Z dzieckiem przy piersi

Karmienie piersią sprawia, że inaczej patrzymy na kobiece ciało. Biust nabiera nowej funkcji, a jego nagość - innego znaczenia. Jak odbierają tę zmianę karmiące mamy i z jakimi reakcjami otoczenia się spotykają?

Wielki piknik na łące nad jeziorem. Ognisko, grill, balony, gry i zabawy. Wokół pełzają, biegają i bujają się na rękach rodziców dzieciaki w różnym wieku. Dorośli ganiają za maluchami albo siedzą w grupkach, śmieją się, jedzą, podkarmiając jednocześnie dzieci smakołykami ze stołu. Rozmawiamy z Moniką rozparte na kocyku pod brzózką. Obok pięciomiesięczna Helenka podejmuje kolejne próby przekręcenia się z brzucha na plecki. Po chwili zaczyna popłakiwać, zerkając znacząco na mamę.

- Oho, Helenka chyba zgłodniała - mówi Monika, po czym bierze córeczkę na kolana, podciąga lekko bluzkę i przystawia ją do piersi. Możemy kontynuować rozmowę.

- Nie krępuje cię publiczne karmienie piersią? - pytam. - Niczego się nie wstydzę i mam w nosie, co ludzie o tym myślą - odpowiada. - Helena musi zjeść i koniec! Nieważne, gdzie, jak i kto na to patrzy.

NAKARMIĆ GŁODNEGO

Wcześniej Monika nie zastanawiała się, czy będzie karmić w obecności innych, to przyszło naturalnie. Gdy wróciła z córką do domu ze szpitala, rodzina i przyjaciele przychodzili poznać Helenę. Gdyby Monika karmiła córkę w osobnym pokoju, nie mogłaby z nimi porozmawiać. A miała na to ochotę. Siadała więc w fotelu i podczas gdy goście pili herbatę, pogryzali ciasteczka i zachwycali się jej córeczką, ona przytulała ją do siebie i karmiła. Tak jest do tej pory.

- Gdy jestem w parku, u znajomych czy na imprezie rodzinnej i Helena domaga się mleka, po prostu ją karmię. Ale to nie jest tak, że zasiadam na środku, wyjmuję ostentacyjnie biust i podaję małej - tłumaczy Monika.

- Kiedy dziecko jest głodne, trzeba wyjąć pierś i je nakarmić - mówi Sunniva, mama 5,5-letniej Blanki, 2,5-letniej Leonii i siedmiomiesięcznego Maurycego. - Taka jest po prostu kolej rzeczy, jak się karmi piersią. Jasne, że wolę to zrobić w miłym miejscu, ale jeżeli wypadnie mi na przystanku autobusowym, to nie mam wyjścia. I choć Sunniva nie należy do osób szczególnie śmiałych, nie ma z tym problemu.

- Ktoś, kto zauważa, że karmię w miejscu publicznym, jest zwykle zaskoczony - opowiada. - Przelatuje wzrokiem po współpasażerach w autobusie i nagle "Ooo " - zauważa, że mam dziecko przy piersi. Bo trzeba się przyjrzeć, żeby to zobaczyć. Nie mam wielkich piersi i nie wyciągam ich na wierzch. Niewiele widać gołego ciała i z daleka wygląda to, jakbym po prostu przytulała dziecko - mówi. - Nie przyszłoby mi nigdy do głowy, że to może być dla kogoś żenujące - dodaje.

W KUCKI NA CHODNIKU

Pola, dziś trzylatka, urodziła się w czerwcu. Ola, jej mama, całe lato spędziła z córeczką na powietrzu.

- Chodziłyśmy na spacery, do kina, do knajpek - wspomina. - Spotykałam się z dziewczynami, które miały dzieci w podobnym wieku. Karmiłam na ławce w parku, w kawiarni. Trochę się tylko zasłaniałam pieluszką i już. Nie żebym się specjalnie ukrywała, ale nie chciałam nikogo krępować tym widokiem.

Pieluszki do przykrywania piersi używa na wszelki wypadek, bo spotykała się z samymi pozytywnymi reakcjami, zarówno przy karmieniu Poli, jak i ośmiomiesięcznego Maciusia. Na przykład gdy byli na wakacjach, Maciuś zgłodniał w centrum nadmorskiego miasteczka. Nie było tam ani ławki, ani lokalu, w którym mogłaby usiąść. Przycupnęła więc na chodniku i przystawiła synka. Po chwili podeszła do niej sprzedawczyni ze straganu, oferując własne krzesło.

PROMOCJA PIERSI

- Kiedy po raz pierwszy zaszłam w ciążę, nie miałam wątpliwości, że będę karmić piersią - opowiada Sunniva. - Inna opcja po prostu nie wchodziła w grę. Refleksja, dlaczego to ważne i dobre, przyszła dużo później, gdy zaczęłam o tym czytać i się dowiadywać.

Sunniva ma wrażenie, że informacji o karmieniu piersią jest mnóstwo. Internet, prasa, telewizja. Kto tylko chce, może zdobyć wiedzę na ten temat. Jednak co jakiś czas odkrywa ze zdziwieniem, że młode mamy wierzą w bzdurne teorie o konieczności profilaktycznego jedzenia gotowanej marchewki i kurczaka albo powtarzają, że "mają za mało pokarmu". Dotyczy to też personelu medycznego, któremu często brakuje podstawowych wiadomości.

- To nie jest wiedza tajemna, to wszystko można sprawdzić - przekonuje. I przyznaje, że trzeba wciąż mówić o tym, że warto karmić piersią, i powtarzać, że jest to naturalne, ważne dla zdrowia i rozwoju dziecka, przyjemne dla karmiącej i karmionego, wygodne. No i nic nie kosztuje.

- Trzeba propagować karmienie piersią - zgadza się Monika. Poznała wiele historii kobiet, które pochopnie, jej zdaniem, sięgnęły po sztuczne mleko.

- Świeżo upieczone mamy słyszą, że daje ono wolność, w dodatku jest zbilansowane, bo odpowiada pokarmowi kobiecemu. W szpitalach butelki, smoczki i mieszanka są przygotowane, a położne często zachęcają do podania noworodkom sztucznego mleka. Ona sama nie miała łatwych początków z Heleną, która długo nie była zainteresowana ssaniem i odwracała głowę. Ale Monika spokojnie czekała, aż córka zaskoczy. I zaskoczyła.

- Trochę cierpliwości i przyjdzie taki moment, że mama i dziecko się dotrą. Przyszłe mamy powinny to usłyszeć - tłumaczy.

- Nie uważam, że należy karmić za wszelką cenę, ale szkoda, że gdy matka po porodzie nie chce karmić albo mówi, że nie ma pokarmu, nie zachęca się jej do spróbowania - mówi Ola.

- Nie chodzi o to, że mamy butelkowe są złe - wyjaśnia swój punkt widzenia Sunniva - i że promując karmienie piersią stajemy się laktacyjnymi terrorystkami. Nie. Chodzi o to, żeby mamy miały pełne spektrum wyboru. Jeżeli kobieta nie spróbuje nawet przystawić noworodka do piersi, to nie będzie wiedziała, z czego rezygnuje.

ZAMIESZANIE Z WYSTAWĄ

Kilka miesięcy temu znajoma z Fundacji Mleko Mamy powiedziała Sunnivie o konkursie na najpiękniejsze zdjęcie mamy karmiącej i zachęciła ją do pogrzebania w domowym archiwum. Okazało się, że wysłana przez Sunnivę fotografia z Leonią przy piersi zdobyła drugie miejsce. Nagrodzone zdjęcia miały zawisnąć na stacji metra, w galerii Pociąg do Sztuki. Nie zawisły, bo galeria uznała, że fotografie są szokujące i mogą obrażać ludzi. Rozpętała się afera w mediach, a oburzone matki skrzyknęły się przez internet i zorganizowały laktacyjny protest na stacji metra. Siedziały i karmiły tam swoje dzieci pod hasłem "Karmienie piersią nie jest obsceniczne".

- Nie poszłam na tę akcję. To nie w moim stylu. Wolę mówić o swoich doświadczeniach - tłumaczy Sunniva.

Gdy informacja o konkursie znalazła się na Facebooku, pojawiło się pod nią wiele negatywnych komentarzy. Że znowu te maniaczki karmienia piersią. Że matki butelkowe są piętnowane. Że tyle się mówi o karmieniu piersią, więc po co jeszcze takie konkursy. Sunniva była zaskoczona tymi reakcjami.

- Po co się obrzucać obelgami? - pyta. - Odpisałam, że nie chodzi o to, by kogokolwiek piętnować. Ale by pokazać, że karmienie piersią jest miłe, przyjemne, a widok matki karmiącej ładny.

Kiedy trwała burza w związku z wystawą, na billboardach w stolicy pojawiła się wielka reklama: kobieta w ściągniętych do połowy majtkach zachęcała do odwiedzenia pewnego sklepu słowami "Spuszczamy ceny".

- Zobaczyłam to i nie mogłam zrozumieć, jak można tolerować coś tak ohydnego i seksistowskiego na ulicach, a jednocześnie oburzać się widokiem mamy karmiącej - dziwi się Sunniva.

NATURALNE CZY OBSCENICZNE?

Monika słyszała o całym zamieszaniu z prasy. Mówi, że gdyby mieszkała w Warszawie, chętnie wzięłaby udział w tym proteście. Sporo myślała o tym, kogo mógłby oburzyć widok karmiącej publicznie kobiety.

- Może mężczyzn, którzy się wstydzą? - zastanawia się. - Może kobiety, które nie karmiły piersią, bo nie chciały? Może taka wystawa to dla nich wyrzut sumienia? Może jest przykro tym, które nie mogły karmić piersią?

Monika rozmawiała niedawno o publicznym karmieniu piersią z siostrą, która nie ma dzieci. Według niej, tak jak dorośli jedzą w restauracji na oczach innych, tak i niemowlęta jedzą publicznie, choć w inny sposób. Muszą przecież jakoś zaspokajać swoje potrzeby.

- Nie sądzę, by widok kawałka piersi mógł kogokolwiek urazić - mówi Ola.

Ona sama nie ma zdjęć z dzieckiem podczas karmienia, ale po chwili zastanowienia stwierdza, że chętnie by sobie takie zrobiła.

- To fajny pomysł zatrzymać w kadrze obrazek siebie z dzieckiem przy piersi - mówi. - To takie ulotne chwile, trzeba je łapać, póki można.

NIE MA JAK U MAMY

Ola przyznaje, że teraz własne piersi podobają jej się bardziej niż kiedykolwiek.

- Odkąd jestem mamą, poczułam się dobrze ze swoim ciałem i wreszcie polubiłam je takim, jakie jest, ze wszystkimi niedoskonałościami. No i tak po ludzku cieszę się, że te moje piersi się na coś przydały.

- Po porodzie czuję się dużo bardziej kobieco niż wcześniej - potwierdza Monika. - Przestałam być wstydliwa i zmieniłam stosunek do swojego ciała.

Ciąża i liczne badania, które w tym czasie przechodziła, przygotowały ją do tego, że jako matka niewiele będzie miała intymności.

- Nie mam problemu z tym, że teraz moje piersi należą do Heleny. W końcu pierś służy do karmienia. O różnych porach i w różnych sytuacjach. Tak to urządziła natura - stwierdza.

Gdy spotykam się z Sunnivą, ma na sobie koszulkę z napisem "Bar Mleczny u Mamy. Czynny 24 h".

- Skoro karmisz na żądanie, masz w pakiecie to, że może ci wypaść różnie. Publiczne karmienie piersią jest nierozerwalnie związane z karmieniem piersią - mówi, karmiąc Maurycego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.