Zazwyczaj, mówiąc najkrócej, to wynika z niewiedzy.
Mogą mieć ogromną wiedzę, ale nie z dziedziny medycyny i chorób zakaźnych. W Polsce jednak każdy czuje się lekarzem. Niektórzy więc, na podstawie szczątkowych lub nieprawdziwych informacji rozsiewanych przez ortodoksyjnych przeciwników ingerencji w naturę, budują na temat szczepień teorie mające niewiele wspólnego z naukowymi faktami. Szczepionki stały się też ofiarą własnej skuteczności. Dzięki powszechnym szczepieniom znacznie spadła liczba zachorowań na wiele groźnych chorób i ich powikłań, w tym zgonów. Niektórzy odnoszą więc złudne wrażenie, że nie ma już zagrożenia, a wówczas nawet hipotetyczna szkodliwość szczepienia jawi się im jako nadmierne ryzyko.
Nie wszystkie szczepionki mają taką samą skuteczność i rzadko wynosi ona 100 proc. Jednak nawet jeśli nie uda się ustrzec dziecka przed chorobą, to jej przebieg będzie znacznie łagodniejszy i nie wystąpią ciężkie powikłania.
Do tej pory udało się całkowicie wy-eliminować tylko ospę prawdziwą (tzw. czarną ospę), groźną chorobę wirusową o dużej śmiertelności. Wirus ukrywał się tylko w organizmie ludzkim, dlatego w wyniku powszechnych szczepień został całkowicie usunięty ze środowiska. Mam nadzieję, że następne będą polio i odra.
Musimy mieć pewność, że ich zarazków nie ma w naszym środowisku. A więc nie tylko u ludzi, ale także w glebie i w wodzie. Niestety, ogniska chorób, przeciwko którym prowadzimy powszechne szczepienia, nadal istnieją. Winę ponoszą za to także osoby, które odmawiają szczepień. Ich postawa prowadzi czasem do gwałtownego wzrostu zachorowań. Zwykle, gdy liczba dzieci zaszczepionych na danym terenie spada poniżej 90-95 proc. Tak było na przykład z błonicą w ZSRR. Kiedy w jednym z regionów zaprzestano szczepienia, wybuchła epidemia i zmarło ponad 4 tysiące osób.
Zgodnie z ustawą każda osoba przebywająca na terenie RP jest zobowiązana do poddania się obowiązkowym szczepieniom, ale jeśli tego nie zrobi, właściwie nie podlega sankcjom. Warto jednak, by rodzice mieli świadomość, że konsekwencje niezaszczepienia dziecka ponosi nie tylko ono, ale także inni ludzie, dla których malec może być źródłem zakażenia. Zwłaszcza ci, których z przyczyn medycznych nie można szczepić
Obowiązek zaszczepienia dziecka i założenia odpowiedniej dokumentacji spoczywa na lekarzu, który wystawia zaświadczenie o urodzeniu noworodka. W ciągu kilku dni dziecko trzeba zaszczepić przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby (WZW) typu B i gruźlicy. Szczepić powinno się w miejscu, w którym można udzielić skutecznej pomocy, gdyby wystąpiła ciężka reakcja alergiczna, czyli w przychodni. W praktyce można jednak natknąć się na wiele problemów, ponieważ w Polsce kwestia porodów domowych nie jest jeszcze w pełni uregulowana.
W 2008 roku mieliśmy 95-99 proc. zaszczepionych dzieci w wieku 2-3 lat w ramach szczepień obowiązkowych. To tyle, ile zaleca Światowa Organizacja Zdrowia. Tylko w przypadku gruźlicy odsetek był nieco mniejszy (90-94 proc.).
Nie ma jeszcze danych, ale obawiam się, że może mieć Pani rację.
Te szczepionki były dostatecznie przebadane! Zostały zarejestrowane przez Europejską Agencję ds. Oceny Leków. Spełniły minimum kryteriów wymaganych przed wprowadzeniem leku do użytku. Brakowało im tylko ostatniej, tzw. czwartej fazy badań...
No właśnie, większość osób odbiera to tak jak Pani, bo nie wie, co to znaczy. Tymczasem już trzy pierwsze fazy wystarczą, by ubiegać się o wprowadzenie leku na rynek. Podczas ich trwania badane jest działanie leku, jego skuteczność i skutki niepożądane. Wszystko na dostatecznie dużej, czasem nawet kilkudziesięciotysięcznej, populacji. Uwzględnia się także doświadczenia z preparatami o podobnym składzie i technologii produkcji. Czwartą fazę, z założenia, można przeprowadzić dopiero po wprowadzeniu leku na rynek, do masowego użytku. Ona polega na rejestracji i badaniu ewentualnych rzadkich skutków niepożądanych leku podczas jego używania (bez ścisłej kontroli) przez miliony osób. Już podczas rejestracji oceniono, że bezpieczeństwo szczepionek A/H1N1v jest podobne do tego, jakim cechują się szczepionki przeciwko grypie sezonowej. Teraz, po zaszczepieniu setek milionów osób na świecie, tylko to potwierdzono.
Tak, bo taki kalendarz zależy od epidemiologii chorób na danym terenie i krajach sąsiednich, organizacji opieki zdrowotnej i pieniędzy na ten cel. Nasz zapewnia niezbędne minimum, choć trudno go nazwać nowoczesnym. Niektóre szczepionki są u nas zalecane (odpłatne), a nie obowiązkowe (bezpłatne), nie dlatego, że są mniej ważne, tylko dlatego, że Ministerstwo Zdrowia nie ma na nie pieniędzy.
Lista szczepień zalecanych jest zatwierdzana przez Ministra Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego. Nie ustalają jej producenci. Warto więc rozważyć zakup szczepionek zalecanych, ale nie wszystkie choroby, przeciwko którym one chronią, są równie niebezpieczne. Szczepimy jednak nie tylko po to, by ocalić życie, ale także (np. przeciwko rotawirusom) po to, by oszczędzić dzieciom hospitalizacji. To, czy zalecane szczepienie "się opłaca", jest kwestią indywidualnej oceny. W podjęciu decyzji powinien pomóc lekarz, dostarczając rodzicom wiarygodnych informacji.
Obowiązkowe są szczepienia przeciwko pneumokokom, a w kilku krajach także przeciwko ospie wietrznej. U nas bezpłatnie szczepi się tylko dzieci z grup ryzyka. W wielu krajach szczepi się powszechnie przeciwko ludzkim wirusom brodawczaka (HPV) i meningokokom. W USA, Kanadzie, Australii, Ameryce Łacińskiej i kilku krajach europejskich - przeciwko rotawirusom.
Tak, np. w krajach skandynawskich nie szczepi się przeciwko WZW typu B. Tyle że tam, w przeciwieństwie do Polski, ta choroba nigdy nie była problemem. Teraz także u nas, dzięki powszechnym szczepieniom, zachorowalność wśród dzieci jest niemal zerowa. Nie zapominajmy jednak, że wciąż wielu dorosłych Polaków jest zakażonych.
Wiele pytań związanych z tym szczepieniem pozostaje jeszcze bez od- powiedzi, ale akurat na to możemy odpowiedzieć: jest sens.
Żeby sformułować takie stwierdzenie, należałoby prowadzić badania i bezczynnie obserwować kobiety, aż do momentu, kiedy rozwinie się u nich rak szyjki macicy. A to byłoby nieetyczne. Światowa Organizacja Zdrowia ustaliła więc, by kończyć je w momencie pojawienia się stanu przedrakowego, który można jeszcze skutecznie i szybko leczyć. Wiemy już, że szczepionka przeciwko HPV zmniejsza ryzyko stanu przedrakowego szyjki macicy. Można więc przypuszczać, że zredukuje także ryzyko raka, bo do niego właśnie prowadzi nieleczony stan przedrakowy.
Najbardziej u kobiet, które wcześniej nie były zakażone HPV. U nich w ciągu trzech lat można zmniejszyć ryzyko pojawienia się zmian przedrakowych, w zależności od preparatu (bo mamy dwa), o 44 lub 70 proc. W przeciętnej populacji młodych kobiet (spośród których wiele już jest zakażonych) odpowiednio o 17 i 30 proc. Wysnuto więc wniosek, że najlepiej jest szczepić dziewczynki między 11. a 12. rokiem życia, bo one nie podjęły jeszcze współżycia, a HPV przenosi się drogą płciową.
Na przykład nie wiemy, jak długo będzie się utrzymywać ta ochrona. Tym samym czy i kiedy trzeba będzie podać dawkę przypominającą. Na razie wiemy tylko, że po użyciu jednego z preparatów przeciwciała utrzymują się na bardzo wysokim i stałym poziomie przez 7-8 lat.
Nad tymi przeciwko malarii, cytomegalii, półpaścowi, HIV, przeciwko meningokokom i grypie, a także przeciwko niektórym nowotworom złośliwym (np. czerniakowi).
O szczepieniach czytaj także w następnym numerze.
Jest pediatrą. Pracował w Instytucie Pediatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, a obecnie jest redaktorem naczelnym fachowych czasopism: "Medycyna Praktyczna Pediatria" oraz "Medycyna Praktyczna Szczepienia". Jest również dyrektorem Polskiego Instytutu Evidence Based Medicine w Krakowie - instytucji zajmującej się oceną skuteczności, bezpieczeństwa i opłacalności metod leczenia i profilaktyki.