Pewni swojego refleksu i sprawności rodzice podrzucają dziecko w nadziei, że to świetna i bezpieczna zabawa. Nie zawsze tak jest. Po pierwsze: sytuacja może wymknąć się spod kontroli i rodzic nie zdąży złapać dziecka, po drugie: sam fakt podrzucenia dziecka może mu zaszkodzić. Dlaczego?
Bartosz Pawlikowski, pediatra, dermatolog dziecięcy łódzkiej Kliniki Pawlikowski:
Otulacze, dawnej zwane powijakami, powróciły do łask. Rodzice uważają, że zawijanie dziecka w kocyk/otulaczyk daje mu poczucie bezpieczeństwa, bo przypomina warunki, które dziecko miało w brzuchu. Kolorowe, mięciutkie otulaczyki można kupić w sklepach z rzeczami dla noworodków. Czy mogą okazać się niebezpieczne dla dziecka? Tak, jeśli nie wiemy, jak fachowo zawinąć dziecko.
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Malutkie dzieci lubią rytmiczne bujanie, bo przypomina im to kołysanie w wodach płodowych, którego doświadczały, kiedy były w brzuchu. Delikatne bujanie wycisza i koi dziecko. Jednak w przypadku bujania dziecka w wózku, w leżaczku, w kołysce - mocnej nie zawsze znaczy lepiej. Nigdy nie należy potrząsać rytmicznie wózkiem na boki, podczas kołysania należy zawsze zwracać uwagę na głowę - główka dziecka nie powinna się bezradnie kiwać. Czym grozi zbyt intensywne kołysanie?
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Rodzic chwyta dziecko za rączki, podnosi i nim kręci. Zdarza się, że dziecko trzymane za rączki robi koziołka odbijając się od kolan rodzica. Wydaje nam się, że robimy to z wyczuciem, że nie szarpiemy dziecka za ręce, że wszystko mamy pod kontrolą. Nie zawsze tak jest.
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Dzieci, które już zaczęły chodzić, uwielbiają tę zabawę. Idą, trzymając się za ręce z rodzicami; na trzy cztery rodzice podnoszą dziecko, które skacze na kilka metrów. Brzmi jak niezła zabawa, ale uwaga... To nic innego jak gwałtowne "wyszarpywanie" rączek dziecka. Dlaczego nie warto się tak bawić, a szczególnie z dzieckiem, które niedawno zaczęło chodzić. Co może się stać?
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Na czym polega zabawa? Rodzic, podtrzymując dziecko na wysokości klatki piersiowej lub brzucha, naśladuje z nim lot samolotu. Czy coś może się stać dziecku podczas tej pozornie niewinnej zabawy?
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Według wielu pediatrów i fizjoterapeutów chodzik to urządzenie wymyślone dla wygody rodziców oraz "bezpieczeństwa" dzieci pozostawianych na dłuższe lub krótsze chwile samotnie, bez nadzoru. Tak naprawdę chłodzik hamuje naturalne dążenie dziecka do tego, by samodzielnie stawać w pozycji wyprostowanej. Może także opóźniać naukę samodzielnego chodzenia - bo po co chodzić, skoro w takim kieracie można się samodzielnie przemieszczać?
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Kojec to sprzęt dla najmłodszych, który nie znajduje poparcia u wszystkich rodziców. Przeciwnicy kojców zarzucają rodzicom, którzy zdecydowali się na ich zakup, że chcą trzymać swoje dzieci w pewnego rodzaju więzieniu. Ich zdaniem ten sprzęt odbiera najmłodszym swobodę i daje poczucie izolacji od otoczenia. Jednak wielu rodziców tego typu argumenty nie przekonują i decydują się na zakup. Kojec ma przede wszystkim ułatwić im codzienne funkcjonowanie. Czy nadmierne używanie kojca może spowolnić rozwój intelektualny dziecka?
Bartosz Pawlikowski, pediatra:
Czytaj również: Na pozór niewinne. 7 potencjalnie niebezpiecznych zabawek. Co się w nich kryje?
fot: archiwum prywatne JB