Hymn według dziecka

Marsz, marsz, Dąbrowski - śpiewają Tosia i Franio. Śpiewają i objaśniają, o co w tej pieśni chodzi.

Miałem ten felieton napisać znacznie wcześniej, we wrześniu, bo wtedy Tosia, już uczennica, zaczęła się hymnu naszego narodowego w szkole uczyć i w domu go wyśpiewywać. Miałem napisać, ale się nie złożyło. W każdym razie było tak, że Franio to, co Tosia śpiewała, podchwycił - co jest dowodem na to, jak chwytliwa jest to pieśń, przynajmniej dla polskiego dziecka. Śpiewali więc ją razem i mieliśmy w domu sytuację podniosłą i patriotyczną.

Po naradzie stwierdziliśmy, że w czasie nauki hymnu nie trzeba stać na baczność. Może to i niesłuszne, ale kurczę blade, oni ten hymn śpiewali w zasadzie bez przerwy, więc musielibyśmy bez przerwy na baczność stać, a przecież i ugotować trzeba, i posprzątać, nie mówiąc już o innych czynnościach. Tak więc śpiewali, a od czasu do czasu przerywali i wyjaśniali, o czym jest to, co śpiewają.

"Jeszcze Polska nie zginęła,

Kiedy my żyjemy"...

- To znaczy, że Polska jest wtedy, kiedy my żyjemy. Ty, mama, ja i Franio. Proste - wyjaśnia Tosia.

"Co nam obca przemoc wzięła,

Szablą odbierzemy"...

- Będziemy ich szablą walić. - Franio jest wyraźnie podekscytowany. - I wszystko, co nasze, im odbierzemy. Domy, śmietniki, samochody, samoloty.

- Wszystko - mówi Tosia. - Bo nie wiem, czy wiesz, tato, ale był taki czas, że na Polskę napadły trzy kraje i ją pokonały.

- Jakie trzy kraje? - pytam.

- Niemcy.

- Tak, tak, Niemcy - włącza się Franio, który swoją wiedzę o tym, co Niemcy zrobili Polakom, czerpie z lektury napisów na pomnikach. To znaczy każe je czytać nam, jak również swojej niani.

- Poza tym Włochy - mówi Tosia.

- Włochy?! - jestem ciut zdziwiony.

- No tak, bo dalej jest przecież:

"Marsz, marsz, Dąbrowski,

Z ziemi włoskiej do Polski.

Za twoim przewodem

Złączym się z narodem"...

- Czyli nie było już Polski - tłumaczy Tosia. - Tylko część tego, co było kiedyś polskie, było włoskie. I oni stamtąd szli do takiego małego kawałeczka, który wywalczył dla nas Bonaparte, czyli taki szef tych, no, Francuzów, i który nam dał po to, byśmy tam mogli stworzyć wojsko, które mogłoby z nim razem walczyć. Bo on walczył z Niemcami i Włochami.

- Tak, tak to było! - wspiera Tosię Franio.

- A to trzecie państwo? - pytam.

- Au. Au.

- Australia - pomaga Tosi Franio.

- Dokładnie. Australia - Tosi wreszcie udaje się wymówić nazwę trzeciego zaborcy. I następują zawiłe wyjaśnienia, w których jest coś o statkach z żołnierzami i o tym, jak to Australia w pewnym momencie zrozumiała, że Włochy i Niemcy to jednak nie są zbyt miłe dla niej państwa, więc się z nimi pokłóciła i zaczęła z nimi walczyć, dzięki czemu Polska zyskała niepodległość.

"Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę,

Będziem Polakami"...

- To znaczy, tato - mówi z powagą Franio - że przyjdzie taki czas, że wszyscy będziemy Polakami. Na całym świecie!

- Bardzo piękna interpretacja - mówię. - Taka, jakby to powiedzieć, hm. wszechpolska.

"Dał nam przykład Bonaparte.

Jak zwyciężać mamy.".

- Mamy?! - dziwi się Franio.

- Jak zwyciężać mamy?! - Tosia też wydaje się czegoś nie rozumieć. - Naszą mamę Agnieszkę?!

No, rzeczywiście, bardzo dziwny jest nasz narodowy hymn.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.