Wakacje nie sprzyjają przestrzeganiu obostrzeń. Wiele osób decyduje się na podróże pociągami, w komunikacji miejskiej coraz rzadziej widać pasażerów zachowujących odpowiedni dystans, a dzieci, zamiast siedzieć w domach, chętnie korzystają z ciepłej pogody.
Widok grupki dzieci bawiących się w piaskownicy lub wspinających po drewnianych konstrukcjach na placu zabaw martwi rodziców, którzy w sklepach i komunikacji miejskiej nadal są zobowiązani do noszenia maseczek. Zastanawiają się, czy pozwalając pociechom na taką zabawę, zwiększają ryzyko zachorowania na koronawirusa. Zdaniem wirusologa dr. hab. Tomasza Dzieciątkowskiego, mimo panujących warunków, nie powinno się zmuszać dzieci do pozostania w domach.
Po pierwsze należy wyraźnie zaznaczyć, iż dzieci do czwartego roku życia, zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem, nie muszą nosić maseczek. Po drugie, bardzo trudno jest, aby dzieci zachowywały dystans społeczny bez względu na to, czy mówimy o szkole, placu zabaw czy innym miejscu publicznym.
Wirusolog zaleca zdroworozsądkowe podejście i uważa, że wymuszanie na dzieciach zachowywanie ścisłego dystansu oraz noszenia maseczek, wcale nie jest dobrym pomysłem.
Jeżeli będziemy chowali teraz dzieci pod kloszem i jeżeli nie będą kontaktowały się ze swoimi rówieśnikami, mogą wyniknąć z tego duże kłopoty natury psychicznej. Im kontakt społeczny jest jak najbardziej potrzebny.
Ekspert zwraca również uwagę na fakt, że o wiele łatwiej o infekcję koronawirusem w zamkniętych, przeludnionych pomieszczeniach niż na zewnątrz.
Mogę uspokoić nastroje w przypadku dwóch kwestii: koronawirus SARS-CoV-2 w bardzo niewielkim stopniu powoduje zakażenia na świeżym powietrzu. Zarówno wiatr, jak i słońce ograniczają jego aktywność. Druga rzecz, która jest bardzo istotna, to fakt, że koronawirus bardzo rzadko zakaża dzieci z taką efektywnością, by były one jeszcze w stanie zakazić innych.
Okazuje się, że przebywanie dzieci na placu zabaw może być niebezpieczne nie tyle dla nich samych, co dla rodziców, którzy obserwują swoich podopiecznych, siedząc w jednym miejscu i rozmawiając z innymi opiekunami.
Jeżeli miałbym dopatrywać się zagrożenia w przypadku przebywania dzieci na placach zabaw, to raczej doszukiwałbym się tego, że to ich opiekunowie, np. siedzący obok na ławce i rozmawiający, mogą być narażeni, jeśli nie zachowają dystansu społecznego i nie będą nosić maseczek. To nie jest tak, że nie ma możliwości infekcji koronawirusem na placu zabaw, ale jest ona po prostu mniejsza niż np. w przeludnionym autobusie czy sklepie, a niestety coraz częściej widuje się tam ludzi bez maseczek
- wyjaśnia Tomasz Dzieciątkowski.