Paragon grozy nad Bałtykiem. Dziecko miało ochotę na rybę. Mama pokazała, ile zapłaciła

Każdego roku w wakacje powraca temat paragonów grozy. W 2022 roku nie mogło być inaczej, tym bardziej że ceny towarów i usług wzrosły o 15,6 proc. Na Twitterze pojawia się coraz więcej zdjęć pokazujących, ile musimy zapłacić za posiłki w nadmorskich miejscowościach. Ostatnio swoim rachunkiem podzieliła się mama, która zabrała dziecko na rybę.

Więcej na temat wakacji w Polsce przeczytasz na Gazeta.pl.

Paragon grozy opublikowany przez panią Agatę pochodzi ze smażalni na Wybrzeżu Słowińskim. Restauracja słynie z dobrej jakości ryb "prosto z kutra". Nic dziwnego, że mama zabrała tam dziecko, kiedy miało ochotę na typowo nadmorski obiad. Zamówili łososia z frytkami i surówką. Problemem okazało się to, że pracownicy lokalu nie zapytali, o gramaturę ryby. Kiedy kobieta otrzymała porcję, przeżyła szok. W jeszcze większe osłupienie wprawił ją paragon.

Zobacz wideo Smażona ryba - przywołaj nadbałtyckie wspomnienia

Paragon grozy nad Bałtykiem

W tym roku ceny ryb nad polskim morzem wzrosły nawet o kilka złotych za 100 g. Związane jest to z wysoką inflacją. "Gazeta Wyborcza" sprawdziła, ile średnio trzeba zapłacić za konkretne gatunki ryb w nadmorskich restauracjach. Według ich danych 100 g dorsza kosztuje 13-16 zł, podobne ceny są za pstrąga i sandacza. Halibut kosztuje 15-18 zł za 100g, a najdroższy jest łosoś. Jego cena może wynosić nawet 25 zł za 100 g. 

Po pierwsze surowiec jest coraz droższy. Do tego doszły podwyżki cen prądu, gazu, wody, śmieci. W moim przypadku również czynsz poszedł w górę. Nie ma co się dziwić, że jest drożej

- wyjaśniał "Gazecie Wyborczej" właściciel gdańskiej smażalni.

Mama, która zabrała dziecko na obiad, wybrała najdroższą z opcji. Na talerzu znajdowało się pół kilograma łososia, a kilogram tej ryby wyceniono na 190 zł. Do tego frytki i surówka po 8 zł. Cały posiłek wyniósł kobietę 114 zł. Problemem nie była dla niej jednak cena ryby, a to ile nałożono jej na talerz.

Dla mnie to jest tzw. paragon grozy. I nie ma to nic wspólnego z inflacją, a raczej z cwaniactwem. Dziecko miało ochotę na rybę nad morzem. Pani postanowiła przygotować... 0,5 kg (!) świeżej ryby dla chłopca. Ps. Przyznaję, że cena za kg też powala jak u rybaka i bez pośredników

- napisała pod zdjęciem rachunku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.