Jesienią obniżona odporność dorosłych i dzieci sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusów, a wśród nich m.in. wirusa RSV. Podczas gdy w zeszłym roku pozostawaliśmy w domach, jego aktywność znacznie osłabła. Jednak teraz, jak alarmują lekarze, wirus wrócił ze zdwojoną siłą.
Jest bardzo dużo infekcji w żłobkach, przedszkolach. Nigdy nie mieliśmy w tym okresie pacjentów z RSV, a teraz jest ich mnóstwo. Oddział zapełniają nam dzieci z RSV, a w innych szpitalach jest podobnie. Jeszcze nie są przepełnione, ale w literaturze zachodniej jest opisywane, że OIOM-y, SOR-y są na granicach wydolności
- powiedziała dr Magdalena Okarska-Napierała.
Wirus RSV zwykle atakował dzieci w okresie od jesieni do wiosny. Szczyt następował około stycznia i lutego. Lockdown i obostrzenia sprawiły, że ilość zachorowań znacznie się zmniejszyła, ale teraz, gdy dzieci wróciły do szkół i przedszkoli, niebezpieczny wirus znów zaatakował.
Uderzył ze zdwojoną siłą
- podkreśliła pediatra. Dodała:
Brytyjczycy przeprowadzili na dużych grupach analizę porównawczą do innych infekcji i stwierdzili, że średnia długość utrzymywania się objawów jest nieco dłuższa dla COVID-19, ale to nadal kwestia kilku dni. Dla pacjentów to nie jest jednak dostrzegalna różnica. Obecnie jednak nie COVID-19 jest dla nas największym zmartwieniem, ale fala zachorowań na wirus RSV. Epidemia jest zatrważająca.
Doktor Magdalena Okarska-Napierała zaznacza, że w czasie nasilonych innych infekcji sezonowych, RSV przetacza się przez cały świat w o wiele większej skali niż wcześniej. Niektóre dzieci chorują bardzo ciężko, dlatego rodzice nie powinni bagatelizować objawów zakażenia. Pierwszym sygnałem jest katar, u starszych dzieci równolegle występuje też kaszel. U młodszych duszący kaszel pojawia się później, ale niejednokrotnie wymaga tlenoterapii, płynoterapii.
Zawsze RSV był bardzo groźny dla najmłodszych, kilkumiesięcznych dzieci, ale teraz mamy do czynienia z niezwykłą skalą tego zjawiska, chorują całe rodziny
- alarmuje lekarka.