Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", w ciągu kilku dni skończyć się mają zapasy produktów do szczepienia dzieci przeciwko gruźlicy. A korzystano już z rezerwy, która była zgromadzona na wypadek sytuacji awaryjnej. Co gorsze, nowej partii ampułek wciąż brak.
W Polsce tylko jedna firma dostarcza preparat do szczepień przeciwko gruźlicy - Biomed Lublin. Obecnie nie może przekazać kolejnej partii. W związku z tym pojawiło się poważne ryzyko, że z powodu braku szczepionek przeciw gruźlicy, noworodki będą wychodzić ze szpitali bez tego niezwykle ważnego zabezpieczenia.
Szczepionek z zapasu starczy najwyżej do połowy maja. Kiedy się skończą, noworodki będą opuszczać szpitale niezabezpieczone przed gruźlicą
- przyznaje Izabela Kucharska, zastępca głównego inspektora sanitarnego, w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Szczepionkę przeciwko gruźlicy otrzymuje w Polsce niemalże każdy noworodek jeszcze przed wyjściem ze szpitala. Preparat kupuje od dostawcy ministerstwo zdrowia. Jednakże w grudniu 2018 roku firma Biomed Lublin wstrzymała dostawę. Powód? Pojawiło się podejrzenie, że nowa partia jest wadliwa.
W efekcie od początku 2019 roku nowo narodzone dzieci szczepione były przede wszystkim z rezerw. Te są jednak ograniczone np. ze względu na termin ważności ampułek przeciw gruźlicy. Już jakiś czas temu szpitale położnicze otrzymały polecenie, aby szczepionki wykorzystywały w najbardziej optymalny sposób i nie marnowały ich. Dlatego w jednym momencie szczepionych jest naraz kilkoro dzieci, ponieważ w jednej ampułce znajduje się porcja, która starcza do zabezpieczenia więcej niż jednego noworodka.
W normalnych warunkach szczepionka jest wykorzystywana w około 30-40 procentach. Teraz zwiększyliśmy to do 100 procent
- tłumaczy Izabela Kucharska.
Jeszcze nie odsyłaliśmy dzieci bez szczepienia, ale szpitale zgłaszają nam problemy z dostępnością preparatów. Szczepionki są reglamentowane
- przyznaje Tomasz Augustyniak, szef pomorskiego sanepidu, w rozmowie z DGP.