Od ponad miesiąca oczy całego świata skierowane są w stronę Ukrainy. Po ataku rosyjskiego wojska wiele osób zdecydowało się na ucieczkę w kierunku zachodniej granicy, by następnie szukać schronienia w Polsce, albo w innych europejskich krajach. W większości są to kobiety z dziećmi i osoby starsze. Nie sposób określić, ile potrwa wojna, a jednym z wyzwań przed którym stanęły rodzin oprócz znalezienia stałego lokum i pracy jest zapewnienie pociechom dalszej edukacji.
Więcej informacji dotyczących sytuacji w Ukrainie znajdziesz na stronie Gazeta.pl.
Przemysław Czarnek jeszcze przed rozpoczęciem agresji Rosji w rozmowie z "Polska Times" zapewnił, że w razie konfliktu, Polska zatroszczy się o ukraińskie dzieci.
Nie widzę problemu w tym, żebyśmy mogli zorganizować pomoc edukacyjną również dla dzieci ukraińskich uchodźców
- zapewnił szef resortu.
Z kolei w rozmowie z "Polsat News" minister edukacji i nauki podkreślił, że dotychczas polskie szkoły i przedszkola przyjęło 130 tys. dzieci z Ukrainy. W tej grupie jest 20 tys. przedszkolaków i 85 tys. uczniów szkół podstawowych. Przemysław Czarnek dodał, że dziennie do polskich placówek edukacyjnych przybywa około 10 tys. dzieci uchodźców.
Obecnie w Polsce jest ok. 650-700 tys. dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, a szef MEiN w Polsat News uznał, że do placówek jesteśmy w stanie przyjąć około 700 tys. osób.
Pamiętajmy, że w polskich szkołach i przedszkolach w ciągu 15 lat ubyło 1,5 miliona dzieci, to pokazuje pewien zakres naszych możliwości
- powiedział.
Przemysław Czarnek nie ukrywał jednak, że problemem może być kumulacja uchodźców w jednym miejscu, bo np. w Warszawie liczba miejsc w placówkach wypełnia się błyskawicznie, podczas gdy w Puławach nie ma takiego problemu.
To jest też kwestia tłumaczenia naszym sąsiadom ukraińskim, że warto jeździć do mniejszych miast, mniejszych miejscowości, gdzie jest miejsce i gdzie można znaleźć bardzo dobre miejsce w szkołach i przedszkolach
- oświadczył.