"Szkoła z TVP" to lekcje przeznaczone dla uczniów szkół podstawowych. Materiały są dostosowane do podstawy programowej, a na małym ekranie można oglądać m.in. lekcje matematyki, plastyki czy języków obcych. "Cieszymy się, że Telewizja Polska tak aktywnie włączyła się w pomoc nauczycielom i uczniom w kształceniu na odległość. Wartościowe, merytoryczne materiały prezentowane na antenach TVP mogą być istotnym narzędziem w codziennej pracy nauczycieli i wsparciem dla uczniów w samodzielnej nauce w domu" - te słowa ministra Dariusza Piontkowskiego przeczytamy na stronie MEN. Niestety, z tym, że to "wartościowe i merytoryczne" materiały nie zgadzają się ci, którzy lekcje TVP obejrzeli.
Poziom prezentowanych materiałów komentowano w mediach społecznościowych. Właściwie każda lekcja została skrytykowana - zwracano uwagę zarówno na sposób prowadzenia zajęć, jak i za błędy. Do "Szkoły z TVP" odniosła się także Dorota Zawadzka, psycholożka rozwojowa.
Po dwóch dniach oglądania "lekcji" w TVP apeluję do rodziców i dzieci. NIE oglądajcie tego. Wyłączcie telewizor
- napisała na Facebooku. Psycholożka zachęca, aby zamiast materiałów emitowanych na antenie TVP, obejrzeć te, które są publikowane w sieci przez pasjonatów, nauczycieli czy edukatorów. Według Zawadzkiej "to, co pokazuje dwumiliardowa TVP, to kompromitacja".
W swoich osądach psycholożka nie jest osamotniona. Na błędy zwracają uwagę specjaliści, ale także rodzice, którzy wspólnie z dziećmi oglądali materiały emitowane w TVP. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy przeczytać komentarze pod wpisem Doroty Zawadzkiej.
Obejrzałam fragment. Jeśli tak wyglądają lekcje, to dobrze zrobiłam nie włączając tego mojej córce.
Pierwsze podejście do kl. 2 skończyło się po kilku minutach stwierdzeniem syna "serio???". I co się dziwić, skoro pani rozmawiała z pacynką.
Mam takie wrażenie, że te programy idealnie pokazują, jak wyglądają lekcje w większości polskich szkół i to od pokoleń.
Dramat... W dodatku część odbiorców na podstawie tych filmów zbuduje obraz nauczyciela, który jeszcze domaga się podwyżek.
Są też tacy, którzy piszą, że ich dzieci oglądają te lekcje, jeszcze inni piszą, że prowadzący zajęcia nie są osobami medialnymi, a "niekoniecznie gadanie do kamery przy pustej sali jest ich mocną stroną".
To nie chodzi o stres przed TV. Wiem, jak bardzo trudno jest mówić do oczka kamery. Chodzi o to, że źle tłumaczą. I nie tylko one. Poczytaj specjalistów w sieci. Lekcje chemii, historii
- odpowiedziała Zawadzka. Także nauczyciele zwracają uwagę na to, jak prowadzone są zajęcia.
Jestem nauczycielka I-III z 30-letnim stażem i proszę nie pytać o moją reakcję jak obejrzałam wprowadzenie pojęć liczb parzystych. Zero przygotowania metodycznego, merytorycznego, brak pomocy dydaktycznych, brak podstawowej wiedzy o sferze poznawczej dzieci, nie wspominając o wizerunku wizualnym, gdzie słuchając tych pań można po prostu zasnąć.Dzieci potrzebują bodźców, charyzmy zainteresowania tematem a tu... jednym słowem dramat
- czytamy pod postem psycholożki.
Ci, którzy oglądali lekcje emitowane na antenie TVP, wskazują nie tylko na to, że zajęcia są po prostu nudne i prowadzone w sposób, który nie zachęca uczniów do ich oglądania. Z lekcji o liczbach parzystych wynikało, że to po prostu te, które "mają parę" (co może wprowadzić dzieci w błąd, w końcu mogą wywnioskować, że np. 11 też "ma parę"). Nie brakuje także błędów merytorycznych, np. prowadząca, która opisywała bocianie gniazdo, pomyliła obwód ze średnicą.