Codziennie fotografowała swoją bliznę po cesarce. "Nikt mnie na to nie przygotował"

Niektórym może wydawać się, że blizna po cesarce to nic takiego - tylko niewielka rana, która szybko się zagoi. Prawda nie jest jednak zupełnie inna. Pewna mama postanowiła podzielić się swoją historią i codziennie fotografowała bliznę. Efekty opublikowała na Instagramie.

Jules Theis to influencerka, która na Instagramie publikuje przede wszystkim parentingowe treści. Jest szczęśliwą mamą trójki dzieci. Najmłodsze na świat przyszło po cesarskim cięciu. Jak sama mówi, chciała przygotować się do tego wydarzenia i oswoić się z widokiem rany. Na zdjęciach z internetu widziała tylko całkiem wygojone blizny i brzuchy z opatrunkami. Nie przygotowało jej to na zetknięcie się z rzeczywistością - blizna po cesarce nie jest estetyczna, tylko całkiem nieprzyjemna dla oka. Influencerka postanowiła fotografować ją, by oszczędzić przyszłym mamom szoku.

Zobacz wideo Jak zrzucić brzuch po ciąży?

Więcej ciekawych artykułów parentingowych znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Blizna po cesarce szokuje. Influencerka codziennie ją fotografowała

Widok blizny zaskoczył młodą mamę. Nie spodziewała się tego, co zobaczyła po zdjęciu opatrunku. Nie była gotowa na siniaki i bliznę, ani na to, że jej brzuch się mocno zmienił. W miejscu cięcia zbierała się limfa, a wokół szwów można było dostrzec siniaki. Ciało nosiło też żółte ślady po płynach dezynfekcyjnych. Przez długi czas miała poczucie, że ciało nie jest jej, że po urodzeniu dziecka straciła coś ważnego.

Jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałam, że będę codziennie cierpieć. Nikt mi nie powiedział, że będę mieć wewnętrzne szwy, aby utrzymać macicę, co bolało bardziej niż samo nacięcie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wyczerpujący był proces gojenia i uważam, że trzeba kobietom o tym powiedzieć wcześniej

- napisała na swoim Instagramie. Zdjęcia nie mają przerażać. Celem Jules było fizyczne i psychiczne przygotowanie przyszłych mam do narodzin dziecka w taki sposób. 

 
 

"Nikt mnie nie ostrzegał przed infekcją, dopóki sama jej nie miałam"

Instagramerka stwierdziła, że nie była zupełnie przygotowana do tego, co ją czeka. Nie spodziewała się, że blizny po cesarce stają się czerwone, fioletowe i brązowe kilka miesięcy po operacji. Nie wiedziała, że mogą pojawić się tam siniaki.

Nikt mnie nie ostrzegał przed infekcją, dopóki sama jej nie przeszłam

- napisała. Influencerka podkreśliła, że jej rany stale się goją i sama wraca do zdrowia po tak poważnej operacji. Chociaż podkreśla, że rekonwalescencja jest bardzo trudna. Po trzech miesiącach od cesarki blizna nadal ma czerwono-fioletowy kolor i nie przypomina tych, które możemy znaleźć w internecie - całkiem wygojonych i ledwie widocznych. Dlaczego nie widzimy tego wszystkiego publicznie? Jules tłumaczy, że prawdopodobną przyczyną jest całkowity brak normalizacji tego aspektu.

Przez to czujemy się tak, jakbyśmy były jedyne. A tak wcale nie jest. Wiedz, że nie jesteś sama (...). Ja też uczę się akceptować moje ciało

- dodała. Chociaż blizny nie wyglądają dobrze, to dla Jules są niczym rany wojenne, które są dowodem na to, ile przeszła. Pokazują, że jej ciało jest cudowne i będzie za nie wdzięczna.

 
 
Więcej o:
Copyright © Agora SA