"Codziennie widzę z energetykami uczniów z czwartej klasy". Nauczyciele mają związane ręce: Rodzice sobie nie życzą

Czy napoje energetyzujące szkodzą młodym ludziom? Szkodzą, podobnie jak dorosłym. Czy młodzi ludzie kupią je bez problemu? Kupią. Problem zauważają także nauczyciele, jednak sami z żalem przyznają, że mają związane ręce.

Czeka nas rewolucja na rynku spożywczym? Według szumnych zapowiedzi ministra sportu Kamila Bortniczuka posłowie planują nowelizację, w myśl której sprzedaż tzw. energetyków ma być zakazana dla osób poniżej 18. roku życia. Zostałyby także wprowadzone silne restrykcje dotyczące reklamy tych produktów. Choć jednak, jak dowiedziała się dziennikarka Zdrowie.gazeta.pl, resort "nie prowadzi żadnych prac legislacyjnych dotyczących napojów energetyzujących", to jednak może powinien?

Po więcej wiadomości zajrzyj na Gazeta.pl >>>>

Zapytaliśmy nauczycieli, czy z ich perspektywy spożycie napojów z kofeiną stanowi problem. Pedagogów nie dziwi ich dyskusja o zakazie sprzedaży, wręcz uważają ją za bardzo potrzebną. Problem widzą już od dawna i to u coraz młodszych osób. Niestety, rodzice nie interweniują. Nastolatek z puszką "energola" to powszechny widok, jednak pedagodzy "mają związane ręce" - mówi nam nauczycielka z jednej z warszawskich podstawówek. 

Zmiana prawa jest potrzebna. Obserwuję to codziennie, a uczę w szkole podstawowej. Gdy widzę na korytarzu, że ktoś pije, to zwracam uwagę. Nie mogę mu ani zabrać napoju, ani wylać do zlewu - gdzie zaczyna się jego własność, tam kończą się moje uprawnienia

Podkreśla, że tego typu napojów nie można kupić w szkolnym sklepiku, nie stanowi to jednak problemu. Wystarczy wyjść 100 metrów za bramę. 

Codziennie widzę w sklepie przy szkole, jak dzieci nawet z czwartej klasy oprócz batonika dorzucają sobie do koszyka także puszkę napoju energetycznego

Podobnego zdania jest nauczyciel ze szkoły w niewielkiej miejscowości z północnowschodniej części Mazowsza. "Nie wiem, czy dzieci zdają sobie sprawę, że mają one w sobie dużo kofeiny, tauryny i guarany, co działa pobudzająco. Myślę, że kupują je, bo jest to "modne". Poza tym zauważyłem, że uczniowie piją mało wody. W plecakach jest więcej coli i soków z dużą zawartością cukru".

W sklepikach szkolnych nie ma napojów energetycznych, jednak przez to, że w sklepach są one ogólnodostępne, to dzieci je kupują i piją. Uczniowie nie krępują się i biorą je także do szkół. Szczególnie zauważalne jest to u ósmoklasistów

A jak to widzą sami uczniowie? Zdaniem uczennicy jednego z warszawskich liceów problem dotyczy zwłaszcza podstawówek. 

W moim liceum rzadko widzę na korytarzach ludzi z puszkami energetyków. Raczej popularna jest kawa. Prawie każdy ma swój kubek termiczny. Co innego, gdy byłam w podstawówce. W siódmej czy ósmej klasie energetyki były na porządku dziennym

Energetyki są powszechnie dostępneEnergetyki są powszechnie dostępne Shutterstock/Shanti Hesse

Nauczycielu, nie wtrącaj się!

Nauczycielka z Warszawy zwraca uwagę, że nie zawsze dominowała tego typu narracja wobec napojów energetyzujących. Przypomina czasy, kiedy to nawet na colę w puszce krzywo patrzono. 

W czasach gimnazjum było nieco inne podejście. Jako nauczyciele aktywnie tępiliśmy spożywanie energetyków. Teraz jednak rodzice zmienili swoją narrację, a i my swoje działania. Teraz to, co dziecko je, pije, co ma w telefonie to jego prywatna sprawa. Mamy nie wtrącać się w ich życie. To nie jest dyspozycja, która przyszła od dyrekcji, ale pewien trend, który tworzy się przez lata interakcji z rodzicami. Te często nie są przyjemne. Dlatego nauczyciele wolą się nie wychylać, żeby potem nie musieć się męczyć z krytyką czy uwagami opiekunów

Podobną tendencję zauważył nasz drugi rozmówca. 

My raczej nie zwracamy uwagi i nie zakazujemy im spożywania tych niezdrowych napojów. To rodzice powinni edukować. Jeśli zaczepię dziecko i każę mu to wylać, to prawdopodobnie dostanę miano czepialskiego nauczyciela
Zobacz wideo "Co jest złego w tym, że uczeń sprawdzi coś w internecie? Kwestia, żeby umiał zweryfikować znalezione informacje

"Czepialskich" brak, wiedzy brak, szkodliwe skutki obecne

Nauczyciele zwracają uwagę, że jeszcze dekadę temu pedagodzy zapraszani byli regularnie na różnego rodzaju szkolenia czy warsztaty dotyczące profilaktyki wobec narkotyków, dopalaczy, alkoholu. Dziś podobnych kursów już nie ma, a ta tematyka zniknęła także z programu nauczania. Skoro jednak obecnie dominuje trend, że szkoła uczy, a wychowują rodzice, to właśnie im przydałoby się kilka lekcji dotyczących szkodliwości energetyków. Nie są to napoje obojętne dla naszych organizmów, zwłaszcza dla tych poniżej 18. roku życia. 

Przykładów szkodliwości "energoli" nie trzeba daleko szukać. Jakiś czas temu pisaliśmy o 13-latce, która trafiła do szpitala przez wypicie takiego napoju. Dziewczynka zasłabła i dostała tachykardii. 

Spytaliśmy pediatrkę dr Ewę Miśko, dlaczego energetyki są dla dzieci tak niebezpieczne. Lekarka wyjaśniła, że "dorosła wątroba inaczej metabolizuje kofeinę. Organizm dziecka do takiej dużej ilości kofeiny nie jest przyzwyczajony". Jeszcze bardziej na wyobraźnie działają słowa Katarzyny Kalinko, specjalistki chorób wewnętrznych i toksykologii klinicznej ze Szpitala Praskiego w Warszawie:

Znaczne przedawkowanie kofeiny może doprowadzić do śmierci

Brak ostrzeżeń

Gdy w 1995 roku napoje energetyzujące zostały dopuszczone do sprzedaży, opakowaniach producenci musieli obowiązkowo umieszczać informację: "Produkt przeznaczony dla osób dorosłych". Obecnie, zgodnie z prawem Unii Europejskiej, ostrzeżenie to jest znacznie złagodzone i brzmi: "Nie zaleca się stosowania u dzieci". Czy wchodzące w dorosłość dziecko uważa się za dziecko? Odpowiedź jest jednoznaczna, dlatego nie wydaje się, że tego typu komunikat zniechęci czwartoklasistę do zakupu atrakcyjnej wizualnie i popularnej wśród rówieśników puszki. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.