Na początku pandemii naukowcy twierdzili, że dzieci prawdopodobnie nie odgrywają dużej roli w rozprzestrzenianiu się koronawirusa, a jeśli chorują, to zwykle bezobjawowo. Jednak w ostatnich miesiącach wiele się zmieniło, pojawiły się m.in. nowe mutacje koronawirusa. Jest także coraz więcej dowodów, które sugerują, że małe dzieci są bardziej narażone na zakażenie COVID-19, niż początkowo przewidywano.
Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, zapowiadał na konferencji 19 marca: "Już wkrótce za 80 proc. zakażeń koronawirusem w Polsce będzie odpowiadał brytyjski szczep. Dziś to 60 proc. zakażeń, a tych w kolejnych dniach będzie przybywać. Co więcej, wśród zakażonych jest coraz więcej dzieci. Obecnie w szpitalach przebywa ich ok. 400". Oddziały pediatryczne potwierdzają, że aktualnie wśród młodszego pokolenia jest coraz więcej przypadków zachorowań COVID-19.
Zobacz też: Koronawirus kontratakuje? Czym różnią się najbardziej znane warianty i jak wpłyną na przebieg pandemii?
Od września 2020 roku w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach było około 150 pacjentów chorych na COVID-19. Ta liczba istotnie zwiększyła się w ostatnich tygodniach. Obecnie na specjalnie stworzonym oddziale covidowym jest 25 dzieci. "Jeżeli chodzi o niepowodzenia w leczeniu, to mieliśmy trzy przypadki. Dotyczyły pacjentów, którzy mieli chorobę z zupełnie innej kategorii, to znaczy ich choroba podstawowa, współistniejąca była bardzo obciążająca. Jeden pacjent był na oddziale kardiochirurgii, dwóch pacjentów zaczynało leczenie u nas, a kończyło na oddziale intensywnej terapii" - mówi Krzysztof Guzikowski, lekarz pediatra w GCZD dla TVN24. Ekspert dodaje, że u dzieci sama infekcja przebiega zwykle łagodniej niż u dorosłych.
Częściej obserwujemy infekcję przewodu pokarmowego niż układu oddechowego. Częściej mamy pacjentów z biegunkami. Cechą wspólną jest wysoka gorączka
- mówi pediatra.
Krzysztof Guzikowski ostrzega, że wysoka temperatura, nasilone wymioty czy biegunka zawsze powinny niepokoić rodzica i zmobilizować do szukania porady lekarza.
Występuje taki zespół uogólnionej reakcji zapalnej, pojawia się w ciągu dwóch do czterech tygodni, dzieci wtedy bardzo często są ujemne pod kątem COVID-19, natomiast rozwija się ten stan zapalny, który określamy jako ciężki
- wyjaśnia lekarz.
Paweł Gałkowski, specjalista chorób dziecięcych i medycyny rodzinnej w rozmowie z TVN24 przyznaje, że dzieciom coraz częściej zlecane są testy na obecność COVID-19.
Mimo że samo badanie dla dziecka jest trochę nieprzyjemne, bo jednak jest to pobranie twardym przedmiotem wymazu z jamy nosowo-gardłowej
- mówi i porównuje: - Trzy- cztery tygodnie temu zlecałem jeden czy dwa wymazy, głównie dla dorosłych, w zeszłym tygodniu zleciłem 20 takich badań, z czego pięć u dzieci. 90 procent potwierdzonych.
Jakiś czas temu lekarka Małgorzata Ponikowska w rozmowie z edziecko.pl zwróciła uwagę, że jesienią dzieci też zakażały się koronawirusem. Według niej dowodem jest pocovidowy zespół PIMS, z którym najmłodsi lądowali w szpitalach dopiero po czasie. "Jeśli jeden szpital ma kilka przypadków PIMS, to znaczy, że koronawirusem zakażonych było kilkaset dzieci, bo szacuje się, że PIMS występuje u mniej niż 1 na 200 zakażonych dzieci" - stwierdziła.
Uważało się, że dzieci nie transmitują wirusa tak bardzo, że to młodzi dorośli i młodzież są głównym rezerwuarem zakażeń. Natomiast wirus się zmienia i ten szczep, który krąży teraz, to coś innego niż rok temu. Być może dzieci odgrywają teraz większą rolę w transmisji
- ocenił niedawno prof. Kuchar w rozmowie z TOK FM.
Istnieją dowody na zwiększone ryzyko zakażenia się SARS-CoV-2 wśród dorosłych w wieku 65 lat i młodszych, mieszkających z dziećmi podczas drugiej fali pandemii - opisali w "The BMJ" (British Medical Journal) naukowcy, którzy zbadali ryzyko COVID-19 u dorosłych mieszkających z dziećmi i bez.