Podczas polowania brytyjski król znalazł w lesie zagubione dziecko. Chłopiec, który nie mówił i nie chodził zaskoczył dwór

Polowania to jedna z ulubionych rozrywek arystokratycznych rodów, także tych królewskich. Pościg za zwierzyną trwał niekiedy długie godziny, co powodowało, że podczas leśnych łowów dochodziło do wielu przedziwnych sytuacji. Do dnia dzisiejszego zachowało się wiele fascynujących historii, a jedna z nich dotyczy króla Wielkiej Brytanii.

Polowania na dużą zwierzynę przez lata należały do jednych z ulubionych aktywności na królewskim dworze. W leśnych łowach brała udział sama Elżbieta II, jej ojciec Jerzy VI, książę Filip i pozostali członkowie rodziny królewskiej. Polowano na kaczki, bażanty i jelenie. Jednak pewnego razu znaleziono w lesie chłopca, który pomimo swojego wieku - nie mówił i nie chodził.

Zobacz wideo Ministerstwo pozwoli polować na szakale. Mogą ginąć wilki

Pierwowzór brytyjskiego Tarzana?

Któż z nas nie zna bajki o Tarzanie, chłopcu z puszczy, który został wychowany przez dzikie zwierzęta? Chłopiec był synem Brytyjczyków o szlacheckim pochodzeniu, którzy zmarli, kiedy był jeszcze niemowlakiem. Dziecko przeżyło - jego wychowaniem zajęły się małpy. Jednak czy ta fikcyjna historia nie zdarzyła się naprawdę?

XVIII wiek, Wielka Brytania, król Jerzy I organizuje polowanie. Wraz ze swoimi dworzanami udaje się do lasów, aby tam zapolować na dużego zwierza. Los jednak chciał inaczej. Zamiast jelenia na kolację, znaleziono nagiego chłopca, który nie mówił i nie chodził. Poruszał się nisko przy ziemi, bardziej pełzając, niż chodząc. Jednak jak wspominają zapiski kronikarskie, był on spokojny i przychylnie nastawiony do całego królewskiego orszaku. Król postanowił zabrać dziecko do pałacu i przywrócić go do życia w społeczeństwie.

Dziki chłopiec z Hemlin, bo to właśnie w tych rejonach go znaleziono, podbił serca mieszkańców królewskiego dworu. Jak podaje portal ciekawostkihistoryczne.pl, malca nazwano Peter i zabrano do pałacu, gdzie pełnił rolę "ludzkiego zwierzaka" na królewskim dworze. Był osobistą maskotką króla.

Chociaż opływał w luksusy, miał wygodne posłanie, jedzenie oraz ciepło z kominka - nigdy nie przyzwyczaił się do zasad panujących na dworze. Mieszkańcy Londynu okrzyknęli go Peter The Wild Boy i chętnie oglądali jako niespotykany okaz, a nie zagubione dziecko. Po mieście krążyły historie o tym, jak spożywał posiłki rękoma i biegał nagi po pałacowych korytarzach.  

Sporo czasu zajęła mu nauka chodzenia na dwóch nogach. Pomimo licznych wysiłków nie nauczył się mówić. Próbowano za pomocą ówczesnej dyscypliny - przywołać go do porządku. Jednak bicie skórzanym pasem nie przynosiło efektu. Peter był krnąbrny i buntował się przeciw nakazom i rygorom.

Obroża na szyi i kres życia na łonie natury

Kiedy okazało się, że socjalizacja Petera nie zakończy się powodzeniem, a jest tylko kłopotem, zdecydowano się oddać go pod opiekę jednej z dwórek, która darzyła chłopca niezmierną i odwzajemnioną sympatią. Podobno król zapewnił "swojemu znalezisku" godną emeryturę w wysokości 30 funtów rocznie, co pozwalało na dostanie życie chłopca.

Jego nowa opiekunka zabrała go na wieś, gdzie zamieszkał na farmie. Jednak tak bardzo lubił wędrówki, że czasem znikał na kilka dni - bez żadnych wieści. Wtedy zdecydowano się, że jego opiekunowie przygotują mu specjalną obrożę. Podczas lepszych i gorszych dni, Peter dożył na wsi wieku ok. 72 lat. Ostatnie 15 lat swojego życia spędził z farmerem Brillem, do którego niezwykle się przywiązał. Kiedy ten zmarł, Peter nie mógł wytrzymać ogromnego żalu i smutku. Kostucha zabrała go zaledwie kilka dni po śmierci opiekuna.

Więcej o:
Copyright © Agora SA