Przerażający wpis na klatce schodowej. Mieszkańcy są w strachu. "Zabiję tu dziecko za kilka dni"

Na mieszkańców jednego z bytomskich bloków padł blady strach - na drzwiach windy pojawił się przerażający napis. "Zabiję tu dziecko za kilka dni" - ogłosił autor słów. A jakby tego mało, złowróżbny tekst pojawił się też w innych klatkach schodowych na osiedlu. Mieszkańcy są przerażeni i nie wiedzą, co robić.

Więcej ciekawych artykułów o dzieciach znajdziecie na naszej stronie głównej Gazeta.pl.

Zobacz wideo Policjanci rozwiązali sprawę zabójstwa kobiety, której zwłoki znaleziono w zaroślach nad rzeką

Na klatkach schodowych pojawia się wiele różnych komunikatów - kartek z ogłoszeniami czy skargami, a także napisów zrobionych przez różnej maści wandali. W przypadku tych ostatnich zwykle są to wyznania miłości czy graffiti. Tym razem jednak jest o wiele gorzej - nieznany sprawca grozi zabiciem dziecka. Przerażeni mieszkańcy zgłosili sprawę na policję, a także opublikowali zdjęcie napisu w sieci, licząc na szybsze wykrycie ich autora.

 "Zabiję tu dziecko za kilka dni". Mieszkańcy bytomskiego osiedla są przerażeni

Zdjęcie napisu wykonanego czarnym markerem na drzwiach windy zostało opublikowane na Facebooku Bytomskiego Portalu Informacyjnego, gdzie autor postu prosi o wzmożoną czujność i ostrożność. Jak wyjaśnia, napis o treści: „Zabiję w tej klatce dziecko. Usłyszycie o mnie" bądź podobnej, pojawił się w wielu klatkach schodowych na osiedlu Tysiąclecia. Pojawienie się złowróżbnych tekstów zgłosili mieszkańcy budynków przy ul. Piastów 3, 5 i 10, ul. Bolesława Chrobrego 2 oraz 43 i ul. Tysiąclecia 47. Choć można to uznać za ponury żart, to mimo wszystko niezwłocznie powiadomiono o tym policję, która w ostatni piątek była na miejscu zdarzenia. 

Przerażający napis na klatkach schodowych. Mieszkańcy nie wiedzą, co o tym myśleć

Jak można sądzić po charakterze pisma i użytym pisaku, wszystkie teksty napisała jedna i ta sama osoba. Niestety jak dotąd, nie wiadomo, kto jest sprawcą i czy na pewno chce komuś zrobić krzywdę, jednak wszyscy traktują sprawę poważnie. Jak wyjaśnia podkomisarz Agnieszka Żyłka, rzeczniczka katowickiej Komendy Miejskiej Policji w rozmowie z dziennikarzami serwisu SE.pl - "W piątek (9 czerwca) otrzymaliśmy zgłoszenia dotyczące pięciu adresów. Na miejsce została skierowana grupa dochodzeniowo śledcza, a także dzielnicowi, którzy rozpytywali mieszkańców. Nie wykluczamy żadnej wersji, w tym tej, która mówi o czynie chuligańskim. Czynności w tej sprawie trwają". Mimo to na razie sprawcy nie wykryto, a dochodzenie trwa. 

Więcej o: