Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Małgorzata Kożuchowska to jedna z najpopularniejszych polskich aktorek. Od 2008 roku jest w związku małżeńskim z Bartłomiejem Wróblewskim. Gwiazda miała problem z zajściem w ciążę. W wywiadzie dla Vivy, Kożuchowska powiedziała, że lekarze dawali jej maksymalnie 3 proc. szans na macierzyństwo. Aktorka od początku wykluczała procedurę in vitro. Na szczęście po długiej walce para w 2014 roku doczekała się syna Jana Franciszka.
Po dwóch miesiącach leczenia byłam w ciąży. I dopiero wtedy pani doktor przyznała mojemu mężowi, że z badań wynikało, że miałam może dwa, trzy procent szans na posiadanie dziecka. Oczywiście miałam też ogromne szczęście
- mówiła Kożuchowska w rozmowie z Vivą. Aktorka w rozmowie z Magdą Mołek wraca do trudnych początków w macierzyństwie i zaskakująco otwiera się na temat późnego rodzicielstwa.
Małgorzata Kożuchowska tuż po urodzeniu dziecka nie zwolniła tempa pracy. Wręcz przeciwnie - przeżywała wtedy swoje pięć minut i chciała wykorzystać ten czas jak najlepiej. Zaraz po ciąży wróciła do pracy. Niestety, nie było łatwo pogodzić obowiązki zawodowe z wychowaniem dziecka. Kożuchowska w rozmowie z Mołek opowiadała o tym, jak działała na planie, kiedy jej syn był jeszcze mały.
Jak Jasiu był mniejszy, to jeździłam z nim na plan. Na plan przyjeżdżała niania, ja też go karmiłam przez 9 miesięcy, w związku z tym karmienie było na życzenie, ona wysyłała SMS-a, ja mówiłam wtedy: stop, przepraszam, Jasiu jest głodny
- przyznała Kożuchowska. Nieco później aktorka otwarcie przyznała, że bardzo chciałaby mieć drugie dziecko i dodała, że w pewnym sensie czuje się niespełniona ze względu na to, że ostatecznie się na nie nie zdecydowała.
Chciałabym mieć drugie dziecko, to jest też takie niespełnienie
- oświadczyła. Mimo to, cieszy się z tego, co ma i docenia każdą rodzinną chwilę.