Najpierw dziewięć miesięcy jest częścią nas. Samo i bez pytania o zgodę czy konsekwencje bierze sobie to, co mu potrzebne, by stać się człowiekiem. Czujemy, jego pierwsze delikatne ruchy i solidnie kopnięcia, gdy nasze ciało to dla niego już za mało. W bólach sprowadzamy je na świat, a potem to my, nasze ciało sprawia, że może żyć. Gdy wydawało się, że już więcej dać mu nie możemy, okazuje się, że mamy coś jeszcze. "Płynną miłość" - jak nazywają swoje mleko matko matki, którym dane było karmić piersią. 1 sierpnia obchodzimy Światowy Dzień Karmienia Piersią. O tym dniu mało kto pamięta, mało kto go świętuje. My jednak chcemy dziś oddać hołd każdej mamie, która postawiła choć jeden krok na tej trudnej drodze, mlecznej drodze.
Po wiadomości z kraju i ze świata zajrzyj na stronę Gazeta.pl >>>
Światowy Dzień Karmienia Piersią chciała uhonorować także Marta Woźna. Fotografka znana w sieci jako Pani Woźna, blogerka, a także mama Stasia i Olka. Stworzyła ona wyjątkowy projekt fotograficzny poświęcony karmieniu piersią. Jego ukoronowaniem jest wystawa prac w Przestrzeni Poznań (ul. Kościuszki 82/11, Poznań), którą można oglądać w dniach 1.08-5.08.2023 (więcej o wystawie przeczytasz tutaj).
Fotografuję kobiety karmiące na grupowych sesjach od 2018 roku. W tamtym roku sama zakończyłam karmienie drugiego syna i osobiście moment przystawiania dziecka do piersi jest dla mnie niesamowicie czuły. Jasne, to nie bywa droga usłana różami, jak całe macierzyństwo, ale… Kiedy ma się przy sobie maleńką istotę, wpatrzoną czule w nas swoimi małymi oczami, bawiącą się naszym nosem, opierającą nóżkę o nasze ramiona to wszystko inne na moment przestaje istnieć. Jest tu i teraz. Swoimi fotografiami chcę zachowywać dla innych mam te skrawki momentów, które one przeżywają codziennie podczas laktacji, a które nie do końca są widoczne gołym okiem. Aparat, obiektyw, światło i oko fotografa potrafią je zatrzymać i zachować na lata.
Ten projekt skupił się tylko i wyłącznie na domach i naszych czterech ścianach. Dlaczego? Bo w codzienności jesteśmy często zapomniane, pomijane. Karmimy między zabawkami, robieniem makijażu, obiadu, czytania starszemu dziecku. Innym razem otwieramy drzwi kurierowi, załatwiamy przez telefon sprawy w banku, pracujemy przy laptopie. Ba, próbujemy pójść do toalety lub się wykąpać po ciężkim dniu. Oczywiście z dzieckiem przy piersi. Bardzo zależało mi, by właśnie dom i zwykłe momenty poddać dyskusji i temu, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Przecież są zastoje pokarmu, przemoknięte bluzki, niezjedzone kanapki i zimna kawa. Gdy wychodzimy z mieszkań, próbujemy się ogarnąć i zachować pozory, że dajemy radę. W naszych czterech ścianach dzieje się jednak bardzo dużo i emocje gonią emocje. O tym się nie mówi, że płaczemy, zagryzamy zęby, nie mamy kiedy umyć włosów, posprzątać zabawek, zrobić sobie śniadania, poskładać prania. Dzięki takim zdjęciom inne mamy poczują, że nie są same. W macierzyństwie są przecież różne etapy i każdy kiedyś mija, choć trudno w to uwierzyć, gdy nie śpimy miesiącami i marzymy, by przespać ciągiem kilka godzin.
Moje założenia dotyczyły sytuacji, które chcę sfotografować. Karmienie przy garach, w wannie, pod prysznicem, między zabawkami, w trakcie robienia makijażu, na toalecie, podczas ćwiczeń, przy czytaniu, jedzeniu i tak dalej. Zbierając chętne mamy, rozszerzałam listę, bo prosiłam dziewczyny, by podawały swoje propozycje miejsc i sytuacje karmienia. Dzięki temu dochodziły kolejne scenki i pomysły. Rozmowy z ludźmi uruchamiały machinę i tak na przykład zdecydowałam, by poszukać karmiącej mamy w domach samotnej matki. Bo to też dom. Długo to trwało, ale jest na pokładzie projektu Justyna przebywająca aktualnie w Monarze w Poznaniu.
Chciałam pokazać karmienie tuż po porodzie, w połogu, w ciąży, w tandemie, kogoś niepełnosprawnego i dziecka z jakąś wadą. Mam to! Na grupach karmiących mam padł też wątek kobiet KPI, czyli takich które odciągają mleko laktatorem, ale z różnych przyczyn podają pokarm dziecku z butelki. Taką osobę również włączyłam do tegorocznej sesji. Udało mi się w ten sposób zebrać nie tylko przekrój różnych sytuacji, ale sylwetek, historii, ciał, piersi, wieku dzieci.
Wybranie jednej jedynej graniczy z cudem. Nie byłabym w stanie wyważyć, która historia ma największy kaliber... Z jednej strony karmienie piersią będąc mamą niepełnosprawną z SMA, jest cholernie ciężkie, a z drugiej odciąganie mleka przez 10 miesięcy i podawanie go, wyparzając smoczki, butelki, laktatory, mrożenie pokarmu zapełniając przy tym lodówkę i zamrażarkę też jest heroiczną walką. Sesje indywidualne w domach dziewczyn odbywały się od maja do połowy lipca i każda z nich zostawiła we mnie ślad. Siły, determinacji, odwagi. Zaufały mi, że wejdę do ich domu i mimo nie sprzątania pokażę to dobrze. Te wszystkie mamy uwierzyły w ten projekt równie mocno, co ja. W każdym domu, mieszkaniu czułam się dobrze, zaopiekowana. Kobiety były otwarte, przekraczały swoje i moje granice w imię wyższego celu. Pokazałyśmy wspólnie, że karmić można tak, i tak. Mimo że to piękne, to bywa paskudnie trudne, męczące, ale większość z nas z czułością wspomina lub będzie wspominać ten etap niezwykłej bliskości z dzieckiem.
Projekt Marty Woźnej to nie tylko zdjęcia. Fotografka oddała też głos samym matkom. Jedną z nich jest Agata, mama pięcioletniego Gabrysia. Kobieta nadal karmi chłopca piersią. "Do samej siebie. Dziś, gdy na przekór opiniom społecznym, kulturowym uprzedzeniom i wszelkim zniesmaczeniom karmię pięciolatka czuję w sobie siłę. Niezłomną. Mogłabym obdarować nią wszystkie młode matki, którym ktoś próbuje wmówić, że wie lepiej, jak długo powinny karmić. Którym ktoś każe zasłaniać się z kamieniem publicznym. Które biczują się za swoje "dość" lub gdy nie wychodzi. Moje mleczne wspomnienia wzruszają mnie, choć nie są kwiecistą opowieścią o bliskości czy hołdem dla natury, co wypełnia kropla po kropli każdą między nami pustkę. Są słodko gorzkie. Jak życie. Może za to je kocham" - opowiada.
Ta mleczna droga to łzy. Walenie pięściami w ścianę. Niezatrzymywane między zębami przekleństwa. Dni, w których gdzieś w środku między żebrami bolało mocniej niż mój bezwiednie gryziony przez zasypiającego syna sutek. Duma, którą czuję, nie jest dumą przetrwania trudności, czy ciężkiej pracy, gdzie nie poddajesz się przeciwnościom Jest dumą pozwalania sobie na bycie słabą. Jest wdzięcznością. Wolnością, w której karmiłam, bo chciałam, chcieliśmy. Dziś wiem też, że nasza miłość wcale nie wylewała się z tymi hektolitrami mleka. Sami ją tam wlaliśmy.