Mama z Hiszpanii: sytuacja jest dramatyczna. Już dwa razy pakowałam walizki

- Moja sąsiadka, z która jesteśmy oddzielone płotem na tarasie, nie może przejść przez ten płot do mnie. Pewnego dnia, gdy rozwieszałyśmy obie pranie policja, która pilnuje naszej okolicy zwróciła nam uwagę, że stoimy za blisko. Kiedyś pewnie bym się wkurzyła. Ale życie nauczyło mnie już pokory - mówi Justyna Tomańska, mama, która zdecydowała się zostać w Hiszpanii podczas epidemii koronawirusa.

Polki wychowują dziś swoje dzieci nie tylko w Polsce. Wiele z nich los rzucił do innych krajów. Tam założyły rodziny i prowadzą domy. O swoich doświadczeniach opowiadają w naszym nowym cyklu "Matka Polka za granicą". Nasze cykle znajdziecie w poniedziałki o 19 na serwisie eDziecko.pl i Gazeta.pl. Zapraszamy!

Sylwia Borowska: Lżej znosi się siedzenie w domu z widokiem na morze? I gdy palma kołysze gdzieś w oddali.

Justyna Tomańska: O tak! Kocham morze, a palma, dla mnie dziewczyny urodzonej w latach siedemdziesiątych w Polsce, była od zawsze synonimem luksusu. W każdym razie patrzenie na soczystą zieleń bardzo dobrze nastraja. Choć mieszkanie nad morzem ponoć nie jest wskazane dla osób, które zbyt wiele rozmyślają o życiu. W okresie zimowym może powodować depresję. W tym roku przyleciałam na Costa del Sol 26 stycznia i jeszcze mnie nie dopadła. Wprost przeciwnie.

Utknęłaś w raju przez koronawirusa?

To szczęście w nieszczęściu. Czuję się spokojna, choć sytuacja pandemii w Hiszpanii jest dramatyczna. My jednak z moją córką Zosią po trzymiesięcznym pobycie tutaj przestałyśmy wreszcie kasłać. Nie mogłyśmy sobie z tym poradzić w Warszawie od kilku miesięcy. Brałyśmy sterydy. Myślę, że to przez smog. Tutaj odetchnęłyśmy wreszcie. Mam ogromny sentyment do Hiszpanii. Kilka lat temu mieszkałam w tym kraju, a swoje przygody opisałam w książce "Polka w Madrycie" (wydana w 2005 roku). Jest to powrót do miejsca, które dobrze znam. I które mi w duszy gra! Od dawna marudziłam, że chcę tutaj wrócić, że brakuje mi radości życia Hiszpanów i ich cieszenia się z drobiazgów. Koronawirus podjął niejako decyzję za mnie.

Przeprowadzasz się?

Tak! Choć już dwa razy pakowałam walizki i byłam o krok od wyjazdu. Zapisałam się na lot do domu, ale jakimś cudem odpowiedź na moje zgłoszenie przyszła dopiero po dwóch tygodniach i nie załapałam się na samolot z Malagi do Warszawy. Za drugim razem odpuściłam, bo bałam się wejść z Zosią na podkład, aby od kogoś się nie zarazić. Kolejna szansa na wyjazd pojawiła się, gdy koleżanka podjęła decyzję, że wraca samochodem do Poznania. W ostatniej chwili powiedziałam, że nie jadę. W międzyczasie zmieniłam mieszkanie i w kompleksie apartamentów nad morzem moją jedyną sąsiadką została Austriaczka. Psycholog i coach, która również utknęła tutaj na dłużej. Zaczęłyśmy rozmawiać przez balkon i ona utwierdziła mnie w przekonaniu, żebym została. - Kiedy mówisz o Hiszpanii to widać, że bije od ciebie blask. Ty nie chcesz wracać do Polski. Przyznaj się sama przed sobą – powiedziała. Miała rację.

I co na to twój partner i tata Zosi?

Przez pierwszą dobę nie odzywał się do mnie. Nie wierzył w to. Dałam mu ochłonąć. Zadzwoniłam po kilku dniach, aby na spokojnie wytłumaczyć: "Modliłam się od dawna o tę Hiszpanię i widzisz moje modły zostały wysłuchane. Zacznijmy od zera. Przecież nie mamy oboje teraz pracy. Biedujemy w Polsce czy tutaj?" Mariusz (przyp. red: Mariusz Totoszko, aktor i wokalista) uśmiechnął się i mówi: "To co, Justynko, widzimy się o 19 na messengerze, aby wypić za to? Jak tylko będę mógł to przylecę do Was". Oboje uprawiamy wolne zawody. Możemy to robić wszędzie, mieszkając również w Hiszpanii. Ostatnie pięć lat czułam, że drepczę w miejscu. Chciałam pisać, ale mi nie szło. Skupiłam się na kampaniach edukacyjnych i piosenkach dla dzieci. Po przyjeździe zimą do Hiszpanii nagle odblokowałam się i wena nadeszła. Mam głowę pełną pomysłów. Zaczęłam pisać książkę, a koronawirus zainspirował mnie do uruchomienia projektu "Najlepsze dla kobiet". Myślałam o tym już od dawna.

Co to za projekt: "Najlepsze dla kobiet"?

Miejsce dla empatycznych kobiety, które chcą zmieniać życie swoje i innych kobiet na lepsze. Chciałabym stworzyć model pomocy sąsiedzkiej online, pracuję obecnie nad aplikacją. Coś w rodzaju łańcuszka. Jedna kobieta zgłasza, że może popilnować drugiej dzieci, kiedy ta chce wyjść z domu, a ta, która skorzystała z pomocy oferuje innej kobiecie swoją pomoc. To, co może w danym momencie zaoferować: czas, swój talent, może ładny płaszcz, którego już od dawna nie nosi. Na razie badam temat i rozkręcam profil na Facebooku w przerwie między lekcjami online mojej córki albo kiedy ona akurat nie korzysta z komputera. Mamy jeden na spółkę.

Jak dajesz sobie radę z domowym nauczaniem?

Są dni kiedy nie daję i wtedy wołam: "Mariusz gdzie jesteś!?" Zdarza mi się złościć. Nie jestem również super nauczycielką. Na szczęście moja Zosia jest dopiero w drugiej klasie podstawówki (śmiech). Sprawdzamy codziennie dziennik elektroniczny. Co jest zadane i czy będą lekcje online. W sumie lekcje zajmują nam nie więcej niż dwie godziny, choć jest to czasem rozciągnięte w czasie. Kiedy widzę, że Zosia nie ma motywacji i dzień nauczania będzie dniem straconym, to odpuszczam. W Hiszpanii zadaje się dzieciom 10 razy więcej, więc przestałam narzekać na polską szkołę online. Zosia zyskuje dodatkowo naukę języka hiszpańskiego. Rozmawiam z nią w tym języku, ogląda bajki dla dzieci po hiszpańsku, a jednym z nieodłącznych elementów hiszpańskiej kultury jest gotowanie. Zosia potrafi już upiec tortilla espaniola i przyrządzić paellę. Taka umiejętność może być w życiu też przydatna.

Jak wygląda codzienność w Hiszpanii? Jakie są zakazy?

Wolno wychodzić tylko do lekarza i to w sprawie nagłej, na pogotowie, do apteki i po zakupy pierwszego stopnia, czyli po chleb, mleko, mąkę. Jeśli policjant cię złapie to ma prawo sprawdzić, co masz w torbie. Musisz przedstawić rachunek. Nie wolno spotykać się w większym gronie osób. Moja sąsiadka, z która jesteśmy oddzielone płotem na tarasie, nie może przejść przez ten płot do mnie. Pewnego dnia, gdy rozwieszałyśmy obie pranie policja, która pilnuje naszej okolicy zwróciła nam uwagę, że stoimy za blisko. Kiedyś pewnie bym się wkurzyła. Ale życie nauczyło mnie już pokory, więc odpowiedziałam: "Przepraszam, oczywiście" i odsunęłam się dalej. Policjanci byli w maskach i rękawiczkach. Na zewnątrz musimy nosić maseczki. Od dawna nigdzie nie można ich kupić. W ubiegłym tygodniu była akcja w Hiszpanii. Rozdano 10 milionów jednorazowych maseczek za darmo. Po jednej sztuce na osobę. Już w połowie marca był problem z ich zakupem, więc wpadłam na pomysł maseczek domowej roboty z podpasek ze skrzydełkami. Z zewnątrz zakrywam apaszką. Pamiętam, jak starsza pani wyzwała mnie kiedyś w sklepie od dziwolągów. Siałam w miasteczku panikę, bo byłam, wtedy jedyną, która chodziła w maseczce. Teraz już nikogo to nie dziwi. Kiedy idę sama nad morzem to zdejmuję.

Jak nastroje Hiszpanów w porównaniu z Polakami?

W Hiszpanii nie było takiego poruszenia pospolitego, jak w Polsce. Chodzi mi o zbiórki pieniędzy na sprzęt dla medyków. Były jakieś pojedyncze zrywy, ale po Hiszpanach czy Rosjanach mieszkających tutaj na wybrzeży spodziewałabym się czegoś bardziej spektakularnego. Jest tutaj dużo zamożnych ludzi. Hiszpanie to ludzie, którzy żyją tu i teraz. Są wiecznie uśmiechnięci, nawet w tak trudnych czasach. Hiszpania żyje z turystyki, w zeszłym roku ten kraj odwiedziły 84 miliony ludzi. Z prognoz jednak wynika, że w tym roku turystyki nie będzie. Jest więc powód do zmartwień. Podaje się, że 30 proc. hoteli, a myślę, że nawet więcej będzie zamkniętych. Mówi się o renesansie turystyki lokalnej. Taki trend panował w Hiszpanii w latach 50. ubiegłego wieku. Pozytywny duch w tym narodzie jednak nie ginie. I plotkarski też. Każdy kto czyta prasę, czyta magazyn o gwiazdach "Hola!". Teraz pojawiają się w nim plotki o tym, co celebryci robią w czasie pandemii. Wszyscy się tym ekscytują. Z kolei w telewizji hiszpański minister zdrowia podaje codziennie statystyki: ile osób zachorowało, ile zmarło, ile wyzdrowiało. Do niedawna jeszcze to oglądałam. Teraz staram się odcinać od złych wiadomości. To potęguje poczucie strachu i odbiera siły. Włączam więc w telewizji kanały ze starymi filmami hiszpańskimi. Codziennie o 20.00 ludzie wychodzą i klaszczą na balkonach dla medyków. Również powstał już hymn "Resistire" (z hiszp. przeżyję), który śpiewa znany piosenkarz i ludzie puszczają ten hymn na balkonach. Każda gwiazda chciałaby teraz wymyślić kolejny, który stanie się hitem.

Czego najbardziej brakuje Hiszpanom?

Towarzystwa, biesiadowania. Dla nich zamknięcie w domach to katastrofa. Hiszpanie zazwyczaj spędzają większość czasu na zewnątrz - w restauracjach, w kawiarniach, na plaży. Zostali teraz odcięci od tego, co sprawia im największą przyjemność. Ten przymusowy detoks ma też inną ciemną stronę.

Justyna Tomańska, archiwum prywatne
Justyna Tomańska, archiwum prywatne Justyna Tomańska, archiwum prywatne

Jaką?

Przemoc domowa staje się problem w czasie pandemii na całym świecie, ale tutaj w Hiszpanii jest to szczególnie widoczne. Trzeba pamiętać o tym, że Hiszpanie mają mocny temperament. Szybko się irytują, a zamknięci w czterech ścianach jeszcze szybciej. W większości mężczyźni, ale również i kobiety. Byłam świadkiem aktu przemocy domowej w czasie pandemii i zgłosiłam to na policję. Od lat w Hiszpanii jest to problemem. Sprawdziłam statystyki i tylko w pierwszym kwartale 2020 było zgłoszonych 40 tysięcy ofiar przemocy domowej.

Strach się bać hiszpańskiego męża? Byłaś związana z Hiszpanem.

Mój mąż był oazą spokoju. Nie każdy Hiszpan jest agresorem. Poza tym miałam wtedy dwadzieścia parę lat i nie bałam się niczego (śmiech). Byliśmy razem osiem lat. Problemem była moja teściowa. Matka kura, która wtrącała się i nas kontrolowała. Tak to wtedy przynajmniej widziałam, ale dzisiaj uważam, że to było mylne wrażenie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że matka mojego męża troszczy się o niego i o mnie. Drażniło mnie, że dzwoni codziennie z pytaniem: "Co słychać?". Mnie wtedy sodówka uderzyła do głowy, bo prowadziłam dużą firmę, zarabiałam pieniądze i odleciałam. Nasze małżeństwo się rozpadło. Planując w tym roku przyjazd do Hiszpanii, chciałam wybrać się do Madrytu i odwiedzić byłą teściową. Chciałam ją przeprosić. Koronawirus pokrzyżował mi plany, ale napisałam do byłej szwagierki i odpisała mi na Instagramie. Nie pamiętam, kiedy wylałam tyle łez. Wróciły wspomnienia. Poprosiłam ją, aby przekazała rodzinie byłego męża, że jestem tutaj i że myślę o nich. Każde z nas ma już swoje nowe rodziny. Chciałam jednak symbolicznie się pożegnać. Czułam taką potrzebę. Dopiero kiedy sama stałam się mamą, widzę, że matki wszystkich narodów są takie same. Wszystkie pragną dobra dla swoich dzieci.

Czymś jednak matki hiszpańskie muszą się różnić od polskich.

Na początku mojego pobytu w Hiszpanii wydawało mi się, że za bardzo krzyczą na dzieci. One jednak tak głośno mówią. To, co nam Polakom wydaje się krzykiem, Hiszpanie uważają za normalną rozmowę. To jest ten gorący hiszpański temperament! Muszę przyznać, że tutaj dziecko częściej niż u nas dostanie w tyłek. Ogromnym nietaktem jest wtrącanie się w takie sytuacje. Popełniłam go nie raz. Byłam świadkiem na ulicy, jak matka bije dziecko i odezwałam się, choć mój mąż zwrócił mi uwagę: "nie wtrącaj się". Do tej pory mi zostało i nadal się wtrącam. Mam temperament "południowca", który nie kryje się ze swoimi emocjami.

Czyli lubisz, jak "wrze w kociołku"?

Można tak powiedzieć. Lubię słońce i kolory. Chcę się cieszyć życiem! Skończyłam właśnie 45 lat i chyba czas najwyższy (śmiech). Odpowiada mi tutejsza kultura. W Hiszpanii dzieci chodzą po 22 z rodzicami do restauracji. Tak są wychowywane. Rodzice siedzą przy stole, jedno dziecko siedzi w specjalnym krzesełku obok, a drugie śpi w wózku. Dorośli chodzą potem do pracy na 9, między 14 a 17 mają siestę, a potem wracają znowu do pracy. Wieczorem za to idą smakować życie. I to całą rodziną. Na razie nie ma mowy o chodzeniu do restauracji, ale wczoraj podano w wiadomościach, że od 26 kwietnia dzieci będą mogły wychodzić na godzinę na zewnątrz na odległość jednego kilometra od domu. Na spacer, na rower. Co za radość!

Przeczytaj też pozostałe rozmowy z naszego cyklu "Matka Polka za granicą" >>>

Więcej o: