Jej koledzy z medycyny dostali powołanie do wojska. "Całe dnie i noce spędzają w piwnicach, robią koktajle Mołotowa"

Magdalena Gryc
Wojna w Ukrainie wywołała ogromne poruszenie na świecie. Polscy studenci, którzy studiują w tym kraju, w ostatniej chwili uciekali do ojczyzny. Niektórzy stali w ogromnej kolejce na granicy. Choć sami czują się bezpiecznie, to myślami pozostają przy przyjaciołach z Ukrainy. Są przerażeni tym, co dzieje się w ich drugim domu. - Żyliśmy z wieloma ukraińskimi obywatelami bliżej, niż z rodakami. To dla nas ogromna tragedia, gdy widzi się wiadomości z błaganiem o pomoc w dostarczeniu podstawowych artykułów spożywczych, leków czy kamizelek kuloodpornych - relacjonuje studentka medycyny.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

24 lutego o godzinie 4:00 czasu polskiego Rosja rozpoczęła militarny atak na Ukrainę. Władimir Putin tłumaczył, że celem operacji jest "zdemilitaryzowanie" i "denazyfikacja" Ukrainy. Jego tłumaczenie było wprost absurdalne. Kilka minut później ukraińskimi miastami zatrzęsły pierwsze eksplozje.

Na ukraińskich uczelniach medycznych studiuje około tysiąca Polaków. Większość z nich bezpiecznie wróciła już do kraju. Choć ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, to bardzo martwią się o swoich przyjaciół, którzy zostali na terytorium Ukrainy i walczą o jej niepodległość. Studenci zdają sobie sprawę z krytycznej sytuacji i pozostają w stałym kontakcie ze znajomymi. Organizują zbiórki i wspierają dobrym słowem. W ich głowach pojawia się jednak myśl: co dalej? Niektórzy z nich, idąc na medycynę, postawili wszystko na jedną kartę. Poświęcili całe życie, a teraz są zdani sami na siebie. Choć są przygotowani na kontynuację studiów, to nie wiedzą, czy uda im się je ukończyć. - Potrzebujemy wsparcia ze strony naszego państwa. Chcemy te studia dokończyć - apeluje studentka V roku medycyny Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu Medycznego im. Daniela Halickiego Karolina Sieradzka. 

Zobacz wideo Julia Alekseeva: Napływają głównie ludzie z zachodu Ukrainy czy z Kijowa

Magdalena Gryc: Najgorsze scenariusze stały się rzeczywistością. Czy spodziewaliście się, że Rosja zaatakuje Ukrainę?

Karolina Sieradzka: Nie, konflikt w Ukrainie trwał od ośmiu lat i w zasadzie dotyczył wschodniej Ukrainy. Kilka roczników w tym czasie rozpoczęło i zakończyło studia w Ukrainie, wróciło do Polski i od kilku lat pracuje w zawodzie. Nikt nie spodziewał się, że ten spór po tylu latach przerodzi się w wojnę, która dotknie miasta na zachodzie Ukrainy, w których studiujemy. Tego nikt nie mógł się spodziewać, a przede wszystkim nie na taką skalę. Żyliśmy normalnym życiem, chodziliśmy na zajęcia, skupialiśmy się na naszych egzaminach. Szczerze mówiąc, dla każdego był to scenariusz abstrakcyjny. Co prawda docierały do nas informacje o spodziewanej agresji, ale nikt nie sądził, że do tego dojdzie. Skupialiśmy się na zajęciach i nauce, mając gdzieś z tylu głowy, że jednak ten konflikt może i nas dotknąć.

Nikt z nas nie spodziewał się wojny, która obejmie całą Ukrainę

Jeszcze przed rozpoczęciem wojny, w przeciwieństwie do wielu innych krajów, nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie wezwało polskich obywateli do wyjazdu z Ukrainy. Gdzie teraz jesteście i przede wszystkim, czy jesteście bezpieczni? Kiedy wróciliście do ojczyzny?

To prawda. Ministerstwo tuż przed wybuchem wojny wezwało polskich obywateli zamieszkujących wschodnią część Ukrainy do rozważenia ich opuszczenia. Zachodnia Ukraina nie była brana pod uwagę jako realne zagrożenie dla polskich obywateli. Teraz jesteśmy w Polsce, uciekliśmy w ostatnim momencie. Wielu z nas jechało do domu w dzień rozpoczęcia wojny. Wszystko organizowaliśmy sami, bo nie było czasu, by kogoś powiadomić. Staraliśmy się zadbać o nasze życie, jak tylko mogliśmy. Tak naprawdę większość z nas wróciła do domu w ostatniej chwili. Wszyscy polscy studenci znajdują się teraz w kraju, niestety nie dla każdego droga do ojczyzny był prosta. Większa część wróciła kilka dni przed wojną. Byli też tacy, np. z Iwano-Frankowska, którzy zaczęli ewakuację po bombardowaniu, od razu, gdy było to możliwe i stali w długich kolejkach.

Teraz jesteśmy bezpieczni. Jesteśmy ze swoimi rodzinami, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu naszych przyjaciół studentów z różnych krajów zostało. Wielu z nich nadal próbuje przedostać się do Polski, Rumuni czy na Słowację.

Polacy studiujący w Ukrainie chcą kontynuować studia medyczne w kraju. 'Brakuje lekarzy'Polacy studiujący w Ukrainie chcą kontynuować studia medyczne w kraju. 'Brakuje lekarzy' Archiwum prywatne/K.Sieradzka

W ostatnim czasie w Ukrainie uczyliście się stacjonarnie czy wyłącznie zdalnie?

Na różnych uniwersytetach wyglądało to inaczej. We Lwowie zajęcia odbywały się online. Z kolei studenci na Narodowym Uniwersytecie Medycznym w Iwano-Frankowsku uczyli się w formule hybrydowej aż do 24 lutego. Ci z Tarnopola również uczyli się zdalnie. 

Czy wszyscy studenci z Polski opuścili już Ukrainę? Mogliście liczyć na pomoc ze strony państwa?

Z tego, co wiem, wszyscy polscy studenci znajdują się teraz w Polsce i organizowali ewakuację na własną rękę. W obliczu wojny i towarzyszących uczuć, każdy student organizował przejazd do kraju we własnym zakresie oraz służył pomocą innym studentom. Zbieraliśmy się w grupy i próbowaliśmy jak najszybciej się dostać na granicę. Przed wybuchem wojny kontaktowaliśmy się z konsulatem we Lwowie. Jednak w momencie wtargnięcia wojsk rosyjskich pierwsze co mieliśmy w głowie to uciekać do Polski.

A jak wygląda kwestia przekraczania granic przez obcokrajowców?

Ja wróciłam do Polski przed wybuchem wojny. Duża część wróciła do Polski noc przed rozpoczęciem wojny, przekroczenie granicy było wtedy bardzo sprawne. Niestety moi znajomi z innych krajów na przykład z Nigerii czy Egiptu od 4 dni stoją na granicy z Polską, na którą doszli 30 km pieszo, a ukraińscy celnicy nie pozwalają im przekroczyć granicy, faworyzując obywateli Ukrainy. Nasi przyjaciele-studenci z różnych państw spoza UE stoją na granicy, w zimnie, całymi nocami, bez jedzenia, toalety i wody. Wypychani z kolejek na granicy. Bez żadnej pomocy. Choć wiele razy dzwoniliśmy do ambasad, celników i straży granicznej w tej sprawie. Kiedy uda im się przejść kontrolę na granicy jesteśmy gotowi udzielić im wszelkiej pomocy.

Jak aktualnie wygląda sytuacja na granicy? Czy trzeba stać w ogromnych kolejkach?

Podobnie jak wiele osób, wróciłam do Polski przed wybuchem wojny. Noc wcześniej przekroczenie granicy było łatwiejsze. Teraz są ogromne kolejki. Nasi znajomi, matki z dziećmi spędzają tam od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu godzin. Są wyczerpani, w ciągłym stresie, bez picia i jedzenia. Tego po prostu nie da się opisać.

Polacy studiujący w Ukrainie chcą kontynuować studia medyczne w kraju. 'Brakuje lekarzy'Polacy studiujący w Ukrainie chcą kontynuować studia medyczne w kraju. 'Brakuje lekarzy' Archiwum prywatne/K.Sieradzka

Ukraina wprowadziła stan wojenny. Zamknięto przedszkola, szkoły i uczelnie. Jakie jest stanowisko władz uczelni? Czy kontaktowali się z wami wykładowcami? Czy wiecie, co macie robić?

Na razie mamy bardzo ograniczony kontakt z uczelnią, starają się pomóc osobom, które są jeszcze na miejscu i próbują się wydostać z kraju. Jeżeli chodzi o zajęcia, to na obecną chwilę nie są prowadzone - zostały zawieszone. Nie ukrywam, że w tym momencie, wszyscy martwimy się co dalej będzie z naszą edukacją i czy w ogóle uda nam się dokończyć studia.

Czy macie kontakt z koleżankami i kolegami z Ukrainy? Jak się czują? Co mówią?

Wielu z nas spędziło kilka ostatnich lat swojego życia w Ukrainie, żyliśmy z wieloma ukraińskimi obywatelami bliżej, niż z rodakami. To dla nas ogromna tragedia, gdy widzi się wiadomości z błaganiem o pomoc w dostarczeniu podstawowych artykułów spożywczych, leków czy kamizelek kuloodpornych.

Dostajemy zdjęcia jak całe dnie i noce spędzają w piwnicach, robią koktajle Mołotowa i siatki maskownicze dla wojska

Nie są to radosne fotografie. Moi przyjaciele z Ukrainy zostali powołani do wojska. Jeżeli chodzi o mężczyzn. Dostałam wiadomość od kolegi, że jutro jego jednostka jedzie walczyć. Jest to tak druzgocące i smutne, że żadne słowa nie wyrażą tego, co ukraińscy znajomi teraz czują.

Szpital chirurgiczny w piwnicySzpital chirurgiczny w piwnicy Archiwum prywatne/A.Brzoz

Czy chcą, żebyście zorganizowali pomoc i zabrali ich do Polski?

Tak, chcą, aby im pomóc. Pytają nas, czy znajdą u nas w domach schronienie dla siebie lub swoich rodzin. Niestety możemy pomóc tylko kobietom i dzieciom, bo mężczyźni muszą zostać i walczyć za ojczyznę. Widzimy powagę sytuacji w jakiej obecnie się znajdują oni oraz ich rodziny, dlatego studenci z Lwowa, Iwano-Frankowska i Tarnopola włączają się w pomoc w organizacji transportu, posiłków, noclegów oraz w organizacji rzeczy pierwszej potrzeby na granicy oraz różnych zbiórek. Wiem, że dziekan z uniwersytetu z Iwano-Frankowska poprosił przewodniczącego polskich studentów tam studiujących - Krzysztofa Bednarskiego, o pomoc w organizacji zbiórki artykułów medycznych i pierwszej pomocy w celu organizacji szpitali polowych.

Polacy studiujący w Ukrainie chcą kontynuować studia medyczne w kraju. 'Brakuje lekarzy'Polacy studiujący w Ukrainie chcą kontynuować studia medyczne w kraju. 'Brakuje lekarzy' Archiwum prywatne/K.Sieradzka

Studiujesz medycynę we Lwowie. Czy pojawią się głosy, aby ukraińscy studenci zasilili szeregi armii i działali, jako sanitariusze? Czy gdyby trzeba było podjąć takie działania, to jesteście odpowiednio przygotowani? Jak uważasz?

Studenci ukraińscy są zobligowani do pomocy w czasie wojny. Już od pierwszego roku uczymy się pierwszej pomocy, a na kolejnych etapach kształcenia dodatkowo studiujemy medycynę wojskową i pierwszą pomoc w ekstremalnych sytuacjach. Mam nadzieję, że zdobyta wiedza jest wystarczająca, aby pracować jako sanitariusze. Tak naprawdę rzeczywistość to wszystko zweryfikuje.

Wróćmy do tematu studiów. Wojna to najgorsze zło, jakie może spotkać człowieka, ale my, przynajmniej na razie, obserwujemy to z boku. Czy jest możliwość, abyście kontynuowali studia w Polsce?

Nikt z nas nie spodziewał się, że znajdziemy się w takiej sytuacji. Poświęciliśmy bardzo dużo, żeby spełnić nasze marzenia i skończyć studia medyczne. Wielu studiuje w Ukrainie, bo nie było nas stać na studia w Polsce.

Wszystkie marzenia, cały nasz trud i wyrzeczenia stanęły pod wielkim znakiem zapytania.

Mam nadzieję, że polski rząd nie zostawi nas w tak ciężkiej chwili i wspólnie z medycznymi uniwersytetami pomogą nam w tej nadzwyczajnej sytuacji i umożliwią nam ukończenie studiów w Polsce.

Czy macie jakiś plan na siebie? Co chcecie zrobić?

Na razie chcemy pomóc jak największej liczbie osób. Staramy się zorganizować zbiórki leków i żywności dla Ukrainy. Zbieramy dosłownie wszystko co może się przydać. Aktywnie też uczestniczymy w organizowaniu transportu dla naszych kolegów, znajomych, którzy zostali w Ukrainie. Pomagamy im również na terenie Polski, zapewniamy im nocleg i pomoc w powrocie do swoich krajów.

Działamy również w celu umożliwienia nam kontynuacji nauki w Polsce. Studenci z trzech medycznych uniwersytetów z Ukrainy - Lwów, Iwano-Frankowska i Tarnopol, porozumieli się i wspólnie lobbują o umożliwienie nam kontynuacji nauki w Polsce. Zwróciliśmy się do Ministerstwa Edukacji i Nauki, Ministerstwa Zdrowia, Rektorów uniwersytetów medycznych, Rzecznika Praw Obywatelskich, do posłów i senatorów, do Izby Lekarskiej i wielu innych licząc na pomoc i zrozumienie.

Studenci medycyny (zdjęcie ilustracyjne)Studenci medycyny (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl

Jakie emocje wam towarzyszą? Po tylu latach spędzonych w innym kraju na pewno jest bardzo ciężko.

To straszne dla nas wszystkich. Miejsce, które traktowaliśmy jak nasz drugi dom, jest teraz niszczone. Nasi wykładowcy, znajomi są w niebezpieczeństwie. Jest to bardzo trudne dla nas, zwłaszcza, że każdy z nas spędził tam dużo czasu.

Ukraina jest częścią naszego życia. Emocje są nie do opisania. Towarzyszy nam stres, strach, niepewność, szok oraz niedowierzanie

Teraz mimo towarzyszących nam emocji, skupiamy się na niesieniu pomocy, zarówno na granicy, jak i w Ukrainie. Większość z nas nie potrafi myśleć o niczym innym. Cieszymy się, że wiele placówek uruchomiło bezpłatną pomoc psychologiczną, z której również my nie będąc Ukraińcami, ale będąc mocno związani z Ukrainą, możemy skorzystać.

Jak możemy wam teraz pomóc?

Chcemy żeby każdy w obecnej chwili był bezpieczny, to jest w tym momencie najważniejsze. Natomiast chcielibyśmy żeby polskie uniwersytety pomogły nam i umożliwiły nam kontynuację oraz dokończenie studiów w Polsce. Myślę, że dla Polaków studiujących w Ukrainie jest to priorytet. W Polsce brakuje lekarzy. Jedyną droga do tego, żeby tych lekarzy było więcej, to trzeba ich zdecydowanie więcej kształcić. My już jesteśmy studentami, którzy zaangażowali własne środki i wysiłek w naukę. Teraz potrzebujemy wsparcia ze strony naszego państwa. Chcemy te studia dokończyć. Dla wielu z nas płatne studia w Polsce są poza zasięgiem finansowym, stąd wcześniejszy wybór o wiele tańszej opcji studiowania w Ukrainie. Wojna, której staliśmy się bezpośrednimi uczestnikami uniemożliwiła nam dokończenie rozpoczętych studiów medycznych, dlatego kontynuacja nauki w naszej ojczyźnie jest jedyna możliwa opcja dla nas.

Trwa rosyjska wojna przeciwko Ukrainie. Są informacje o zniszczonych domach, rannych i zabitych. Potrzeby rosną z godziny na godzinę. Dlatego Gazeta.pl łączy sił z Fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM), by wesprzeć niesienie pomocy humanitarnej Ukrainkom i Ukraińcom. Każdy może przyłączyć się do zbiórki, wpłacając za pośrednictwem Facebooka lub strony pcpm.org.pl/ukraina. Więcej informacji w artykule:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.