Jak wygląda siedzenie matek w domach? SPRAWDZAMY I LICZYMY GODZINY "NICNIEROBIENIA"

Pracodawcy żalą się w mediach, że kobiety rzucają pracę, bo wolą siedzieć w domu na 500 plus. Tomasz Limon z Pracodawców Pomorza powiedział nawet, że kobiety nie będą pracowały za 1,5 tys. zł, skoro tyle samo dostają na trójkę dzieci z rządowego programu, a mogą siedzieć w domu i nic nie robić. Sprawdzamy, jak wygląda nicnierobienie matek.
Matki 500 plus Matki 500 plus grafika: Marta Kondrusik

Jak wygląda siedzenie matek w domach? SPRAWDZAMY I LICZYMY GODZINY "NICNIEROBIENIA"

Obowiązki domowe to nie praca?

Sprzątanie, gotowanie, pranie, zakupy, prasowanie, opiekowanie się dziećmi - to czynności, które muszą być wykonywane codziennie. Inaczej dom i rodzina przestaną istnieć. Podczas gdy pracę zawodową łatwo jest wycenić, tak praca wykonywana w domu często jawi się jako obowiązek. Obowiązek, który należy zwykle do kobiet.

Główny Urząd Statystyczny co dwanaście lat bada tzw. budżet czasu. Dzięki tym badaniom wiemy, ile czasu spędzamy na wykonywaniu różnych czynności. Jeżeli przyjrzymy się młodemu pracującemu małżeństwu z małymi dziećmi bez obowiązków opiekuńczych wobec osób dorosłych, zauważymy, że w takim układzie kobiety pracują o 30 proc. dłużej niż mężczyźni. Oznacza to, że na 100 godzin pracy mężczyzny przypada 130 godzin pracy kobiety.

Żadna gospodarka nie da rady funkcjonować bez nieodpłatnej pracy matek

Za pracę wykonywaną w domu nie ma wynagrodzenia, bo trudno wszystko w życiu postrzegać jako usługi. Czas spędzony z dziećmi, opieka nad nimi wydają się niektórym wyłącznie budowaniem relacji. Wynagrodzeniem za prace domowe ma być wyłącznie szczęście i radość rodziny. Niepracująca zawodowo mama poświęca przynajmniej 40 godzin tygodniowo na opiekę nad dziećmi. Gdyby pokusić się i przeliczyć to na pensje legalnie zatrudnionej niani, trzeba by było jej zapłacić ponad 1000 zł tygodniowo, czyli około 4 tys. miesięcznie.

Ale kobieta w domu zajmuje się nie tylko dziećmi. Na głowie ma jeszcze pranie, sprzątanie, gotowanie, robienie zakupów. Wartość nieodpłatnej pracy kobiet, w zależności od gospodarki, waha się od 20 do ponad 50 proc. PKB. Według dr Beaty Mikuty, autorki pracy "Studia nad wartością pracy domowej w mieście i na wsi", wartość nieodpłatnej pracy kobiet w naszym kraju to 23 proc. PKB. Żadna gospodarka nie jest w stanie funkcjonować bez darmowej pracy wykonywanej przez kobiety na rzecz rodziny.

Ile godzin tygodniowo (od poniedziałku do piątku) mamy poświęcają na prace domowe i opiekę nad dziećmi? Policzyliśmy. Wynik? Sami zobaczcie.

Matki: siedzą w domu, nic nie robią Matki: siedzą w domu, nic nie robią Grafika: Marta Kondrusik

Kasia z Kielc, 28 lat: trzy lata nie pracowała zawodowo, zajmowała się synem i domem

Kasia: Nie pracowałam przez pierwsze trzy lata życia Maksa. Byłam zostawiona sama z dzieckiem, bo ojciec Maksa pracował wyjazdowo i wracał tylko na weekendy.

Jeśli jest się osobą zorganizowaną i zawziętą, to wszystko można samej z domem i z dzieckiem ogarnąć, trzeba tylko chcieć. Najgorsze były momenty, gdy w tym ''zorganizowaniu'' pojawiało się coś niespodziewanego, np. choroba. Totalne wyczerpanie organizmu, który o każdej porze dnia i nocy musi być w gotowości, bo dziecko chore i źle się czuje.

Najbardziej denerwująca była ta monotonia życia codziennego. Co rano wstawanie, odsuwanie rolet i uzmysławianie sobie, że się ma dzień świstaka. Ubieranie, śniadanie, karmienie, później obiad, sprzątanie, prasowanie i wciąż absorbujące uwagę dziecko. I tak aż do wieczora. Wtedy oddech i sen.

A, statystycznie, jak wyglądał mój tydzień, kiedy ''tylko'' zajmowałam się dzieckiem? Okropne wspomnienia, ale po kolei...

Prasowanie: 5 godz. tyg.

Sprzątanie: 6 godz. tyg. To odkurzanie, mycie podłóg. Maks miał refluks, wymiotował strasznie, codziennie musiałam dokładnie sprzątać dom.

Robienie zakupów: 5 godz. tyg. Zakupy oczywiście w towarzystwie dziecka.

Gotowanie: 12 godz. tyg. Gotowałam w czasie, kiedy Maks spał lub kiedy próbował się samodzielnie bawić. Każda drzemka dziecka była momentem na zrobienie czegoś użytecznego. Tekst ''śpij, jak dziecko śpi'' totalnie się nie sprawdza.

Zmywanie: 7 godz. tyg. W moim przypadku to osobna kategoria. Po kilkanaście razy dziennie: mycie, sterylizowanie, wyparzanie itp.

Opieka nad Maksem: min. 40 godz. tyg. W tygodniu, kiedy mój partner był w delegacji - na pewno 40 godzin, ale w pierwszych miesiącach życia syna więcej, bo jeszcze nocne pobudki i czuwanie.

Liczba przepracowanych godzin w tygodniu: 75

Matki siedzą w domu i nic nie robią? Matki siedzą w domu i nic nie robią? Grafika: Marta Kondrusik

Ania z Mińska Mazowieckiego, 30 lat: mama dziewięciomiesięczne Anieli, jest na macierzyńskim

Ania: W listopadzie wracam do pracy zawodowej. Więc, zdaniem wielu, siedzę teraz w domu i nic nie robię. Jeszcze jakiś najpewniej facet nazwał to urlopem macierzyńskim, bo przecież to takie nicnierobienie.

W tej chwili 24 godziny na dobę jestem mamą, wykonuję związane z tym obowiązki. Jakie?

W skrócie: codzienna pobudka o 6 rano, nie ma weekendów ani wakacji (dodatkowo ok. północy zawsze pobudka na karmienie), ubieranie, przewijanie, śniadanko. Dziewięciomiesięczne dziecko nie je byle czego, wszystko musi być eko, świeże, najlepiej z domowego ogródka. Potem spacer, obiad itd. Do 20-21 wieczorem jestem z dzieckiem, czyli 15 godzin na dobę, z czego 10 godz. dziennie na pewno poświęcam wyłącznie dziecku. Jeśli tydzień liczymy jako pięć dni, to minimum 50 godzin tygodniowo stanowi opieka nad dzieckiem. W weekend jest tatuś, to trochę pomaga.

Podczas drzemek córki sprzątam, gotuję, robię pranie.

Organizowanie i przygotowywanie obiadów dla domowników to w moim przypadku 3 godziny dziennie, czyli gdyby to przeliczyć na tydzień pracy - 15 godzin. Jak jest sezon na robienie przetworów, wówczas więcej czasu spędzam w kuchni.

Pranie zajmuje mi tygodniowo ok. 4 godz.

Prasować nie mam kiedy, więc prasuję rzeczy wtedy, kiedy zamierzam ich użyć, a tak składam pogniecione do szafy. Sprzątam głównie w sobotę, jak jest mąż i zajmie się dzieckiem.

Myślę, że 10 godz. tygodniowo przeznaczam na sprzątanie, na zakupy do domu ok. 5-7 godzin.

Liczba przepracowanych godzin w tygodniu: 85

Wiem, że wychodzi tego sporo, ale wiele z tych rzeczy robię z dzieckiem na ręku lub w wózku, więc opieka nad dzieckiem pokrywa się z obowiązkami życia codziennego.

W domu czasami pomaga mi mąż, ale dopiero gdy skończy pracę, czyli po 18.00. Mam też teściową na dole, czasem pomaga.

Macierzyństwo zaskakuje. Są takie dni, że jest pięknie, czuję się jak taka supermama. Czasem jest jednak tak, że cały dzień przechodzę w umazanym zupką podkoszulku (jak jest to zupka, to nie najgorzej), mijając sterty nieposkładanego prania, zabawek i powywalanych z dolnych półek książek przez raczkujące już dziecko (robi to przynajmniej kilka razy dziennie).

W pracy cały czas powtarzają, że na mnie czekają, ale nie czuję się tam póki co spoko. Przed ciążą wiedziałam, że mam pewną pozycje, że się liczę, teraz wiem, że straciłam przewagę, już nie jestem niezastąpiona... Byłam jedyną osobą w całej firmie, która nie dostała rocznej premii, mimo że pół roku pracowałam i przychodziłam do pracy kilka razy będąc na zwolnieniu i z zagrożoną ciążą.

Czas wolny? Rzadko. Karmię jeszcze piersią, to bywa uciążliwe, dziecko jak chce jeść, to nie ma zmiłuj. W naszym mieście są zajęcia buggy gym, więc czasem uda mi się wymknąć na siłownię. Staram się coś zrobić z tą torbą, która została w miejscu mojego brzucha...

Co robi matka na urlopie macierzyńskim? Co robi matka na urlopie macierzyńskim? Grafika: Marta Kondrusik

Kamila: mieszka w Warszawie, mama 13-miesięcznego synka, nie pracuje zawodowo

Kamila: Nie mam pojęcia, jak to jest zarabiać 1500 zł i musieć dokonywać wyboru czy zostać z dziećmi, czy pracować za to 1500 zł (odniesienie do wypowiedzi pana Limona), ale ten pan chyba nigdy nie spędził w domu całego dnia sam z dzieckiem, nie mówiąc o trójce.

Miesiąc temu skończył mi się macierzyński, teraz jestem na wypoczynkowym, od połowy września idę na wychowawczy.

Jestem mamą dość wymagającego bliskości dziecka, tzw. high need baby. W skrócie: mój syn dużo płacze, dużo chce być noszony i bardzo dużo czasu spędza przy piersi. Generalnie poza mną świat mógłby dla niego nie istnieć. Śpi tylko przy piersi, tylko przy mnie (żadne wózki, łóżeczka itp. nie wchodzą w grę).

Opieki nad synem nie umiem przeliczyć na godziny tygodniowo, bo zajmuję się nim cały czas. Rzadko robię jedną rzecz w tym samym czasie, prawie wszystko robię z dzieckiem na rękach. Kiedy np. syn śpi, leżę obok niego, ale uda mi się w tym czasie zrobić zakupy w internecie.

Zajmowanie się dzieckiem: 60 godz. tyg. (drugie półrocze życia Małego, bez weekendów)

Przygotowywanie posiłków: 3 godz. tyg.

Sprzątanie po posiłkach (syna karmię metodą BLW): 3 godz.

Sprzątanie domu z dzieckiem na rękach: 5 godz.

Pranie: 3 godz. co drugi dzień, oczywiście z dzieckiem na rękach

Robienie zakupów: 6 godz. w tyg. Zakupy robię zazwyczaj w internecie podczas drzemek syna.

Liczba przepracowanych godzin w tygodniu: 80

Czas wolny? Tylko w czasie kąpieli synka. Tym zajmuje się mąż. Mam wtedy pół godziny dla siebie. Wtedy sprzątam po całym dniu lub załatwiam coś pilnego, czego się wcześniej załatwić się nie udało.

Domem i wychowaniem syna zajmuję się razem z mężem. Mąż robi w domu tzw. większe gotowanie, codzienne jedzeniowe zakupy. Nie dzielimy się obowiązkami typu: ja dziś sprzątam, jutro ty, tylko mamy podział na konkretne czynności. Nie mamy niani ani pani do sprzątania. Babcie czasem coś ugotują, ale jest to na tyle sporadyczne, że trudno to zaliczyć do pomocy, chociaż jest to najbardziej nam potrzebna pomoc teraz.

Nikt nam nie pomaga w opiece nad dzieckiem, ponieważ dziecko boi się innych i wszelkie próby pomocy kończą się płaczem. Odkąd jestem niepracującą zawodowo mamą, moje życie bardzo się zmieniło. Wcześniej bardzo dużo pracowałam zawodowo, nie sprzątałam i nie prałam tyle, co dzisiaj, bo też nie było takiej potrzeby. Gotowaniem zawsze zajmował się mąż.

Ile pracuje matka? Ile pracuje matka? Grafika: Marta Kondrusik

Aleksandra: 38 lat, pracująca na pełen etat mama dwójki dzieci

Aleksandra: Pracuję zawodowo codziennie 8 godzin, średnio raz w tygodniu mam także dyżur i wtedy to cztery dodatkowe godziny pracy zdalnie z domu. Piszę także dodatkowo teksty, na które - w zależności od liczby zleceń - przeznaczam od godziny do trzech godzin w tygodniu.

Kiedy dzieci są zdrowe i nie są na wakacjach, wówczas godzinę rano przed wyprawieniem ich do placówek edukacyjnych zmuszamy do mycia się, ubrania, zjedzenia śniadania. Szykuję drugie śniadanie, zawożę do szkoły lub do żłobka (jedno albo drugie - dzielimy się odwożeniem i odbieraniem dzieci z mężem).

Po przyjściu z pracy jestem z nimi od 17 do czasu, kiedy pójdą spać. Staram się chodzić także na siłownię, więc dwa razy w tygodniu przychodzę o 18:30. Zasypiają zazwyczaj około 21:30. Mąż dzieci kąpie, ja usypiam młodsze, on ogarnia starsze dziecko.

W weekendy jesteśmy zazwyczaj cały dzień razem, chyba że babcie biorą dzieci na noc. Ale zazwyczaj nie oddajemy dwójki - jedno dziecko zostaje z nami.

Co robię w domu? Nie funkcjonuję w bajzlu, więc codziennie globalnie ogarniam dom - odkładam zabawki, składam rozrzucone rzeczy, porządkuję kuchnię. Robię też na bieżąco rzeczy, które mi wpadną w oko - jak jest brudna muszla klozetowa, to ją myję, jak jest brudno w mieszkaniu, to odkurzam, jak są brudne lustra, to je czyszczę. Robię pranie - 2-3 razy w tygodniu, rozwieszam je i zdejmuję. Składam rzeczy swoje i dzieci. Ubrania męża przerzucam do jego kosza z czystymi - odmówiłam obsługiwania go. Ładuję zmywarkę i ją opróżniam, wydaję kolację.

Ja zajmuję się także generalnymi porządkami - segregowaniem za małych ubrań, porządkowaniem pokoju dzieci, robieniem porządku w szufladach, szafkach, lodówce i pojemnikach z lekami. I zazwyczaj codziennie jest taka jedna rzecz, której poświęcam więcej uwagi - w tym tygodniu na przykład piorę i prasuję zasłony. Robię to oczywiście równocześnie z obsługiwaniem dzieci - odrabianiem lekcji i bawieniem się z nimi.

Raczej nie ma sytuacji, że leżę po prostu na kanapie. No może po 22, kiedy nie mam zleceń.

Raz w tygodniu przychodzi do nas pani i sprząta całe mieszkanie, ale nie jest to nigdy efekt, który mnie zadowala. Ona ogarnia całe mieszkanie w cztery godziny, ja kiedyś przez tyle czasu sprzątałam tylko kuchnię - nie wynika to z mojej ślamazarności.

Jak młodsze dziecko jest chore, przychodzi do nas opiekunka. Wtedy ona zajmuje się małą, a w czasie gdy córka śpi, niania prasuje. Normalnie rzeczy dzieci prasuję ja. Ja je również rozkładam do szaf. W ciągu roku szkolnego niania odbiera córkę ze żłobka wcześniej i jest z nią przez dwie godziny. Zajmuje się tylko nią.

Jedyna rzecz, której nie robię, to gotowanie. Czasami robię zupę, ale to naprawdę rzadko. W weekendy robię śniadania. Poza tym nie przygotowuję obiadów. Raz-dwa razy w tygodniu dostajemy coś od teściów, normalnie gotuje mąż. Ale nie codziennie.

Problemem z ogromem pracy, który wykonuję poza pracą zawodową, jest dzielony czas pracy męża, fakt, że ma własną firmę oraz fakt, że jemu bałagan nie przeszkadza. Nie mam jednak problemu z pokazywaniem palcem, co ma zrobić. Mówię mu, żeby wyrzucił śmieci, zrobił z czymś porządek. Niestety często robi to na odwal - kiedy jako drugi wstaje i ścieli łóżko, to nie naciąga prześcieradła i nie poprawia poduszek. Ja mam z tym problem, on żadnego. Różnica w podejściu do pewnych spraw, z którą walczę od dekady z mizernym skutkiem. Najlepiej ilustruje to fakt, że od 12 lat wspólnego mieszkania mój mąż nigdy nie sprzątnął całego mieszkania od początku do końca. Raz umył cztery okna (w sumie mamy 9).

Tak, jestem przeciążona, tak, robię 90 procent rzeczy dotyczących domu. Tak, nie zgadzam się z tym, tak, walczę z tym. Nie, nie mam najlepszych efektów z wyrównaniem tego podziału.

Praca zawodowo: 46 godz. tyg.

Opieka nad dziećmi: 22 godz. tyg.

Sprzątanie, pranie, prasowanie: średnio 12 godz. tyg.

Liczba przepracowanych godzin w tygodniu: 80

Matki siedzą i nic nie robią? Matki siedzą i nic nie robią? Grafika: Marta Kondrusik

Joanna: mama dwójki dzieci, pracuje zdalnie z domu

Joanna: Późno urodziłam dzieci. Córkę kiedy miałam 35 lat, a syna w wieku 38 lat. Przed dziećmi zdążyłam zaznać kilkuletniego, intensywnego życia zawodowego. Ale nigdy nie byłam tak zapracowana i tak zamęczona, jak w domu przy dzieciach. Dzisiaj córka ma trzy lata, a syn ponad rok. Po roku na macierzyńskim podjęłam próby pracy z domu. Jak wygląda mój dzień? Intensywnie.

Rano wstaję do dzieci. Ubieram, myję, karmię. Sama ubieram się i maluję przy okazji, bo dzieci od rana dokazują. Mąż w tym czasie śpi. Odsypia noc, podczas której synek budził się kilka razy. Ja nie mam tego komfortu. Ok. 8.30 przychodzi niania do syna, zostaje u nas około 5-6 godzin. Odprowadzam córkę do przedszkola, wracam do domu i bez śniadania pędzę do komputera, żeby wykorzystać czas, kiedy jest niania. Ale i tak muszę oderwać się od pracy zawodowej, bo trzeba wyjść do sklepu po świeże produkty na obiad i znaleźć 40 minut na ugotowanie obiadu dla dziecka i męża. Niania nie gotuje, jest tylko do dziecka, tak się umówiłyśmy. Po 15.00 muszę już iść po córkę do przedszkola, niania szykuje się do wyjścia. Moja praca zawodowa oczywiście nie jest skończona. Robota, która musi być zrobiona, zostaje na wieczór, kończę ją, kiedy dzieci zasną.

Biorę syna i idę po córkę. Od tej pory do 21.00 zajmuję się dziećmi. Czasami pomaga mi mąż, ale najczęściej po swojej pracy zawodowej, którą kończy około 18.00, załatwia sprawy na mieście, czyli większe zakupy w stylu woda, proszki, przegląd samochodu, odbiór przesyłek z paczkomatu, takie różne, aby się trochę wyrwać z domu.

Około 21.00, jeśli dzieci są zdrowe, jest szansa, że wykąpane i najedzone będą spały. To czas, kiedy nikt nic ode mnie już nie chce. Rozpakowuję zmywarkę, sprzątam mieszkanie po całym dniu urzędowania dzieci, łącznie z myciem podłóg, rozwieszam pranie, podszykowuję obiad na następny dzień. Czasami, gdy nie muszę pracować wieczorami zawodowo, lepię pierogi. Zazwyczaj ok. 50 sztuk, to jeszcze zamrożę. Schodzi do północy, ale córka lubi. Dla niej zrobię wszystko.

Jeśli mam pracę zawodową, wówczas siadam do komputera około 22.00 i pracuję do pierwszej w nocy. Mało wówczas kontaktuję, ale jestem obowiązkowa. Jak się do czegoś zobowiążę, to to robię.

Raz w tygodniu przychodzi pani do prasowania. Przy dwójce dzieci jest tego chyba tona. Gdybym to ja miała jeszcze prasować, myślę, że powinnam przestać sypiać. Oczywiście zdarza mi się prasować, bo dzieci mają swoje ulubione ubrania, a mąż koszule i na bieżąco je dostarczam.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam czas tylko dla siebie. Czasami zdarza mi się przeczytać jakiś artykuł podczas kąpieli, ale to bardzo rzadko. Zazwyczaj jest tak, że kiedy już uda mi się wejść do wanny, to syn się budzi i zaczyna płakać. A ukoić go potrafię tylko ja. Nie ma wyjścia, wychodzę z wanny, woda mi z włosów kapie, ale cóż... synka trzeba przytulić.

Mój tydzień od poniedziałku do piątku w liczbach? Proszę bardzo:

Opieka nad dziećmi (przewijanie, karmienie, animacja zabawy, spacery, wizyty w przychodni, itp): 35 godzin tygodniowo, nie wliczając dyżurów nocnych

Przygotowywanie obiadów: 5 godzin

Robienie zakupów do domu: 5 godzin

Sprzątanie: 5 godzin

Pranie, prasowanie: 2 godziny

Praca zawodowa z domu: 25 godzin

Liczba przepracowanych godzin w tygodniu: 77

Dr Anna Zachorowska-Mazurkiewicz, ekonomistka, adiunkt w Instytucie Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego, w naszej rozmowie ''Dlaczego w Polsce nie rodzą się dzieci? Bo kobiety pracują ponad siły'' mówiła:

- Niedostrzeganie wartości nieodpłatnej pracy, nienazywanie obowiązków, które kobiety wykonują w domach pracą, jest wygodne. Państwo pozbywa się finansowego obciążenia i zakłada, że praca związana z opieką i tak zostanie wykonana. Pomimo tego, że wiemy, jaką wartość ma nieodpłatna praca kobiet, bo mamy wgląd do statystyk prowadzonych przez różne państwa, to nie włącza się jej do rachunków PKB.

Więcej o nieodpłatnej pracy kobiet czytaj tutaj

Więcej o:
Copyright © Agora SA