Słowa, które słyszymy jako dzieci, kształtują to, kim jesteśmy jako dorośli - tak w jednym z wywiadów mówi Shannon Moroney, terapeutka specjalizująca się w traumie, matka bliźniaczek i autorka książek:
Zbyt wielu moich klientów pamięta dokładnie słowa, których używano wiele lat temu, by ich poniżać, umniejszać im lub znieważać
Najczęściej ludzie przychodzą na terapię jako dorośli, by obalić nieprawdziwe przekonania o sobie [zapamiętane jako dziecko - przyp. red], która teraz sieją spustoszenie w ich dorosłym życiu.
Terapeutka w jednym z wywiadów podzieliła się trzema zdaniami, których nigdy nie powiedziałaby swoim córkom. Oto one:
Dziecko potrafi naprawdę intensywnie wyrażać swoje emocje, jeśli chodzi o najmniejsze rzeczy. Wszystko dlatego, że nie opanowało jeszcze strategii na inne rozładowanie napięcia. Bywa więc, że krzyczy rozdzierająco z powodu rozlanego mydła, zgubienia ulubionej maskotki czy podania nieodpowiednio przygotowanego posiłku.
Mimo to powstrzymajmy się od zniewagi skali tych uczuć.
Kiedy unieważniamy czyjeś uczucia, uczymy go, by o nich nie mówił i ich nie okazywał
Zamiast tłumić emocje dziecka, warto pokazać mu, jak możemy sobie z nimi poradzić. Zastosować techniki, które dla nas są dostępne, a dla dziecka jeszcze nie. Pooddychać, klęknąć przy dziecku i powiedzieć: Widzę, że twoje uczucia teraz są bardzo silne. Może spróbujesz mi powiedzieć, jak się czujesz? Czy mogę pomóc ci je zrozumieć?
Zamiast nakazywać dziecku, by zatrzymywało łzy, warto podarować mu przestrzeń i pełne na nie przyzwolenie.
Płacz z pozornie błahego powodu, może oznaczać, że dziecko dotarło do granicy, a u podstaw jego stanu leży coś poważniejszego niż to, co akurat się wydarzyło. Przykład podany przez terapeutkę:
Dziecko odrabia lekcje, łamie się ołówek. Dziewczynka ma wilgotne oczy, temperuje ołówek, a łzy zaczynają spadać coraz gęściej. Jest wysoce prawdopodobne, że to nie ołówek jest przyczyną jej smutku, a coś, co wydarzyło się tego dnia w szkole lub poza nią. Problem może okazać się poważniejszy, niż przypuszczamy.
Jeżeli w takiej sytuacji rodzic powie "nie płacz, to tylko ołówek", dziecko może zamknąć się na rodzica i na dopuszczenie smutku do samego siebie. Takie słowa mogą sprawić, że ta dziewczynka będzie bardziej skłonna do internalizacji wszelkich prawdziwych uczuć, które leżą u podstaw problemu.
Muszę zmienić to, kim jestem, aby być wystarczająco dobrym
To właśnie słyszy dziecko, kiedy rodzic stoi przed lustrem, wciągając brzuch i mówi, że znowu przytył. Albo kiedy odmawia sobie kolejnej kanapki, by nie mieć fałdki na brzuchu. Wszelkie komentarze kierowane bezpośrednio w stronę dziecka również mogą mieć znaczenie. Epitety takie jak: pucołowaty, grubasek lub odwrotnie: modelka, chudzielec nie wnoszą nic wartościowego do oceny dziecka, a mogą ją w przyszłości zaburzyć. Uczą dziecko, że ma postrzegać swoją wartość przez pryzmat tego, jak wygląda jego ciało. A to droga donikąd.