Świeżo upieczona mama pokazała, co dostała na śniadanie w szpitalu. "Kto się spodziewa filet mignon?"

Czytelniczka eDziecka przysłała nam zdjęcie swojego szpitalnego śniadania. Była bardzo głodna po wielogodzinnym porodzie w nocy, zrezygnowała z zupy mlecznej, której nie znosi, a mimo wszystko nie była później głodna.

Więcej tematów związanych z życiem rodzinnym na stronie Gazeta.pl

W powszechnym przekonaniu szpitalne jedzenie pozostawia wiele do życzenia. Porcje są małe, posiłki niesmaczne, o warzywach, czy owocach, tak ważnych w codziennej diecie, szczególnie osób wracających do zdrowia po chorobie lub operacji, można tylko pomarzyć. Pacjenci "ratują się" jedzeniem przynoszonym im przez bliskich z domu, kupują w szpitalnych automatach batoniki, szturmują kantyny, jeśli takie w placówkach funkcjonują. Tymczasem w niektórych szpitalach, można dać się miło zaskoczyć proponowanym menu. Szczególnie dotyczy to szpitali lub szpitalnych oddziałów położniczych.

Zobacz wideo Jak rozpoznać u dziecka ADHD? "To nie jest tak, że mając ADHD zacznie biegać i roznosić studio"

Świeżo upieczona mama pokazała zdjęcie śniadania

Do redakcji eDziecka napisała czytelniczka, która niedawno urodziła córeczkę w jednym z warszawskich szpitali położniczych. Była mile zaskoczona śniadaniem, jakie tam dostała. - Czekałam, aż mąż mi coś przywiezie, bo spodziewałam się tu dostać kromkę suchego chleba i plaster zeschniętego sera,  zamiast tego dostałam całkiem smaczne śniadanie - napisała. Na dowód wysłała zdjęcie talerza. Świeżo upieczone mamy mogły zjeść kanapki (z chleba lub bułki) z masłem, sałatą, szynką, pomidorem i jajkiem na twardo. Do wszystkiego ciepła herbata. - Koleżanka z sali dostała jeszcze zupę mleczną i bardzo ją chwaliła. Ja szczerze nie znoszę, więc nawet nie patrzyłam w jej stronę - dodała i zapewniła: Nie było dramatu. Na drugie śniadanie z kolei dostała połówkę pomarańczy i chrupkie pieczywo. Jedno i drugie w foliowym woreczku.

Bez "nagonki" na szpitalne jedzenie

Czytelniczka dodała, że nie rozumie całej tej "nagonki" na szpitalne jedzenie. Na obiad dostała dużą porcję zupy jarzynowej i pieczonego kurczaka z ziemniakami i surówką. Najadła się ona i jej mąż. Dodaje, że żywienie zbiorowe, to nie nowe menu w modnej restauracji i nie ma co zbyt wiele oczekiwać, a potem narzekać. - Kto się spodziewa filet mignon? No ci to rzeczywiście mogą być rozczarowani - dodaje.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.