Specjalista o autoagresji i samookaleczeniach u dzieci: Pojawia się jakiś ślad. Łatwiej zrozumieć ból fizyczny niż psychiczny

Epidemia COVID-19 zmusiła dzieci i młodzież do pozostania w domach. Szkoły i przedszkola są zamknięte. Rodzice mogą spędzić z dziećmi więcej czasu. To idealny moment, by zwrócić dodatkowo uwagę na ich potrzeby emocjonalne.

Nastolatki często cierpią z powodu obniżonej samooceny i braku pewności siebie, czują się wykluczone i nieakceptowane przez rówieśników, nie dostają też wystarczająco dużo wsparcia od dorosłych. Często są pozostawione same swoim problemom. O autoagresji, samookaleczeniu i radzeniu sobie ze złością opowiedział Piotr Stoń, psychiatra i kierownik Centrum Zdrowia Psychicznego w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie

Agnieszka Marcińska, rzeczniczka prasowa szpitala: Czym jest autoagresja?

Piotr Stoń: Człowiek jest jednostką emocjonalną, to znaczy, że cechuje go przeżywanie wszystkich rzeczy, które dzieją się dookoła. Odbiór świata jest zawsze związany z przeżywaniem różnych emocji: smutku, radości, wdzięczności. Jeżeli źle się dzieje w świecie emocjonalnym, pojawia się złość. Złość jest jedną z podstawowych emocji. Informuje nas, że przeżywamy dyskomfort, że dzieje się coś niedobrego. Jeżeli dziecko w toku swojego rozwoju uczy się, że złość jest niedobra i nie wolno jej okazywać, a do tego kształtowana jest poprzez rozwijanie poczucia winy, to te emocje przeżywa się w późniejszym wieku, np. w okresie dojrzewania. Tutaj najczęściej można obserwować początki zachowań autoagresywnych. Dziecko czuje, że coś z tą złością musi zrobić. Skoro nie może skierować jej na zewnątrz, to zaczyna kierować złość na siebie samego np. w formie autoagresji. Dochodzi do wzrostu napięcia. W efekcie odkrywa, że jedyną formą redukcji go jest samookaleczenie się.

Co w okresie panowania epidemii koronawirusa powinien robić rodzic, aby zbliżyć się do swojego dziecka?

Kiedy większość rodziców jest z dziećmi w domu, daje większe szanse na zauważenie problemu u swojego dziecka. Jest to możliwość spędzenia czasu w większym gronie i nadzieja na nawiązywanie relacji rodzica z dzieckiem.

Dlaczego dzieci się okaleczają, skoro to przynosi ból?

Ból fizyczny jest łatwiejszy do zniesienia niż psychiczny. Cierpienie psychiczne zamienione na fizyczne przynosi ulgę. Jest to dla dziecka jakiś koniec, pojawia się jakiś ślad. Łatwiej zrozumieć ból fizyczny niż psychiczny. Cierpienie psychiczne wydaje się nieskończone. Natomiast ból fizyczny jest konkretny.

Jak rodzic powinien zacząć rozmowę, aby dziecko chciało z nim rozmawiać?

Rodzic w rozmowie może nawiązać do filmów, książek, spędzać wolny czas z dzieckiem na graniu. To wszystko daje możliwość prędzej czy później porozmawiania o tym, co dziecko może boleć, z czym jest mu trudno. Jest to idealny czas, aby porozmawiać o lęku, o zagrożeniu lub nawet o obecnej sytuacji. Rozmowa zawsze zbliża.

Czy porady i rozmowy online ze specjalistami mogą skutecznie pomóc?

Jest wiele towarzystw psychoterapeutycznych i psychiatrycznych, które ogłaszają możliwość konsultacji telefonicznej. Uważam, że taka rozmowa telefoniczna może pomóc dziecku z jego problemami. Jakakolwiek rozmowa z kimś, kto ma czas i nastawiony jest na słuchanie, zawsze przyniesie coś dobrego. 

Kogo najczęściej spotyka autoagresja? Czy wiek ma znaczenie?

Młody wiek dojrzewania plus rodzina dysfunkcyjna mają duże znaczenie. Autoagresja pojawia się wtedy, kiedy nie ma możliwości podzielenia się uczuciami z bliskimi lub znajomymi, nie akceptuje się swoich uczuć i nie można rozładować narastającego napięcia. Ponieważ coś ze złością trzeba zrobić. Po akcie autoagresji ulga jest chwilowa, potem pojawiają się wyrzuty sumienia i poczucie winy.

Jakie formy może przyjmować autoagresja?

Picie alkoholu, branie narkotyków, atak na własne ciało, niszczenie go poprzez np. anoreksję. To wszystko to agresja, która kierowana jest do wewnątrz. "Nie mogę się wkurzyć na mamę, to się wkurzę na siebie". Samookaleczenie nie jest izolowanym objawem. Łączy się z nadużywaniem substancji psychoaktywnych, ze zmianami nastroju, z różnymi zachowaniem dyssocjalnym, czyli np. z bójkami i kradzieżami. Często jest to powiązane z depresją lub z obniżonym nastrojem.

Jak nauczyć młodą osobę walki z samookaleczeniem? Jakby wyglądała terapia dla takiej osoby? 

Ja bym raczej nie użył słowa "walka", bo to jakby zakłada, że ktoś zwycięży, a ktoś będzie przegrany. Bardziej zwracałbym uwagę na potrzebę zrozumienia emocji i swoich przeżyć. Ważne jest rozpoznawanie swoich uczuć i szukanie innych sposobów wyrażenia emocji niż te szkodliwe. Istotą rozwoju człowieka, w tym przeżywania różnych bodźców z całego świata, jest radzenie sobie z tymi emocjami. Pomaga, gdy jesteśmy przygotowani, w toku wychowania, do tego, że możemy złościć się. Jeżeli rodzice akceptują to, że dziecko ma prawo przeżywać złość i pozwalają się złościć dziecku, w jakiś sposób kształtując te emocje, to można powiedzieć, że ta osoba ma szanse w późniejszym życiu akceptować tę złość i potrafić ją wyrazić w sposób niedestrukcyjny. Ostatnio byłem świadkiem tego, jak dziecko w żłobku było złe i uderzyło innego kolegę. Opiekunka tłumaczyła mu: "Możesz być zły. Gdy jesteś zły, tupnij nogą. Myślę, że to świetny pomysł.

Czyli trzeba przede wszystkim umiejętnie rozmawiać z dzieckiem?

Tak. Ważne, żeby młody człowiek miał kogoś, kto nauczy go rozpoznawać i przeżywać swoje emocje w inny, bardziej konstruktywny sposób niż do tej pory.

A co, jeżeli dziecko nie ma takiej osoby w swoim otoczeniu?

Proponowałbym rozpocząć od rozmowy z pedagogiem szkolnym, psychologiem, babcią czy z kimś, kto jest bliski i ma czas. Ważne, by przy dziecku był bliski dorosły. Często rodzice są zaskoczeni, bo dziecko ma pociętą rękę i nikt tego wcześniej nie widział. Nie wiedzą, kiedy to się stało, a to się dzieje od dwóch lat. Rodzice często są niedostępni. To jest dramat. Wystarczy pobyć z kimś dłużej, dać możliwość powiedzenia o problemach. Kiedyś przyszedł do mnie osiemnastoletni człowiek i powiedział, że chce się zabić. Wystarczyło pogadać. To nie znaczy, że całe życie się wyprostuje, ale człowiek się nauczy, że rozmowa dużo zmienia. Chodzi o to, by mniej mówić, a więcej słuchać. Ważne jest, aby pobyć z dzieckiem, przytulić je i posłuchać.

Dziecko powinno uczestniczyć w terapii z rodziną, czy może samo?

To zależy. Często rozpoznanie przez środowisko zewnętrzne tego typu zachowań wiąże się z pewnym wstydem. Wydaje mi się, że szacunek i zapewnienie komuś bezpieczeństwa oraz intymności ma większe znaczenie niż rozdmuchiwanie wszystkich problemów. To jest delikatna sprawa. Takt i chronienie człowieka przed emocjami z zewnątrz może mieć większe znaczenie niż angażowanie innych. Zacząłbym od wstępnej diagnostyki i rozpoznania kłopotu. Gdy młody człowiek zaufa komuś, komu mógłby opowiedzieć o swoich problemach, wtedy okaże się, że forma destrukcji nie jest konieczna.

Zobacz wideo Jak wspierać osobę chorą na depresję?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.