Tak, to prawda. Bardzo zaawansowani w tej dziedzinie są też m.in. Stany Zjednoczone, ale nawet tam, choć program wprowadza się od dawna, nie objął on jeszcze całego kraju.
Powszechne przesiewowe badania słuchu prowadzi się w Polsce prowadzone od dwóch lat. W tym czasie udało się przebadać 730 000 noworodków. W programie uczestniczą wszystkie publiczne oddziały noworodkowe, a niektóre placówki prywatne. Zresztą nazwa programu jest trochę myląca, ponieważ chodzi nie tylko o badania przesiewowe, ale o cały przemyślany system obejmujący również dalszą diagnostykę i rehabilitację dzieci. Wyjątkowe jest również to, że program koordynuje organizacja pozarządowa. Dodajmy, że całe to przedsięwzięcie nie byłoby możliwe bez ogromnego zaangażowania personelu medycznego, który wykonuje te badania.
Tak, choć aparat może bardziej przypomina słuchawkę telefonu. Dziecko powinno zostać zbadane w drugiej dobie życia (wcześniej przewód słuchowy może być np. zatkany mazią płodową, więc wynik nie byłby miarodajny). Każda mama dostaje broszurkę, w której wszystko jest wyjaśnione: dlaczego robi się badanie, jak ono wygląda, jakie następne kroki czekają rodziców, jeśli wynik będzie budził wątpliwości. Badanie jest zupełnie nieszkodliwe i bezbolesne - wykonuje się je zwykle podczas snu. Jeśli wynik jest nieprawidłowy, badanie powtarza się następnego dnia. Personel oddziału noworodkowego upewnia się również, czy istnieją czynniki wskazujące na ryzyko uszkodzenia słuchu (na przykład genetyczne lub związane z przebytą w ciąży infekcją wywołaną przez wirus cytomegalii).
Około 10 procent dzieci kieruje się na dalsze badania w którymś z 57 wyspecjalizowanych ośrodków w całej Polsce. Sześć procent to dzieci z grupy ryzyka, a pozostałe cztery to te, u których wynik przesiewowego badania słuchu nie był prawidłowy. Powinny one zostać zbadane powtórnie, zanim ukończą drugi miesiąc życia. Do końca trzeciego miesiąca życia proces diagnostyczny powinien być zakończony.
Bardzo. Niezwykle istotne jest, by dziecko, u którego stwierdzono trwałe uszkodzenie słuchu, otrzymało aparaty słuchowe (dzieci zawsze dostają aparaty na dwoje uszu) i zostało objęte rehabilitacją przed ukończeniem szóstego miesiąca życia. Wtedy bowiem postępy rehabilitacji są najszybsze. Później czas już nie ma aż tak dużego znaczenia, ale w tych pierwszych miesiącach można osiągnąć bardzo wiele. I tu mamy poważną trudność w postaci bariery finansowej. Aparaty słuchowe muszą być bardzo dobrej jakości, a ich koszt wynosi około 10 tysięcy złotych.
Zakup jest częściowo finansowany przez NFZ, częściowo przez PCPR (powiatowe centra pomocy rodzinie), a częściowo przez samych rodziców. Trudno jednak to wszystko zgrać tak, aby dziecko otrzymało aparat wcześnie. Na przykład PCPR musi mieć najpierw orzeczenie odpowiedniej komisji o niepełnosprawności dziecka, a to wymaga czasu. Dlatego u nas w Centrum Zdrowia Dziecka mamy bank aparatów słuchowych. Wypożyczamy je dzieciom, u których już stwierdzono wadę słuchu, a które jeszcze nie otrzymały aparatu na stałe. Codziennie sprawdzam, jakie aparaty już do mnie wróciły, czy będę miała co dać kolejnemu potrzebującemu dziecku...
Oczywiście. Dzieci z trwałym, obustronnym uszkodzeniem słuchu nie tylko dostają aparaty: uzyskają również możliwość wszechstronnej rehabilitacji w wyspecjalizowanych ośrodkach wczesnej interwencji. Placówki audiologiczne biorące udział w programie biorą też pod opieką dzieci z grupy ryzyka, u których niedosłuch może się ujawnić później.
Przy poważnej wadzie niewykrytej w porę dziecko byłoby skazane na szkołę specjalną. Tymczasem dzięki odpowiedniej opiece takie dzieci będą mogły w znacznym stopniu nadrobić braki, nauczą się mówić, pójdą do zwykłej szkoły, nie będą miały trudności w kontaktach ze słyszącymi rówieśnikami. To ogromna satysfakcja dla wszystkich realizatorów programu. Cieszy nas również to, że zapewniamy opiekę i rehabilitację coraz większej grupie dzieci, a nie tylko noworodkom.
Tak. Zdarza się bowiem, że gdy wykrywamy problemy ze słyszeniem u noworodka, rodzice przyprowadzają na badanie profilaktyczne również starsze dziecko. Nierzadko okazuje się, że brat lub siostra malucha ma taki sam problem. W ten sposób w przyspieszonym tempie nadrabiamy zaległości w diagnostyce wczesnych uszkodzeń słuchu u dzieci w naszym kraju.
Poza tym dawniej zdarzało się, że trafiały do nas dopiero 6-, 7-latki. Teraz coraz częściej lekarze pierwszego kontaktu traktują poważnie sygnały rodziców o niepokojących ich objawach i kierują do nas młodsze dzieci. To zmiany, które nas bardzo cieszą.
* Marzanna Radziszewska-Konopka. Doktor nauk medycznych, jest otolaryngologiem i audiologiem. Kieruje Zakładem Audiologii, Foniatrii i Laryngologii w Centrum Zdrowia Dziecka.