Błaha dolegliwość czy objaw poważnej choroby? U dziecka tego nie lekceważ!

Nie ma się czym przejmować. Samo przejdzie. Wszystkie dzieci tak mają... Możliwe, że o tych dolegliwościach słyszeliście właśnie takie opinie. Są powszechne, najczęściej o łagodnym przebiegu, rodzice nieraz próbują leczyć je domowymi sposobami. Słusznie? Błaha sprawa, a może jednak początek poważnej choroby? Lepiej to sprawdzić.

Niemal każdy stan czy zachowanie dziecka (w ocenie opiekuna odbiegające od normy) może w istocie być banalną dolegliwością i minąć samoistnie. Niestety, bywa też odwrotnie: coś, co wydaje się nam powszechnym, niegroźnym kłopotem, niespodziewanie może się zaostrzyć, pogłębić.

Im młodsze dziecko, tym większe ryzyko. Bywa, że niemowlak, którego rano oglądał pediatra i nie widział powodu do niepokoju, już wieczorem wymaga hospitalizacji, choćby z powodu duszności czy wymiotów. Najmniejsze dzieci błyskawicznie się odwadniają, a uzupełnienie płynów często jest możliwe tylko dożylnie (kroplówką).  Bywa też, że atakujące je bakterie czy wirusy, swobodnie panoszą się w organizmie z nieukształtowanym jeszcze w pełni układem odpornościowym. Z miejscowego zapalenia robi się uogólniony problem.

  1. Kolka
  2. Gorączka
  3. Wysypka
  4. Katar
  5. Pleśniawki
  6. Ból głowy

Wybraliśmy sześć popularnych dolegliwości, które w pewnych okolicznościach mogą zwiastować problem zdrowotny, a kiedy indziej niezupełnie. Oczywiście, ta lista mogłaby być zdecydowanie dłuższa. To jednak przykłady, które pozwalają zrozumieć istotę częstej odpowiedzi lekarza, gdy pytamy o zagrożenia i rokowania, czyli: "to zależy". Wiek dziecka, jego zdrowotna przeszłość, objawy towarzyszące: czynników, które decydują o tym, kiedy możemy leczyć się samodzielnie, a kiedy potrzebna jest pomoc lekarza, także nie brakuje.

Kolka - z tego się wyrasta?

Jeszcze 20 lat temu lekarze traktowali kolkę niemowlęcą jak stan niemal fizjologiczny. Cierpienie dziecka i jego rodziców uznawane było za stan przemijający, coś, przez coś po prostu trzeba przejść. Gdy rodzice sygnalizowali, że dziecko ma bardzo silne bóle brzucha, a dolegliwości utrzymują się nawet przez wiele godzin, zazwyczaj nie proponowano im niczego poza masażami brzuszka.

Każdy, kto sam przeżył kolkę, wie, jak bardzo dokuczliwa to przypadłość. Kiedy tak mocno cierpi kilkutygodniowe niemowlę, z bólu czerwienieje, rozpaczliwie płacze, kurczy nóżki, a jego brzuch jest twardy bądź rozdęty niczym balon, trudno sytuację zaakceptować.

I słusznie. Nie wiemy na pewno, skąd bierze się kolka, ale z pewnością nie jest stanem naturalnym. Uważa się, że to głównie objaw niedojrzałości układu pokarmowego, dlatego najsilniejsze kolki to problem dzieci z niską wagą urodzeniową i/lub wcześniaków.

Fakty i mity na temat kolek u niemowląt

Dziś, by pokonać kolkę, rodzice mają sporo narzędzi. To głównie środki bezpieczne, łagodne, do użytku domowego. Stosuje się probiotyki (objawom podobnym do kolki nieraz towarzyszy nieprawidłowa flora bakteryjna), łagodne preparaty w kroplach pomagające usunąć nadmiar gazów z jelit (dostępne bez recepty) i silniejsze, usprawniające pracę układu pokarmowego, przepisywane zazwyczaj przez lekarza gastroenterologa (kieruje do niego lekarz pierwszego kontaktu). Bez recepty dostępne są też czopki oraz specjalne rurki doodbytnicze (zdecydowanie skuteczniejsze i bezpieczniejsze od stosowanego kiedyś termometru).

Zazwyczaj rzeczywiście kolki mijają bezpowrotnie po ukończeniu pierwszego kwartału życia. Do tego czasu maluch nie musi jednak cierpieć. Jeśli środki dostępne bez recepty nie pomagają, należy wziąć pod uwagę, że może jednak nie jest to "banalna kolka". Objawy podobne daje choćby alergia pokarmowa. Bywa, że dolegliwości ze strony układu pokarmowego mijają dopiero po zmianie diety mamy, gdy karmi piersią, czy mieszanki mlecznej przy karmieniu sztucznym oraz po dobraniu odpowiednich leków przez specjalistę alergologa. U starszych dzieci konieczna bywa dieta eliminacyjna i farmakoterapia.

Czasem "kolki" to pierwsze objawy poważniejszego problemu gastrologicznego (np. przewlekłego stanu zapalnego jelita), a nawet neurologicznego. Zwłaszcza, gdy pojawiają się wcześniej lub znacznie później niż te klasyczne (czyli około czwartego tygodnia życia), a objawy są bardzo nasilone i towarzyszą im nieprawidłowości przy wypróżnianiu, zaparcia, biegunki, wymioty itp. Jeśli obawiasz się, że nie jest to zwykła kolka, dolegliwości się nasilają, dołączają kolejne symptomy chorobowe, czas na konsultację specjalistyczną, najlepiej w poradni gastroenterologicznej.

Gorączka - niepewny pomocnik

Gorączka nie jest stanem chorobowym, a jedynie objawem problemu. Co więcej: to sojusznik organizmu w walce z czynnikami chorobotwórczymi, które giną w wysokiej temperaturze. Co zatem robi na naszej liście?

To, co dobre dla dorosłego (zresztą: do czasu), niekoniecznie służy najmłodszym. Dziecięcy termoregulator nie jest jeszcze w pełni sprawny i sama gorączka może stanowić zagrożenie dla rozwijającego się organizmu.

Słyszymy nieraz "wypocisz się, poczujesz się lepiej" - i rzeczywiście: po wygrzaniu pod kołdrą i wypiciu rozgrzewającego naparu np. z lipy czy herbatki malinowej nieraz zwykłe przeziębienie ustępuje bezpowrotnie. Niestety, z dziećmi sprawa nie jest tak prosta.

Nadmierne rozgrzanie organizmu powoduje chwilowy skok temperatury. Jej spadek, towarzyszący poceniu, następuje później. I właśnie ten skok jest dla dzieci zbyt niebezpieczny, by można było obniżać ich gorączkę inaczej niż wyłącznie przez ochładzanie ciała, np. kąpielą w wodzie o temperaturze dwa-trzy stopnie niższej niż ciepłota ciała (za zimna mogłaby spowodować reakcję szokową), rozwieszając mokre pieluchy tetrowe wokół łóżeczka, robiąc chłodne (nie za zimne) okłady na czoło, kark, kończyny itp.

Kluczowe jednak jest stosowanie profesjonalnych preparatów przeciwgorączkowych z apteki, dobranych do wieku i wagi dziecka. Muszą to być leki odpowiednie dla dzieci. Absolutnie do ukończenia 12 lat nie wolno stosować popularnych dla dorosłych salicylanów, gdyż mogą u dziecka wywołać groźną chorobę: zespół Raye'a.

Wysoka gorączka nie tylko grozi odwodnieniem. Może być przyczyną drgawek, wymagających natychmiastowej konsultacji lekarskiej. Niestety, powikłania neurologiczne, wywołane "banalną" gorączką, nie muszą ustąpić wraz z jej końcem.

Pleśniawki, czyli grzyby się panoszą

Pleśniawki to dość częsta dolegliwość niemowlaków. Czasem mylone są z aftami, które pojawiają się raczej dopiero po 10. roku życia. Tak realnie: jednych i drugich nie można lekceważyć. W przypadku aft ich częste nawroty wskazują na problemy z odpornością (włącznie z AIDS) i warto poszukać wówczas pierwotnej przyczyny stanów zapalnych. Pleśniawki zawsze trzeba pokazać lekarzowi. Zwykle problem jest opanowywany w dwa-trzy dni, ale potrzeba zastosować odpowiednie leczenie.

Za powstawanie pleśniawek odpowiadają drożdżaki, czyli chorobotwórcze grzyby. To stan zapalny jamy ustnej: bolesne grudki pokryte charakterystycznym białawym nalotem. Bywa, że nie pozwalają maluchowi jeść, prowadząc nawet do groźnego odwodnienia.

Najskuteczniejszym sposobem pokonania drożdżaków jest leczenie specjalnym antybiotykiem dostępnym na receptę. Niestety, wciąż popularne są "domowe sposoby", w tym zdzieranie nalotu pieluchą, smarowanie różnymi substancjami odkażającymi. Leczeniem pleśniawek zajmuje się jednak pediatra i to on powinien dobrać kurację.

Warto zastanowić się, skąd w ogóle wziął się problem. Czasem źródłem zakażenia drożdżakami jest samo dziecko, które wkłada rączki do buzi. Często jednak są to rodzice, którzy oblizują łyżkę czy smoczek malca. Niestety, kontakt z dorosłą mikroflorą jamy ustnej u dziecka może skończyć się właśnie tak.

Pleśniawki mogą również wskazywać na problemy z odpornością. Atak grzybów nie musi dotyczyć tylko jamy ustnej, ale też układu pokarmowego. Wówczas leki stosowane są miejscowo (bezpośrednio na zmiany w jamie ustnej), ale również doustnie. Zwykle zresztą to ten sam środek przepisany przez pediatrę: nystatyna. Dopytaj dla pewności lekarza, jak masz go podawać.

Grzybica układu pokarmowego czasem wymaga zmian w diecie czy przewlekłego stosowania probiotyków. Zdarza się, że wskazana jest konsultacja u gastrologa czy immunologa, bo jest jedynie objawem poważniejszego problemu.

Katar - problem nie tylko przy jedzeniu

Katar skutecznie uniemożliwia ssanie najmłodszym dzieciom, więc w skrajnych sytuacjach może nawet doprowadzić do odwodnienia. Stanowi jednak zagrożenie nie tylko dla dzieci najmłodszych.

Zazwyczaj, gdy katar jest objawem klasycznej wirusówki (jest wodnisty, przezroczysty, ewentualnie lekko białawy i swobodnie spływa), niewiele dziecku grozi. Jeśli jednak stan malca się pogarsza, katar gęstnieje i zmienia kolor na zielonkawy, żółtawy, nawet podbarwiony krwią, nie zwlekaj z wizytą lekarską. Także wtedy, gdy po trzech dniach nie obserwujesz żadnej poprawy, ustępowania objawów lub te się nasilają. Nawet wodnisty katar nie musi być tylko sygnałem ataku  wirusów, ale też alergii (katar sienny).

Nos to część głowy. Infekcja w tym obszarze wymaga uwagi. Jeśli dojdzie do nadkażenia bakteryjnego, nietrudno o zapalenie ucha środkowego. To już nie jest banalna infekcja. Jej powikłania to już nie są banalne problemy. Najgroźniejsze to choćby:

  • ropień mózgu,
  • zakrzepowe zapalenie zatoki esowatej,
  • zapalenie błędnika,
  • porażenie nerwu twarzowego,
  • niedosłuch (po wysiękowym zapaleniu ucha).

Częstym poważnym powikłaniem nieleczonego (lub leczonego niewłaściwie kataru) jest zapalenie zatok. U najmłodszych dzieci obejmuje zazwyczaj zatoki sitowe. Wśród najgroźniejszych powikłań zapalenia u dzieci (choroba ma inny przebieg niż u dorosłych) wymienia się ropnie, w tym mózgu i zapalenie opon mózgowych.

Dlatego tak istotne jest usuwanie wydzieliny za pomocą odciągacza kataru u dziecka, które nosa jeszcze nie wydmucha i nauczenie starszego, by zawsze wydmuchiwało tylko jedną dziurkę na raz. Dmuchanie z obu "wciska" wydzielinę do uszu. Istotne jest też płukanie nosa solą fizjologiczną lub wodą morską.

Wysypki - pułapka podobieństw

Za zmiany chorobowe na skórze odpowiadają najczęściej:

  • jej podrażnienia, np. alergiczne (choćby kontakt z żelem do mycia, z założenia bezpiecznym dla skóry) i niealergiczne (np. wywołane przez substancje żrące, np. silnie działające preparaty do czyszczenia, uszkadzające skórę),
  • wirusy (np. odry, ospy, różyczki, wirus bostoński, itd.),
  • choroby ogólnoustrojowe, np. schorzenia wątroby, problemy reumatyczne.

Oczywiście z czasem, zwłaszcza, gdy zmiany są rozdrapywane, do gry mogą włączyć się kolejni agresorzy, np. bakterie czy grzyby.

Więcej o alergiach skórnych

Najistotniejsze, że wysypki wywoływane przez różne czynniki, zwłaszcza dla laika, wyglądają bardzo podobnie. Choć zdarza się, że i lekarze mają problem, by rozstrzygnąć, jaka jest przyczyna zmiany skórnej.

Dlatego każdą wysypkę trzeba pokazać lekarzowi, nawet, gdy "jesteśmy pewni, co jest naszemu dziecku, bo właśnie podobną infekcję przechodzi sąsiad".

Trzeba pamiętać, że infekcje wirusowe, chociaż leczone są "tylko" zachowawczo, wymagają konsultacji, głównie ze względu na ich liczne - czasem zagrażające życiu - powikłania. Dotyczy to też ospy wietrznej, uznawanej za tak łagodną chorobę, że rodzice urządzali nawet kilka lat temu tzw. ospa-party. Powikłana (rzadko, ale się zdarza) grozi zapaleniem mięśnia sercowego czy mózgu. Przeciwko ospie można dziecko w Polsce zaszczepić.

Uwaga! Charakterystyczna wysypka jest też jednym z objawów bezpośrednio zagrażającej życiu sepsy. Tzw. wysypka krwotoczna to wybroczyny pod skórą. Najczęściej przypominają niewielkie siniaki, które nie znikają po uciśnięciu, a z czasem przechodzą w krwiste, zlewające się plamki. Nie zwlekaj, wezwij pomoc, jeśli podejrzewasz sepsę.

"To tylko ból głowy"?

Nie lekceważ silnego bólu głowy u dziecka, zwłaszcza, gdy ustalenie jego źródła nie jest proste. Normalne, że głowa boli podczas infekcji, przy gorączce czy stanie zapalnym jamy ustnej. Ból "bez powodu" trzeba wyjaśnić. Oczywiście, dzieci niedosypiają, oglądają za dużo telewizji, nie wychodzą na powietrze, etc. Zwróć uwagę na styl życia i sprawdź, czy przyczyna nie jest rzeczywiście banalna.

Nie tłumacz jednak w nieskończoność dolegliwości w wygodny, "racjonalny" sposób. Zwłaszcza, gdy poza bólem rano (czyli teoretycznie po odpoczynku) pojawiają się wymioty. Sygnały alarmowe towarzyszące silnemu bólowi głowy to (nawet przejściowe) niedowłady, zaburzenia mowy, wzroku i słuchu. Tak może objawiać się guz mózgu. Czasem ból głowy i dolegliwości ze strony układu pokarmowego oznaczają infekcję dróg moczowych. Nieraz dziecko nawet kataru nie ma, "tylko" ból głowy, a zmiany w zatokach są poważne. Bywa też, że za bólami głowy kryje się niedokrwistość z niedoboru żelaza.Te schorzenia nie są oczywiście tak groźne jak nowotwór, ale nieleczone mogą być również niebezpieczne dla zdrowia i życia.

Niestety, choroby nowotworowe u dzieci niejednokrotnie rozpoznawane są bardzo późno. Zaprzeczamy faktom, lekarze nie pogłębiają diagnostyki. Najpoważniejsze choroby zdarzają się bardzo rzadko, ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Są rodzaje schorzeń nowotworowych częstsze u dzieci niż dorosłych, a jednak, mimo wyraźnych objawów, dziecka nie wysyła się na konieczne badania, dopóki jego stan nie jest już bardzo poważny, co znacznie pogarsza rokowania.

Podjęcie decyzji o wykonaniu rezonansu głowy z kontrastem u dziecka nie jest łatwe, zwłaszcza, gdy jest ono małe i wymaga znieczulenia ogólnego. Czasem jednak to badanie ratuje życie i rezygnacja z diagnostyki tylko odkłada ją w czasie. Po zaostrzeniu objawów, będzie wykonane w szpitalu. Zresztą: nieraz wystarcza badanie ogólne moczu, morfologia (choćby przy białaczkach) czy sprawdzenie poziomu żelaza, by wstępnie ocenić, skąd wziął się uporczywy ból głowy, a nawet tego się nie robi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.