Jak rozmawiać z dziećmi o emocjach? Ekspert: "Dzieci potrzebują autentycznego człowieka, nie spiżowego pomnika" [ROZMOWA]

Wybuchamy, a później mamy do siebie o to pretensje. Jak rozmawiać z dzieckiem o emocjach, jak uczyć je radzić sobie w różnych, nie zawsze komfortowych sytuacjach, gdy my sami mamy z tym problem?

Natalia Nocuń-Komorowska: Jak rozmawiać z dzieckiem o emocjach, jeśli sami nie potrafimy sobie z nimi radzić?

Krzysztof Górski*: Przysłowie "wiódł ślepy kulawego" może obrazować sytuację, kiedy to rodzic nie umie poradzić sobie z jakimiś emocjonalnymi sytuacjami, a bardzo chciałby, aby dziecko sobie radziło. Ja jednak zupełnie inaczej patrzę na to przysłowie - widzę w nim raczej pozytywy. To dobrze, że ślepy ma kulawego i odwrotnie. Mogą się wspierać nawzajem i uczyć od siebie. W kontekście przeżywania uczuć to każdy z nas jest trochę ślepy i kulawy emocjonalnie, gdyż z jednymi emocjami radzimy sobie lepiej, a z innymi gorzej. Nic w tym złego, że niektórzy z nas bardziej się złoszczą, kiedy ich dziecko nie chce sprzątać pokoju, bo trudne dla nich jest odsłonić swoją bezradność. Innym znów opadają ręce, bo trudno im doświadczać w sobie złości. Warto, aby rodzic miał pewnego rodzaju zdrowy dystans do swoich reakcji.

Powinniśmy wybuchać przy dziecku? Czy raczej się hamować?

- To dwie skrajności. Z jednej strony, nie jest dobrze, jeśli ktoś często wybucha - traci w ten sposób kontrolę nad swoim zachowaniem, co może budzić trudne uczucia w dziecku: lęk poczucie nieprzewidywalności brak poczucia bezpieczeństwa itp. Z drugiej strony - taki rodzic, który non stop się hamuje i nie wyraża uczuć, będzie wyzwaniem dla dziecka. Będzie ono musiało domyślać się, o co tak naprawdę rodzicowi chodzi. Dzieci potrzebują znać swoich rodziców i wiedzieć z kim mają do czynienia. Dlatego warto, aby komunikować swoje uczucia i potrzeby także takie, które niekoniecznie muszą być miłe dla dzieci. Rodzicom wybuchającym przydałoby się trochę hamowania, a tym którzy powstrzymują się zanadto, trzeba wyrażać wprost to co w nich jest.

A co, jeśli powiemy, zrobimy za dużo, niż byśmy chcieli?

- Gdy targają nami silne emocje, trzeba się zająć sobą - aby ochłonąć i połączyć emocje z rozumem. Gdy straciliśmy kontrolę i nakrzyczeliśmy na dziecko lub byliśmy w inny sposób agresywni mamy dwie możliwości. Pierwsza, która nie przynosi ani dziecku, ani nam niczego dobrego - ukarać siebie w myślach, zacząć się krytykować np. powtarzać sobie, jakim to jesteśmy złym rodzicem. Myśląc tak o sobie, z pewnością nie będziemy lepsi, tylko bardziej przygnębieni i skoncentrowani na sobie, swoim bólu i krzywdzie. Lepiej potraktować siebie z większą empatia i starać się zrozumieć, o co nam chodziło. Może jesteśmy przeciążeni obowiązkami? Może byliśmy źli na kogoś innego, a dziecku się oberwało, bo w stosunku do szefa nie tak łatwo wyrazić złość? Jeśli będziemy bardziej rozumieli siebie, to łatwiej stanąć w prawdzie z dzieckiem - przeprosić, powiedzieć, o co tak naprawdę nam chodziło. To dobra okazja do pokazania, że rodzić też popełnia błędy, ma swoje potrzeby - jest człowiekiem, a nie ideałem. Może odsłonić swoją bezradność.

Co zrobić, gdy emocje opanują dziecko? Jak pomóc mu się uspokoić?

- Osoba, którą targają silne emocje, potrzebuje obecności i bycia widzianą, gdyż ona sama siebie nie widzi i nie może sobie pomóc. Można powiedzieć, że zmęczone dziecko, któremu rodzic odmówił kupienia zabawki, JEST emocjami: wściekłością, rozpaczą, albo żalem, a nie MA emocje, czyli w świadomy sposób je przeżywa. Zadaniem rodzica jest być z nim w tym trudnym momencie i pomóc doświadczyć trudnej sytuacji. Chodzi o to, by dziecko uczyło się, że można mieć w sobie różne uczucia, w przeciwieństwie do bycia nimi zalanym. W tej sytuacji warto przyjąć to, co dziecko przeżywa i być z nim. Warto także nazywać uczucia czy pragnienia: "Tak bardzo się złościsz na mnie i aż nie chcesz wyjść ze sklepu, bo nie kupiłem samochodzika". Być może już po tym zdaniu rozpocznie się w dziecku proces uświadamiania samemu sobie, co się z nim dzieje. I maluch wykrzyczy: "Tak, jestem tak bardzo zły na ciebie". Uczy się, że można się złościć, jak bliska osoba nie robi tego, co chce. Za chwilę może być smutnym i w ten sposób przeżywać proces straty. Na koniec może przytuli się do rodzica, czyli nie będzie samo w trudnej dla sytuacji. Dziecko nauczy się: gdy nie mam tego, co chcę, mogę zrobić wszystko, by to osiągnąć. Czasami jednak to nie zależy ode mnie i wtedy to strata. Godzę się wtedy z tym, na co nie mam wpływu. Całe szczęście dzieci mają wiele lat na naukę radzenia sobie z emocjami i rozpoznawania tego, co potrzebują. Warto, aby rodzice o tym czasie pamiętali.

Nie jest łatwo zrozumieć, że nie zawsze możemy mieć wszystko, co byśmy chcieliNie jest łatwo zrozumieć, że nie zawsze możemy mieć wszystko, co byśmy chcieli fot. Shutterstock

Gdy jesteśmy sami, jest łatwiej. Gorzej, gdy pojawiają się "dobre rady" od innych. Jak reagować?

- Gdy nie mamy w sobie przestrzeni na słuchanie dobrych rad, to po prostu warto poinformować o tym rozmówcę. Warto też powiedzieć mu o tym, czego my potrzebujemy. Jeśli jesteśmy tego świadomi, to już więcej niż połowa sukcesu. Jeśli chociaż wiemy, czego nie chcemy, to już dobry kierunek, aby to wyrazić. Można wtedy powiedzieć: "Wiesz, byłem/jestem w trudnej dla siebie sytuacji z moim dzieckiem. Czuję złość, bezradność i nie wiem jak postąpić, ale twoje rady mi nie pomagają. Jeśli chcesz mi pomóc, to proszę, posłuchaj mnie".

Czy są jakieś ćwiczenia, które pomagają w nazywaniu i opanowywaniu emocji?

- Najwięcej ćwiczeń dostarcza nam samo życie. Warto, abyśmy z nich korzystali i na przykład rozmawiali o sytuacjach trudnych z innym życzliwymi dorosłymi. Samo opowiedzenie o wyzwaniu i bycie wysłuchanym już wiele wnosi. Wtedy często sami dochodzimy do własnych wniosków, z których możemy skorzystać w następnej sytuacji. Podczas grupy wsparcia, którą prowadziłem, jeden z rodziców uświadomił sobie, że kiedy przychodził po dziecko do przedszkola, a był głodny, to właściwie zawsze dochodziło do konfliktu z synkiem. Zdecydował, że potrzebuje zadbać o siebie i po pracy, zanim odbierze dziecko, musi coś zjeść. Jedno ćwiczenie mogę jednak zalecić. Trzeba świadomie oddychać podczas trudnych sytuacji. To bardzo pomaga w zmianie perspektywy.

A może powinniśmy korzystać z książek, bajek, które o tym mówią?

- Tak, to dobry kierunek czytać, a najlepiej opowiadać dzieciom bajki. W baśniach dużo się dzieje i wraz z dzieckiem warto rozmawiać o emocjach, jakie towarzyszą bohaterom, a także naszym dzieciom, gdy ich słuchają. To pomaga w oswajaniu świata emocji. Można też samemu opowiadać historie podobne do tych, które się przydarzały naszemu dziecku, czy nam samym. Wtedy z pewnością będzie o czym rozmawiać. Najważniejsze jest jednak bycie po prostu z dzieckiem - bez żadnych celów, po prostu dla naszej i jego przyjemności. To był i wciąż jest towar deficytowy dla dzieci.

Rozmowa jest najważniejsza, powinniśmy zawsze znaleźć na nią czasRozmowa jest najważniejsza, powinniśmy zawsze znaleźć na nią czas fot. Shutterstock

Kto ma większy problem z emocjami: dzieci czy dorośli?

- Każdy ma innego rodzaju problem. Dzieci uczą się regulować swoje emocje, nazywać, uświadamiać, wyrażać i panować nad swoim zachowaniem. To trudne zadanie - uczyć się i poznawać, kiedy ciągle coś nas frustruje. Na przykład chcemy coś mieć od razu, a nie możemy. Dzieci maja emocje na wierzchu. Dorośli natomiast mają już utrwalone schematy emocjonalne, które często nie są konstruktywne i w związku z tym sami nie nie rozumieją siebie. Na przykład mają wdrukowane to, aby nie wyrażać, a nawet nie uświadamiać sobie pewnych uczuć, a zamiast nich wskazywać inne. Na przykład zamiast złości czuję lęk. Zamiast bezradności - złość. Bardzo pomocnym sposobem do zrozumienia swojego świata emocjonalnego jest psychoterapia.

Z którymi emocjami najtrudniej jest sobie poradzić?

- Najtrudniej poradzić sobie z tymi, na które nie było przyzwolenia w naszym dzieciństwie. Jeśli np. w naszej rodzinie nie mogliśmy się smucić lub złościć, to w dorosłości będą to dla nas uczucia niechciane. A przecież jest wiele sytuacji, dla których te uczucia są adekwatne. Trudno jest przeżywać utratę bez smutku albo sytuację przekroczenia granic bez złości na agresora. Wtedy też trudno się obronić czy wezwać pomoc.

A co z nastolatkami? Jak przetrwać ich "humory"?

- Przetrwać to w tym przypadku dobra strategia. Można powiedzieć, że zadaniem rozwojowym nastolatka jest oddzielenie się od swoich rodziców. A oddzielanie to proces niełatwy, wymaga zbuntowania się, zanegowania starego świata i to nastolatki wyrażają całym sobą. Warto nie brać tego bardzo do siebie, ale cieszyć się z momentów, kiedy jest między nami dobrze. Z drugiej strony, to jest także proces straty dla rodziców - nasze pozytywne, pogodne, otwarte dziecko staje się teraz niegrzeczne, zamknięte i gruboskórne. Możemy wtedy sobie samym współczuć i się sobą zaopiekować, bo nasze dziecko przepoczwarza się w dorosłego.

Nie jest łatwo, gdy ciągle odpowiadają półsłówkami albo patrzą na nas spode łba. Ignorować takie zachowania?

- Tak, nie warto zwracać uwagi na to, co i jak nastolatek komunikuje niewerbalnie, ponieważ nie ma on na to wpływu. Aby bardziej zrozumieć nasze dziecko, możemy przypomnieć sobie, co my przeżywaliśmy w tym okresie. Niezrozumiałe uczucia, zmieniające się ciało, burza hormonów i odreagowywanie tego, a także to, jak ważni byli dla nas rówieśnicy. To na ogół trudny okres w życiu człowieka.

Ma pan jakąś złotą radę dla rodziców: i małych, i tych trochę większych dzieci?

- Tak, mam nawet kilka. Pozwalaj sobie na proces uczenia w byciu rodzicem. Wybaczaj sobie to, że popełniałeś, popełniasz i będziesz popełniać błędy. Korzystaj i ciesz się tym, co masz i możesz dać swojemu dziecku, z pokorą rezygnując z tego, na co nie masz wpływu. Pamiętaj, że dzieci potrzebują autentycznego człowieka, a nie spiżowego pomnika.

***

Krzysztof Górski to psychoterapeuta i trener umiejętności społecznych. Ukończył szkołę Psychoterapii INTRA. Certyfikowany terapeuta Focusing Institute w Nowym Jorku. Prowadzi Terapię Skoncentrowaną na Emocjach - EFT. Od 10 lat w Fundacji Sto Pociech. Współtwórca kilkunastu programów warsztatów i grup wsparcia dla rodziców, ojców i par, na przykład "Moje dziecko mnie złości", "Grupa Ojców", "Jak się dobrze kłócić". Szkoli profesjonalistów pracujących z rodzicami w Szkole trenerów grup wsparcia Fundacji Sto Pociech. Mąż, tata trzech córek i syna.

To także może cię zainteresować:

Jak zapytać dziecko o to, jak było w szkole?

Więcej o:
Copyright © Agora SA