Lekarze dostrzegli u Marcela w klatce piersiowej guza podczas badania USG, gdy mama chłopca była w ósmym miesiącu ciąży.
Był to potworniak, który swoją wielkością przypominał serce chłopca
- wyjaśnili lekarze z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi na antenie TVN24.
Marcel urodził się w Bydgoszczy i po porodzie jego stan szybko się pogarszał. Noworodek trafił na początku na oddział intensywnej terapię, skąd został przewieziony do Torunia. Jednak tam lekarze nie podjęli się operacji wycięcia guza. Ostatecznie noworodek trafił do Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Tutaj specjaliści przygotowywali się do przeprowadzenia operacji. Marcel był wielokrotnie badany przez kardiologów, kardiochirurgów i radiologów.
Mój synek miał w samym osierdziu, obok serca, guz jak drugie serce
- opowiedziała mama Marcela, pani Monika. Lekarze mieli obawy, że nowotwór będzie naciskał na rozwijające się serce chłopca, a to stanowiło realne zagrożenie dla jego życia. "Problem polegał na tym, że nie było wiadomo, czy guz nie był połączony z naczyniami i sercem" - stwierdziła mama Marcela.
Marcel trafił na salę operacyjną 9 grudnia. Ważył wówczas trzy kilogramy.
Lekarze byli przygotowani na różne scenariusze. Jeżeli okazałoby się, że nowotwór połączył się z tkankami serca, trzeba by było wstrzymać jego pracę
- powiedział Adam Czerwiński, rzecznik Centrum Zdrowia Matki Polki dla TVN24. Chirurdzy mieli przygotowane urządzenie ECMO - które w razie potrzeby - oddychałoby za dziecko i przejęło na siebie pompowanie krwi.
Okazało się, że guz nie wnikał w strukturę serca - czyli spełnił się najbardziej optymistyczny scenariusz.
Operacja trwała godzinę
- powiedział Czerwiński. Po operacji Marcel był pod opieką neonatologów z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt. Po kilku dniach został rozintubowany. Szybko zaczął samodzielnie jeść i w sobotę (19 grudnia) w stanie dobrym chłopca wypisano do domu.