"Religia przejmuje kontrolę nad szkołą. Nie może być tam dłużej nauczana" [LIST DO REDAKCJI]

Religia w szkołach wywołuje coraz więcej kontrowersji. Licealiści masowo rezygnują z tych zajęć. Jedna z nauczycielek przyznała, że katecheza zdominowała polską szkołę. "W 1989 roku nastąpił zwrot w relacjach uczeń-katecheta" - pisze w liście, który otrzymała redakcja edziecko.pl.

Szanowna Redakcjo,

uważam, że religia nie może być dłużej nauczana w szkole i to jeszcze w wymiarze dwóch godzin tygodniowo. Pamiętam, jak religia w szkole pojawiła się po raz pierwszy, w mojej klasie siódmej jako novum w Polsce po 1989 roku.

Przed 1989 rokiem w salkach kościelnych ze względu na brak czasu proboszcza i brak katechetów pracujących non profit katecheza odbywała się rzadko, a w szkole od razu pojawiła się w wymiarze dwóch godzin tygodniowo kosztem innych przedmiotów. Od tego momentu nastąpiła zmiana w relacjach między uczniami a katechetą (często przypadkowym człowiekiem z ulicy bez uprawnień, którego szybko uczniowie odebrali jako "mięczaka"). To poskutkowało stopniową również pogardą względem innych nauczycieli.

"W liceum nie było lepiej, ksiądz nie raz wyrzucał nas z lekcji" 

W liceum nie było lepiej. Ksiądz nie raz wyrzucał nas z lekcji za złe zachowanie. Szczególnie chłopcy go nie oszczędzali, pytali o to, jak często masturbuje się pod prysznicem, i tak dalej. Dziś ksiądz jest "prawą ręką biskupa". Dlatego, aby nadać większą rangę katechezie, z czasem religia wylądowała na świadectwach szkolnych i obecnie wlicza się do średniej ocen.

Obecnie religia przejmuje kontrolę nad szkołą. Dyrektor nie zarzuci nic katechetce, bo ona poskarży się proboszczowi i dyrektor może wylądować na dywaniku, nawet u biskupa. Mało kto wie, że bezpośrednim przełożonym prowadzącego religię nie jest dyrektor szkoły, a biskup.

Podczas rad pedagogicznych zdanie katechety jest bardzo ważne. Np. nie można uwzględnić w gazetce szkolnej tematu o Halloween czy o Harrym Potterze, bo zaraz katecheta się przyczepi. W szkole jest wiele uroczystości o podłożu religijnym. To m.in. rekolekcje, które nic nie wnoszą. Większość uczniów (nawet tych najmłodszych) robi sobie wtedy trzy dni wolnego, a dla uczniów nieuczęszczających na religię nie prowadzi się wtedy zajęć, bo wszyscy nauczyciele czy chcą, czy nie chcą, muszą ten czas, spędzić ze swoimi klasami w kościele, uczestnicząc w rekolekcjach.

Rok temu, gdy po Polsce wędrował obraz maryjny, cała szkoła poszła do kościoła na adorację podczas lekcji. Wszyscy - nawet ci niewierzący.

"Zmusza się nauczycieli do organizacji jasełek kosztem innych lekcji"

Nauczycieli uczniów klas tzw. komunijnych zmusza się do organizowania jasełek kosztem lekcji takich jak język polski czy matematyka, bo "katecheta nie ma na to czasu na religii".

W każdej klasie z roku na rok przybywa dzieci, które nie chcą chodzić na religię. Oni często muszą tułać się po szkole, bo nie ma możliwości, aby religia w każdej klasie była na początku lub końcu zajęć, bo jest jeden katecheta.

Szkoła w Polsce się cofa. Jest miejscem rządowej propagandy i, mimo iż większość uczniów i rodziców przyznaje, że nie praktykują wiary, to wysyłają dzieci na religię, pierwszą komunię świętą czy bierzmowanie, aby w środowisku lokalnym nie narażać się na dyskryminację. Dopiero w szkołach średnich młodzież potrafi mówić o tym głośno i rezygnuje z udziału w religii. 

Niestety szkoła w Polsce często dyskryminuje uczniów przez wiele kwestii (wiara, inna narodowość, kolor skóry, inne poglądy niż większość Polaków, czy orientacja seksualna). Dlatego też młodzież od klasy siódmej wzwyż wcale nie tęskni za nauką stacjonarną: stresem płynącym od nauczycieli czy prześladowaniami rówieśniczymi.

*Cytaty pochodzą od autora listu (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

Zobacz też: Licealiści rezygnują z religii. "Gdy się wypisywałem, katechetka zapytała, czemu biorę rozwód z Jezusem".

Zobacz wideo "Polityka w Kościele jest problemem"
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.