Obecnie uznano, że transmisja wirusa SARS-CoV-2 od matki do płodu jest niemożliwa. Badania przeprowadzone wśród noworodków urodzonych przez matki z COVID-19 pokazują, że żadne dziecko nie miało pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa. Nie oznacza to jednak, że nie istnieje możliwość zakażenia się noworodka od matki zaraz po urodzeniu się.
Adam Pietrzak*: Ja wożę noworodki i nasz zakres jest od tzw. zera do pięć i pół kilo, bo tyle wchodzi do cieplarki transportowej (inkubatora). Jesteśmy specjalistycznym transportem noworodkowym, dla najmłodszych, którzy wymagają intensywnej terapii. Takie dzieci trzeba przewieźć np. z oddziału noworodkowego na zabiegowy. Nas to jeszcze bezpośrednio nie dotyczy. Nie mieliśmy takiego pacjenta.
Jesteśmy przygotowani. Zabieramy karetkę i jedziemy do bazy. W bazie pobieramy stroje ochronne. W strojach ochronnych lepimy się plastrem i jedziemy po tego pacjenta. Pacjenta odbieramy, wkładamy do cieplarki i wieziemy do szpitala, który będzie kontynuował procedury leczenia. Wracamy znowu do bazy, gdzie musimy zdjąć stroje, umyć całą karetkę, cieplarkę, dokonać dezaktywacji i gazowania. W zasadzie różnica dokładności postępowania jest tylko taka, że tym razem jedziemy w niewygodnych strojach. Jeżeli chodzi o systemy sterylności i dostępu do pacjenta, to się nic nie zmienia.
Jeżeli chodzi o intensywne terapie, dla noworodków zakażonych, to podjęło się tego Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na Żwirki i Wigury.
Będą tam miejsca dla dzieci od urodzenia do 18. roku życia. Warto wspomnieć, że dzieci, które dostaną się na kwarantannę, będą odizolowane od rodziców.
Rodzic nie może opiekować się dzieckiem, ponieważ nie zostanie wpuszczony na oddział. Takiego rodzica trzeba byłoby gdzieś zakwaterować, jest to niemożliwe.
Matka zbliżająca się do porodu, która ma urodzić nowego człowieka, może się zakazić od rodziny i ona może być przenośnikiem. Ważne jest to, że ta infekcja nie jest bezpośrednio groźna dla pacjentów pediatrycznych. Pacjenci pediatryczni znoszą ją stosunkowo dobrze. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że istnieją pacjenci, którzy mają choroby wrodzone, onkologiczne, niewydolności krążenia, niewydolności oddechowe, choroby układowe, które mogą w przypadku nawet najprostszej infekcji stać się ogromnym problemem. Ci pacjenci są z grupy ryzyka, ponieważ mogą nie przeżyć takiej infekcji.
Dychawica oskrzelowa nie jest aż taka drastyczna, jak w przypadkach pacjentów onkologicznych. Ogromna grupa pacjentów onkologicznych z racji immunosupresji, czyli upośledzenia własnej odporności, jest bardziej podatna na tego typu infekcję układu oddechowego. Koronawirus jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem. To nie jest tylko choroba osób starszych.
*Adam Pietrzak - Lekarz specjalista z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii oraz medycyny ratunkowej.