Więcej historii z wakacji przeczytasz na Gazeta.pl.
Osobom, które pozują do zdjęć z dziećmi przebrane za postacie z bajek, nie mamy czego zazdrościć. Możemy wyobrazić sobie, że wakacyjny upał, ciężki, futrzany kostium i kapryśne dzieci, mogą dać w kość. Jenna Parkany, która przez cztery miesiące dorabiała w ten sposób, wyznała jednak, że najbardziej uciążliwe są zachowania rodziców.
Jenna pracowała w Disneylandzie. W rozmowie z portalem Insider opowiedziała o swoich doświadczeniach. Pierwszą rzeczą, którą wymieniła, było podchodzenie do postaci z bajek i proszenie ich o autograf dla dziecka, jednocześnie nie mając długopisu. Podkreśliła, że to powodowało często zniecierpliwienie u innych osób, które stały w kolejce i potęgowało stres u dziecka, animatora i rodzica. Ponadto wielu rodziców namawiało dzieci do traktowania maskotek jak zabawek - zapominając o tym, że pod kostiumem kryją się ludzie.
Ciągną za uszy Myszki Miki czy Pluto. Raz nawet oderwali mi fragment futra z kostiumu i odkryli moją szyję
- opowiadała.
Ponadto nie patrząc na to, że animator jest w drodze dokądś, rodzice zatrzymują go i proszą o zdjęcia. Zdarza się nawet, że zachodzą mu drogę, czy ciągną w konkretne miejsce. Zadają też kłopotliwe pytania np. "Czy pocisz się w tym kostiumie?". To wszystko czyni sytuację jeszcze bardziej krępującą. Najgorsze jest jednak to, że zmuszają dzieci do pozowania.
Jeśli twoje dziecko jest przestraszone, albo nie w humorze i nie ma ochoty na pozowanie, nie wpychaj go w ramiona maskotek
- podkreśliła.