Dzieci z Wrześni postanowiły dorobić w czasie wakacji. W wielu miejscach rozstawiały swoje stoiska i sprzedawały lemoniadę, która mogła ukoić pragnienie przechodniów w upalne dni. Ktoś jednak postanowił poinformować o tym Państwowy Inspektorat Sanitarny. Zalecono skontrolowanie, czy taka sprzedaż w upalne dni jest prowadzona zgodnie z zachowaniem zasad higieny.
Sanepid postanowił oficjalnie skomentować zgłoszenie. Zwrócił uwagę, że latem sprzedaż lemoniady jest bardzo popularna, chociaż coraz częściej wpływają zgłoszenia "zaniepokojonego społeczeństwa".
Według wytycznych dotyczących wykonania niektórych przepisów rozporządzenia w sprawie higieny środków spożywczych nr 852/2004/WE działania takie jak sporadyczna obróbka, przygotowywanie, przechowywanie i podawanie żywności przez osoby prywatne podczas wydarzeń w rodzaju kiermaszy kościelnych, szkolnych lub wiejskich nie są objęte zakresem rozporządzenia
- wyjaśnia PSSE we Wrześni w oficjalnie wydanym komunikacie. Dodaje też, że "forma sprzedaży okazjonalnej, czyli sporadycznej lub jednorazowej, jak np., sprzedaży lemoniady przez dzieci nie znajduje się pod nadzorem inspekcji sanitarnej".
Sanepid zwraca przy tym jednak uwagę, że "brak urzędowego nadzoru nie zwalnia jednak z przestrzegania podstawowych zasad higieny mających na celu zapobieganie zanieczyszczeniom żywności". Dlatego przypomina, by zwracać uwagę na to, w jakich warunkach przygotowywana jest żywność bądź napoje na sprzedaż. Rodzice powinni uświadamiać dzieci i wyjaśniać im, jakie są potencjalne zagrożenia związane z żywnością.
Zapytaliśmy naszych czytelników, co sądzą o sprzedaży lemoniady przez najmłodszych. Okazuje się, że wszyscy uważają, że taka "praca" jest doskonałą lekcją dla najmłodszych.
Zawsze kupuję lemoniadę u dzieci i zostawiam im jakiś napiwek. Niesamowite, jak one się wtedy cieszą. Kilka złotych mnie nie zbawi, a dzieciaki uczą się szanować pieniądze. Wiedzą, ile musiały się napracować, by zarobić np. na lody. W Stanach jest to powszechne. Wszyscy to popierają, a u nas są tacy, co zgłaszają do sanepidów? Brak mi słów
- opowiada Karol, ojciec dwuletniej Kasi i czteroletniej Nikoli. Zapowiada, że w przyszłości z pewnością będzie zachęcał swoje córki do sprzedaży "ciasteczek, lemoniady, bransoletek czy czegoś innego".
Podobne odczucia mają też inni. - Popieram sprzedaż lemoniady, o ile dzieci używają czystych kubeczków, naczyń itp. Mogą dorobić się kilku groszy i czegoś nauczyć. Jako dziecko sama podjęłam próbę takiej sprzedaży u rodziny na wsi. Zatrzymała się może jedna sąsiadka, ale frajda była ogromna - mówi nam Kaja. Z kolei Beata zwraca uwagę, że "dzisiaj nauka w szkołach opiera się na teorii, a tu dzieci mają okazję mieć przedsiębiorczość w praktyce".
Dzieci, jeśli robią już taki projekt, jak własny biznes, są z reguły bardziej tym przejęte i zaangażowane niż dorośli. Starają się, jak mogą, także jeśli chodzi o czystość. Tak się wszyscy nagle boją o higienę, a w publicznej toalecie ręce myje może połowa osób. Uważam, że zgłaszanie dzieci do sanepidu za zwyczajnie słabe
- przyznaje nam Sylwia, mama ośmioletniej Izy. I dodaje, że też zawsze stara się coś kupić na dziecięcym straganiku, nawet jeśli jest to "pomalowany farbkami kamień". - Nie chodzi o to, by okazyjnie kupić coś fajnego, ale o zachęcenie tych dzieciaków do tworzenia swoich "biznesików", ponieważ ta lekcja może w życiu kiedyś bardzo się przydać.
Ania otwarcie mówi z kolei, że "choć taką inicjatywę jak najbardziej popiera, to sama brzydziłaby się wypić lemoniady od kilkulatków, bo nawet jeśli się starają, to mogą nie przestrzegać zasad higieny. Ale twierdzi też, że nie o picie tej lemoniady tak naprawdę w tym wszystkim chodzi!".
Popierasz sprzedaż lemoniady, ciasteczek, bransoletek itp. przez dzieci? Daj znać, co o tym myślisz w komentarzach lub na edziecko@agora.pl.