Podstawowa zasada jest dość prosta - ta sama, która obowiązuje też w przypadku innych lęków - nie bać się samemu! Dzieci często rozumieją więcej, niż się nam, dorosłym, zdaje i bezbłędnie wyczuwają nasze nastroje. Dlatego tak łatwo mogą się "zarazić" naszym lękiem. Jeśli decydujemy się na wizytę w gabinecie dopiero po kilku nieprzespanych z bólu nocach, to oczywiste, że słowo "dentysta" będzie się kojarzyło dziecku ze strachem i cierpieniem.
Jeżeli dbamy o zęby, a regularne wizyty kontrolne traktujemy jako coś oczywistego, po prostu element higieny osobistej, to dziecko także będzie tak postępować.
Oczywiście nie żyjemy na bezludnej wyspie. Mamy ograniczony wpływ na to, co mówią naszemu dziecku inni, ale pilnujmy, aby nie było straszone dentystą. Chrońmy je przed wszystkimi mrożącymi krew w żyłach horrorami stomatologicznymi, którymi tak lubią dzielić się z nami bliźni. Niech w świadomości naszego dziecka dentysta będzie lekarzem, który pomaga i robi wszystko, żeby zęby były zdrowe i nie bolały.
Jak znaleźć odpowiedniego lekarza? Warto poszukać dobrego gabinetu, nawet jeśli trzeba do niego jechać kawał drogi. W Warszawie i innych dużych miastach są dentyści leczący wyłącznie dzieci, ale w "dorosłym" gabinecie także może pracować sympatyczny lekarz, który zaprzyjaźni się z naszym maluchem.
Trzeba unikać takich przychodni, w których pieniądze są ważniejsze od dobra pacjenta, a także lekarzy, którym szkoda czasu na oswajanie dziecka i którzy wolą zastosować siłę, niż cierpliwie czekać, aż mały pacjent będzie chciał z nimi współpracować. Zasięgnijmy opinii znajomych i poznajmy ich doświadczenia.
Do pierwszej wizyty w gabinecie przygotowujemy dziecko właściwie dużo wcześniej, choć nie zawsze nawet zdajemy sobie z tego sprawę. Robimy to wtedy, gdy tłumaczymy, po co się czyści ząbki, kiedy uczymy malucha je szczotkować, a także (to ważne!) sprawdzać, czy są dobrze umyte. Do stomatologa powinniśmy pójść na wizytę kontrolną, zanim jeszcze zacznie dziać się coś niedobrego, aby dziecko mogło spokojnie oswoić się z gabinetem.
Umawiając się na wizytę, wybierzmy taką porę dnia, w której nasz maluch ma zazwyczaj najlepszy humor - nie jest śpiący ani zmęczony. Na wszelki wypadek, gdyby trzeba było dłużej posiedzieć w poczekalni, dobrze jest wziąć ze sobą ciekawą książeczkę lub zabawkę albo zamówić kolejkę i wybrać się na krótki spacer po okolicy. Zmęczone i znudzone dziecko z pewnością nie będzie spokojnym pacjentem.
Nie spodziewajmy się, że już za pierwszym razem maluch usiądzie na fotel i da sobie zajrzeć do buzi. Cierpliwości! Jeśli nie za pierwszym, to za trzecim, a może za piątym. Tak czy inaczej, warto poczekać. Ta cierpliwość na początku będzie procentowała w przyszłości.
Po wizycie mały pacjent powinien dostać od lekarza nagrodę - coś na pamiątkę, niezależnie od tego, jak się zachował w gabinecie. Nie musi to być nic wielkiego - wystarczy kolorowa reklamówka pasty albo maleńka zabaweczka. Wspaniałą stomatologiczną nagrodą może być nawet opakowanie po jakimś preparacie. Po powrocie do domu posłuży małemu dentyście do leczenia zębów lalkom.
Nie ma powodu, aby nagradzać dziecko specjalnymi prezentami. Jeśli za pierwszym razem kupimy Barbie, co będziemy musieli kupić za dziesiątym?
O wszystkim, co będzie się działo u dentysty, powinno się dziecko uprzedzić. Czynności lekarza da się nazwać w sposób dla malucha zrozumiały. Bądźmy rozsądni! Termin "uszczelnianie bruzd w zębach trzonowych" brzmi wprost przerażająco. Lepiej powiedzieć: "pani doktor podmucha na ząbek wiaterkiem, potem posmaruje go zieloną galaretką, puści do buzi niebieskiego zajączka i sprzątnie buzię takim śmiesznym odkurzaczem". Jeśli dziecko będą czekały przykre zabiegi, musi o tym wiedzieć. Powiedzenie "to nic nie boli", jeśli właśnie owszem, boli całkiem mocno, sprawi, że ból wyda się maluchowi dotkliwszy, a także zachwieje zaufaniem dziecka do tego, co mówią dorośli.
Lepiej jednak o bólu nie mówić zbyt dużo - czyszczenie niewielkich ubytków w mlecznych ząbkach jest nieprzyjemne, ale raczej nie boli. Warto natomiast zadbać, żeby po zabiegu mądrego i dzielnego pacjenta czekała jakaś miła perspektywa, w zależności od pory roku i upodobań. Na przykład wyprawa na nieznany i ciekawy plac zabaw, oglądanie zwierzątek w sklepie zoologicznym czy odwiedziny u ulubionej cioci.
W szczególnych przypadkach, na przykład próchnicy wczesnej, gdy dwuletnie dziecko ma do usunięcia wszystkie siekacze, specjaliści radzą wykonanie zabiegu w narkozie. Nie utrwalą się wtedy przykre skojarzenia związane z gabinetem stomatologicznym i potem będzie można rozpocząć normalne wizyty bez stresu.