Mama ze Szwajcarii: Władze rozpoczęły plany na stopniowe zniesienie kwarantanny. Szwajcaria swoje w tej epidemii już przeszła

- Jestem pod wrażeniem organizacji Francji w pandemii. (...) Pacjentów z rejonów, gdzie jest najwięcej przypadków koronawirusa przewozi się w inne części kraju, gdzie tych przypadków jest mniej. W tym celu używa się na przykład szybkich pociągów TGV, które zostały zamienione w szpitale na szynach - o sytuacji w Szwajcarii i Francji opowiada Ola Dufour, doktor, naukowiec immunolog, mama dwójki dzieci.

Ilu chorych jest w Szwajcarii?

- Odnotowano ponad 21 tysięcy przypadków zakażeń koronawirusa. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że to jest stosunkowo nieduży kraj. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców, Szwajcaria ma więcej przypadków koronawirusa niż Włochy! To dane z 5 kwietnia: Szwajcaria - 2,438 przypadki na milion mieszkańców. Podam dla porównania Polskę - 108 przypadków na milion mieszkańców. Epidemia w Szwajcarii rozpoczęła się dużo wcześniej niż w Polsce. Ma to swoje logiczne wytłumaczenie - Szwajcaria graniczy z północnymi Włochami. Oprócz tego wielu Włochów pracuje w Szwajcarii i na każdy weekend wracają do domu. Nikogo więc nie zdziwiło, że mieliśmy przypadki koronawirusa niedługo po tych ogłoszonych we Włoszech.

Jak zareagowały władze na epidemię? 

Obostrzenia różnią się w zależności od kantonu. W Szwajcarii mamy kantony niemieckie, francuskie i włoskie, a szczegóły zasad kwarantanny są inne w różnych kantonach. Postaram się opowiedzieć, jak to wygląda w Genewie.

Tutaj sprawy się jeszcze bardziej komplikują, ponieważ aglomeracja Genewy dzieli się na część szwajcarską i francuską. De facto prawie połowa osób pracujących w Genewie teoretycznie codziennie przekracza granicę kraju (z Francji do Szwajcarii). Ale tak naprawdę tego nie widać na co dzień - aglomeracja jest połączona siecią szwajcarskich autobusów, tramwajów czy pociągów. Często miejsce zamieszkania i miejsce pracy dzieli tylko kilka kilometrów, ale są to administracyjnie dwa różne kraje. I teraz na przykładzie pandemii rzeczywiście te dwie części aglomeracji Genewy zostały od siebie oddzielone, ponieważ zamknięto granice. Jest to naprawdę niebywała sytuacja, ponieważ zazwyczaj przejeżdża się z jednego kraju do drugiego jak z jednej dzielnicy do kolejnej, a teraz nie jest to już takie łatwe. Wprowadzono kontrole na granicach i można je przekroczyć tylko ze specjalnym zaświadczeniem, na przykład o pilnej wizycie medycznej lub od pracodawcy, że praca z domu jest niemożliwa i konieczny jest pobyt na miejscu pracy. Dopiero teraz można odczuć, że rzeczywiście są to dwa różne kraje i zasady kwarantanny są w nich zupełnie inne.

Jak wygląda sytuacja w Szwajcarii?

W kraju Helwetów zamknięte są szkoły, żłobki, uniwersytety, a także restauracje i centra handlowe. Większość ludzi pracuje z domu. Ogólnie zasady kwarantanny są dość podobne do tych w Polsce. Ale jest także kilka różnic. Co ciekawe i moim zdaniem bardzo ważne w planach kraju w walce z epidemią jest to, że żłobki, szkoły i przedszkola organizują opiekę dla dzieci pracowników medycznych. Jest to konieczne, żeby ci mogli iść do pracy i ratować innych ludzi - w innym przypadku musieliby zostać w domu z dziećmi.

Biorąc pod uwagę, że liczba przypadków koronawirusa w Szwajcarii w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest naprawdę bardzo wysoka, władze zastanawiały się, czy wprowadzić bardziej surowe zasady kwarantanny, jak na przykład areszt domowy. Obawiano się jednak, że takie całkowite zamknięcie bardzo negatywnie może wpłynąć na psychikę społeczeństwa, np. na próby samobójcze czy przemoc domową.

Czyli Szwajcarzy żyją jak wcześniej?

Ulice są zazwyczaj puste. Przy pięknej pogodzie można zobaczyć osoby spacerujące, jednak jest ich dużo mniej niż zazwyczaj i przede wszystkim ludzie się nie gromadzą. Szwajcarzy są zdyscyplinowani i zrozumieli powagę sytuacji. To teraz owocuje - epidemia w Szwajcarii jest pod kontrolą, liczba nowych przypadków się ustabilizowała, a od kilku dni obserwuje się tendencję spadkową. Przypominam, tutaj wszystko zaczęło się dużo wcześniej niż w Polsce i Szwajcaria swoje w tej epidemii już przeszła... Na szczęście ochrona zdrowia i tutejsze szpitale świetnie się przygotowały, np. w szpitalu kantonalnym w Genewie zwiększono liczbę miejsc na intensywnej terapii oraz respiratorów aż cztery razy. Dzięki temu szpitale nie były (i nadal nie są) przeciążone, udało się uniknąć sytuacji, które znamy ze zdjęć szpitali na północy Włoch, w Madrycie czy w Nowym Jorku. Szwajcarskie szpitale pomagają sąsiednim krajom, Włochom i Francji i przyjmują pacjentów w ciężkim stanie, by odciążyć tamtejsze placówki.

Tendencja spadkowa w przebiegu epidemii w Szwajcarii jest bardzo obiecująca i w związku z tym władze rozpoczęły plany na stopniowe zniesienie kwarantanny. Nie ma jeszcze konkretnej daty, kiedy to ma nastąpić. Mówi się, że na przykład najpierw wrócą do pracy osoby młodsze niż 40 lat, później w wieku 40-50 lat itd. Najpierw powrót do pracy, żeby podbudować gospodarkę, a czas na kontakty socjalne będzie dopiero kolejnym krokiem.

Jak wygląda francuska część Genewy?

Zupełnie inaczej, ponieważ obowiązują zasady kwarantanny ustalone przez francuski rząd, a nie szwajcarski. Po ogłoszeniu zamknięcia szkół i galerii handlowych i pomimo próśb prezydenta o pozostanie w domach, Francuzi nadal zachowywali się nieodpowiedzialnie. Gromadzili się w parkach, na plażach, przy jeziorach, pijąc wino i ciesząc się ładną pogodą. Władze zdecydowały się więc na drastyczne kroki - areszt domowy. Nawet wychodząc po chleb trzeba mieć przy sobie zaświadczenie o powodzie wyjścia oraz dowód osobisty. W przeciwnym wypadku - mandat 135 euro. Zamknięto wszystkie place zabaw i wiele parków. Możliwe jest wyjście na spacer z dziećmi lub z psem, ale tylko godzinę dziennie i tylko w obrębie 1 km od miejsca zamieszkania. Oczywiście konieczne jest specjalne oświadczenie, na którym wpisuje się powód oraz godzinę wyjścia. Brzmi strasznie, ale chyba było to konieczne, żeby spowolnić epidemię. We Francji także w żłobkach, szkołach i przedszkolach organizowana jest opieka dla dzieci personelu medycznego.

Mój mąż jest Francuzem, dlatego z zaciekawieniem śledzimy sytuację epidemiologiczne w Szwajcarii, Polsce, ale też we Francji. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem organizacji Francji w pandemii. Pomimo tego, że liczba przypadków koronawirusa jest w tym kraju ogromna, służba zdrowia robi wszystko, żeby nie doszło do zbytniego przeciążenia szpitali. Pacjentów z rejonów, gdzie jest najwięcej przypadków koronawirusa przewozi się w inne części kraju, gdzie tych przypadków jest mniej. W tym celu używa się na przykład szybkie pociągi TGV, które zostały zamienione w szpitale na szynach. Do transportu używa się także wojskowej łodzi - szpitala, która przewoziła pacjentów z Korsyki do Marsylii. Używa się także wojskowych samolotów oraz helikopterów. Te transporty dotyczą pacjentów w najcięższym stanie, którzy potrzebują być hospitalizowani na oddziałach intensywnej terapii pod respiratorem. Naprawdę brawo za taką organizację.

Czym się martwią osoby z twojego otoczenia?

Na pewno wiele osób zastanawia się, czy kwarantanna ma w ogóle sens. Naukowcy to sprawdzili. Mając już sporo danych o koronawirusie, epidemiolodzy mogą całkiem dokładnie przewidzieć rozwój pandemii, w tym liczbę osób zakażonych i zmarłych. Przeanalizowano dane z 11 krajów europejskich i z wykorzystaniem modeli epidemiologicznych oszacowano, że podjęte interwencje (ograniczające kontakty międzyludzkie) tylko do końca marca pozwoliły uniknąć 59 tysięcy zgonów. (źródło: Flaxman et al. Imperial College London, 30.03.2020).

Epidemia w Polsce jest na razie w fazie wzrostowej i pomimo tego, że niektórym może się wydawać, że to się nigdy nie skończy, warto spojrzeć na sąsiadów z zachodu, u których koronawirus rozpanoszył się dużo wcześniej, a teraz sytuacja powoli się stabilizuje. Bo po burzy wychodzi słońce.

A jak wygląda sytuacja w twoim domu?

Obydwoje z mężem pracujemy z domu, ponieważ nasza nasze zawody na to pozwalają. Jest to jednak nie lada wyzwanie, gdyż opiekujemy się w tym samym czasie dwójką naszych małych dzieci (śmiech). Ale cieszymy się tą okazją spędzenia razem większej ilości czasu niż w zabieganym codziennym życiu.

Jednak nie dla każdego jest to możliwe i coraz częściej martwię się skutkami gospodarczymi pandemii. Wiele osób w tym momencie zostało bez pracy. Bogatsze kraje, takie jak Szwajcaria, Francja czy Stany Zjednoczone wypłacają tym osobom większość ich wynagrodzenia. Dzięki temu te osoby będą mogły zapłacić w tym miesiącu swoje rachunki. Z drugiej strony taka sytuacja nie może trwać wiecznie, to i tak mocno już nadszarpnęło budżety tych państw. Ale dzięki tym zasiłkom (często wynoszącym 80 proc. pensji) te osoby będą mogły prowadzić normalne życie, a także robić zakupy i koniec końców część tych pieniędzy wróci do państwa. Jednak bardzo się boję, jak poradzą sobie niektórzy ludzie w krajach, które nie są tak bogate i nie mogą sobie na to pozwolić. Aż ciarki mnie przechodzą na myśl o tym, co jak będzie wyglądała sytuacja kryzysu gospodarczego w krajach mniej zamożnych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.