Palenie pępowiny. Starożytna praktyka, do której matki wracają coraz częściej. Czy to bezpieczne?

Świeżo upieczone mamy coraz częściej rezygnują ze zwykłego przecinania pępowiny na rzecz przerwania jej za pomocą ognia. Czy ten starożytny rytuał ma ukryty sens i nie naraża maleństwa na niebezpieczeństwo? Okazuje się, że palenie pępowiny ma znaczący wpływ na dziecko.

Odcinanie pępowiny za pomocą płomienia to praktyka szeroko stosowana w starożytności w wielu kulturach. Została wyparta przez mechaniczne przerywanie jej za pomocą szczypiec i nożyczek, jednak coraz więcej mam decyduje się na "ognisty rytuał". Jak to przebiega i jaki to ma sens?

Podczas przepalania pępowiny, przy matce i noworodku gromadzą się najbliżsi, by wspólnie przeżywać tę chwilę. Najczęściej pępowinę przepala ojciec dziecka lub starsze rodzeństwo. Jedno jest pewne - ten moment ma w sobie ukrytą magię

Dziecko połączone pępowiną z łożyskiem, czuje z nim coś w rodzaju więzi - traktuje je jak część własnego ciała. Mechaniczne odcinanie pępowiny sprawi, że malucha błyskawicznie pozbawi się tej więzi. Palenie pępowiny trwa dużo dłużej - nawet do 20 minut, dlatego też dzieci podczas tego rytuału są spokojniejsze, bo "mają czas pożegnać się ze źródłem życia, z którego korzystały w łonie matki". Podczas tego procesu, matki pierwszy raz przystawiają noworodka do piersi i to swoisty moment "przejścia" na pokarm zewnętrzny. 

 

Co na to lekarze?

Lekarze nie wskazują żadnych możliwych zagrożeń, które niesie za sobą przepalanie pępowiny, pod warunkiem że cały proces przebiega w sterylnych warunkach. Do palenia pępowiny używa się wyłącznie świec z wosku pszczelego, a samo spalanie pępowiny odbywa się nad pudełkiem, do którego spływa wosk. Proces ten więc nie zagraża dziecku w żaden sposób, a jedynie skraca czas separacji między dzieckiem, a łożyskiem. Co więcej, podczas przepalania pępowiny, do ciała dziecka dociera więcej cennej krwi z łożyska, niż w przypadku mechanicznego przecięcia. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA