Zdalne nauczanie to doskonałe rozwiązanie? Dyrektor zabiera głos: Car jest dobry, tylko bojarzy do niczego

W tym tygodniu w szkołach rozpoczyna się zdalne nauczanie, regulowane rozporządzeniem. Uczniowie będą oceniani, będzie sprawdzana obecność. Ale czy nauczanie na odległość może się sprawdzić, gdy nie wszyscy mają takie same możliwości sprzętowe?

Zdalne nauczanie do 10 kwietnia

Od dwóch tygodni szkoły są zamknięte, uczniowie zostali w domach. Dotychczas szkoły i nauczyciele organizowali uczniom lekcje na własną rękę - nie było obowiązkowych zajęć, nie było sprawdzania obecności i ocen. W niektórych placówkach prowadzono lekcje online, w innych uczniowie dostawali zadania za pośrednictwem dziennika elektronicznego. Teraz to się zmienia. Szkoły dalej są zamknięte, uczniowie nie wrócą do nich przed Wielkanocą (a może i dłużej), wprowadzono zdalne nauczanie. Co to znaczy? Jak czytamy na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej, "za organizację kształcenia na odległość odpowiada dyrektor szkoły. Jest on zobowiązany do tego, aby powiadomić rodziców, w jaki sposób będzie zorganizowana nauka. Nauczyciele mają możliwość weryfikacji dotychczas stosowanego programu nauczania tak, by dostosować go do wybranej metody kształcenia na odległość". Zaznaczono także, że dyrektor, wybierając narzędzia, powinien uwzględniać aktualne zalecenia medyczne dotyczące korzystania z urządzeń elektronicznych oraz ich dostępność w domach, a także: wiek i etap rozwoju uczniów, a także sytuację rodzinną uczniów.

Pisaliśmy o problemach, na które zwracał uwagę Związek Nauczycielstwa Polskiego. O tym, dlaczego systemowe zdalne nauczanie może generować wiele trudności, pisze także dyrektor jednej z warszawskich szkół.

"O szkole w czasach zarazy"

"O szkole w czasach zarazy, specjalnie dla rodziców" - tak brzmi tytuł artykułu napisanego przez Jarosława Pytlaka, dyrektora Zespołu Szkół STO. Swoje słowa kieruje do rodziców uczniów. Wiemy, że dla nich obecna sytuacja - gdy sami muszą zostać nauczycielami - nie jest łatwa. Dyrektor pokazuje, jak wszystko wygląda od drugiej, nauczycielskiej szkoły. Już na samym początku zaznacza, że nauczyciele popełniają błędy, ale one wcale nie muszą wynikać z ich niekompetencji, czy braku dobrej woli. Dyrektor zaznacza to, o czym już wcześniej alarmował ZNP - że większość nauczycieli nie ma możliwości technicznych oraz potrzebnych umiejętności, które są potrzebne do prowadzenia wartościowej edukacji zdalnej. Co więcej, wielu uczniów także nie ma możliwości technicznych. Nie każdy uczeń ma dostęp do komputera czy szybkiego internetu. W artykule przeczytamy także, że zadania nałożone na dyrektorów szkół są trudne lub wręcz niemożliwe do zrealizowania. Dano im mało czasu, nie dostali potrzebnych narzędzi. Ale - jak wskazuje autor artykułu - władza będzie mogła pochwalić się sukcesami, bo wina za porażkę zostanie zepchnięta na dyrektorów.

Mechanizm znany z historii: car jest dobry, tylko bojarzy do niczego

- wskazuje. Dodaje także, że w wielu sprawozdaniach zostanie udokumentowana doskonała realizacja podstawy programowej, wielu nauczycieli i dyrektorów będzie chciało się wykazać doskonałą organizacją. A ci, którzy będą obserwować to od drugiej strony? "Tylko rodzice powszechnie będą zastanawiać się, jaki to fatalny pech sprawił, że akurat ich dzieci trafiły na nieudaczników, skoro według TVP cały polski system edukacji pod właściwym przewodnictwem tak świetnie poradził sobie ze zdalnym nauczaniem" - wskazuje dyrektor.

Nauczyciele robią co mogą, ale skandaliczne słowa ministra, nie motywują ich do działania. Sfrustrowani są także rodzice, na których narzucono nowe zadania. W końcu dzieciom - szczególnie tym młodszym - w nauce zdalnej trzeba pomóc. Dyrektor opisuje wadliwy system edukacji, którego ułomności w obecnej sytuacji są jeszcze bardziej widoczne. Zadaje także fundamentalne pytanie:

Czy uczniowie w dobie zarazy naprawdę najbardziej potrzebują lekcji przez internet, choćby w najlepszej wersji technicznej, prac do wykonania wylewających się z librusa, domowej rywalizacji o dostęp do komputera?

To pytanie, które rozbrzmiewa w głowie niejednego rodzica. A odpowiedź jest oczywista. Artykuł przeczytacie na stronie Wokół szkoły.

Zobacz wideo Szef MEN podkreśla, że to nie jest czas na wypoczynek, a na nadrabianie zaległości
Więcej o: