Posłuchajcie, mama ma urodziny - rozpocząłem przemowę do dzieci.
- To kup jej prezent - poradził Pitu.
- Już kupiłem - zareplikowałem. - Ale może wymyślimy coś wspólnie dla mamy.
- Kup jej krówki - zaproponowała Kudłata. - Ja lubię krówki i je zjem.
- Myślałem raczej, żeby coś urządzić - podsunąłem.
- Może zabierzemy mamę na plac zabaw - próbowała Kudłata.
- Albo dam się jej przejechać samochodem w mojej grze. Trzy razy - podkreślił Pitu.
- Hmmm, myślałem raczej o tym, że zaśpiewalibyście piosenki albo zrobili przedstawienie.
- Ja będę śpiewać - ożywiła się Kudłata. - Zaśpiewam taką piosenkę: "Kocham mamę, a Pitu jest mały i go zawsze wyprzedzam".
- Ty kretynko, sama jesteś mała i jestem szybszy - Pitulek poczerwieniał z gniewu i rzucił się na Kudłatą, wywijając pięściami.
- A ja jestem najmądrzejsza, tralala, a Pitu wcale nie jest mądry, bo ja jestem piękna - podśpiewywała Kudłata, umykając przed bratem między moimi nogami.
- Zaraz cię walnę - sapał Pitu, starając się ją dopaść.
- Dobra, dobra. Stop. Rozmawiamy o tym, co zrobimy dla mamy - przerwałem dyskusję.
- Kup jej coś, a ja dam - westchnął Pitu. - Może gazetę? Mogę już iść grać?
- Myślałem raczej o czym innym - tym razem westchnąłem ja. - Może razem zaśpiewacie albo co. Nawet nie próbuj - pogroziłem palcem Kudłatej, która właśnie chciała znowu zaśpiewać.
- No dobra, już dobra - mruknęła Kudłata.
Pogrążyliśmy się w rozmyślaniach.
- Może przedstawienie zrobimy - wymyśliła Kudłata.
- Świetny pomysł - pochwaliłem. - Może o Kopciuszku, Puchatku albo Wilku.
- Kopciuszku - ucieszył się Pitulek. - To mogę już iść grać w wyścigi?
- No zaraz, a kto zrobi próbę? Akurat nie ma mamy, możemy zrobić próbę generalną.
- A potem wreszcie mogę iść grać? - irytował się Pitu.
- Mhm, pomyślimy - zapewniłem go enigmatycznie. - To ty jesteś Księciem - wskazałem na Pitu - a ty Kopciuszkiem - pokazałem na Kudłatą. Sam przydzieliłem sobie rolę złej macochy.
- Ja jestem macochą, a ty biednym Kopciuszkiem. Będę cię zmuszał do sprzątania, aż nagle przyjedzie herold i ogłosi, że niedługo na zamku zacznie się bal. Ty będziesz heroldem - pokazałem na Pitu. - No, to zaczynamy.
- Sprzątaj, Kopciuszku! - zagrzmiałem. - Masz natychmiast wszystko sprzątnąć.
- Nie złapiesz mnie macocho - pisnęła Kudłata i dała drapaka.
- Stój, wariatko - wrzasnął herold i rzucił się w pościg, podcinając nogi Kopciuszkowi.
- Złapałem ją, tatusiu - wyjaśnił, ciągnąc drącego się na cały głos Kopciuszka za włosy. - Mogę już iść grać?
- Zaraz - rozdzieliłem ich. - Ta sztuka polega nie na tym, że się bijecie, tylko na tym, że ty jesteś Kopciuszkiem, a ty heroldem, a potem Księciem. Zrozumiano? To wspaniale. Zaczynamy jeszcze raz. Kopciuszek będzie sprzątał, macocha będzie zła, a herold na stanowisko.
- Nie uda ci się sprzątnąć, nie uda ci się sprzątnąć - zanucił cienko herold.
- Uda się, wiesz - wrzasnął Kopciuszek i rzucił się z pięściami na herolda.
No cóż, próby trwały jeszcze godzinę. W rezultacie podłogę w kuchni pokryła gruba warstwa maku, który wysypał Pitu, żeby Kopciuszek mógł się naprawdę wykazać. Kopciuszek nie docenił gestu i sypnął makiem w oczy heroldowi.
Zupełnie nie wyszedł pomysł, żeby arbuza z braku dyni zaczarować w karocę. Arbuz całkiem się zepsuł, kiedy Książę posadził
na nim siłą wierzgającego Kopciuszka i przyłożył jej z główki
za to, że chciała uciekać z balu.
Kiedy Monika wróciła, siedzieliśmy wszyscy, ciężko dysząc, wśród resztek rozbryzganego arbuza i makowego pyłu. Moja
żona niedowierzającym wzrokiem ogarnęła scenę.
- Było przedstawienie, było i się skończyło - ucieszyła się
Kudłata.
- Wszystkiego najlepszego - mruknął Pitu. - Mogę już iść grać?