Żona Mateusza Damięckiego zdradza szczegóły porodu. "Mój mąż zdążył dojechać"

Żona Mateusza Damięckiego opublikowała na Facebooku poruszający wpis, w którym zdradziła, jak przebiegał jej drugi poród. - Cięcia nie widziałam, ale wygląda na to, że operator i asysta wykonali piękną robotę - stwierdziła Paulina Andrzejewska.

Mateusz Damięcki poinformował obserwatorów, że w święta przyszło na świat jego drugie dziecko. Teraz Paulina Andrzejewska opowiada, jak przebiegała akcja porodowa.

Żona Mateusza Damięckiego opowiada o drugim porodzie

Żona Mateusza Damięckiego ostatnio zdradziła fanom, jak wyglądał jej drugi poród. W związku z tym opublikowała obszerny wpis, w którym podzieliła się swoimi odczuciami. Okazuje się, że ten rok był dla niej dość smutny i stresujący. Mimo to miał pozytywne zaskoczenie. 

Od tygodnia jestem już w domu z małym Ignasiem, a to zdjęcie zrobiliśmy dużo wcześniej, w dniu gdy pojechałam do szpitala. W sumie nie wiedziałam, że tak się stanie, ale tak się wydarzyło. Rok był ciężki, stresujący i smutny, ale jego zakończenie dla mnie szczęśliwe

- napisała we wstępie. 

Zaraz później podziękowała personelowi medycznemu za wspaniałą opiekę i świetną atmosferę. Przyznała, że wykonali kawał dobrej roboty.

Dziękuje bardzo cudownym Paniom położnym z każdego oddziału, na którym leżałam, (wiele Pań pamiętało jeszcze Frania sprzed 3 lat. Ogromna empatia i uśmiech dawały poczucie bezpieczeństwa. Dziękuję wspaniałym lekarzom za Cud, na który teraz patrzę! Niestety nie znam wszystkich imion i nazwisk, by każdemu podziękować osobno, ale wiedzcie, że nigdy o Was nie zapomnę. Parę osób mam nadal przed oczami, wszyscy z poczuciem humoru i uśmiechniętymi oczami, kiedy już pojawił się Ignacy. Anestezjolog mistrz! Szew Pani Doktor – genialny! Cięcia nie widziałam, ale wygląda na to, że operator i asysta wykonali piękną robotę

- zdradziła żona Damięckiego. 

 

"Mój mąż zdążył dojechać"

Paulina Andrzejewska w dalszej części emocjonalnego wpisu wyznaje, że jej mąż zdążył dotrzeć do szpitala na czas, mimo liczny obaw. Dodaje, że akcja porodowa miała miejsce w godzinach porannych. 

Mój mąż zdążył dojechać (nie powiem, ile mu to zajęło), powiedział, że ruchu nie było. Hmm, jestem w stanie mu uwierzyć. W końcu była 5 rano

- stwierdziła 40-latka. 

Na koniec Andrzejewska złożyła obserwatorom noworoczne życzenia. 

Przeczytaj także:

Zobacz wideo Kreatywna zabawa z Lego [materiał promocyjny]
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.