Dobre bakterie mamy od... mamy!

Na czym polega wyższość porodu naturalnego nad cesarką? Posłuchajcie, jak to widzi Anna Kotlińska, finalistka piątej polskiej edycji konkursu FameLab dla badaczy, którzy potrafią zajmująco mówić o trudnych naukowych problemach.

*Skończyła położnictwo. Jest doktorantką na Wydziale Nauk o Zdrowiu Collegium Medicum UJ. Bada wpływ technik relaksacyjnych stosowanych podczas ciąży na poród naturalny. Jest też certyfikowaną doradczynią laktacyjną i koordynatorką krakowskiego Banku Mleka Kobiecego.

Magda Rodak: O jakich zagadnienianiach mówiła Pani na konkursie FameLab?

Anna Kotlińska: Jedna z moich prezentacji dotyczyła tematu, który jest jeszcze mało znany w Polsce - "zasiedlenia" noworodka urodzonego nie drogami natury, lecz przez cesarskie cięcie, florą bakteryjną z kanału rodnego matki. Z badań wynika, że przed porodem w kanale rodnym namnażają się korzystne bakterie Lactobacillus - jest ich dużo więcej niż zazwyczaj. Chodzi o to, by noworodek, który będzie przechodzić przez kanał rodny, zebrał ich jak najwięcej. Szczególnie ważne jest, aby trafiły do jego jamy ustnej. Podczas porodu naturalnego pierwszą florą bakteryjną, z jaką styka się noworodek, jest zatem flora napotkana przez niego w kanale rodnym matki. Te bakterie dostają się do przewodu pokarmowego i do jelit rodzącego się dziecka. Jego jelita były całą ciążę sterylne, a zatem te korzystne matczyne bakterie są pierwszymi i jedynymi, z jakimi jelita się spotykają. Dzięki temu mogą skolonizować cały układ pokarmowy noworodka. To ważne, ponieważ dziecko rodzi się z niedojrzałym układem immunologicznym i jeżeli pozna w pierwszej kolejności dobre bakterie, uczy się je tolerować.

A jak wygląda zasiedlanie organizmu dziecka bakteriami, jeśli poród następuje przez cesarskie cięcie?

Wtedy jest zupełnie inaczej. Przygotowania do cesarskiego cięcia obejmują dezynfekcję sali. Chirurdzy myją się, zakładają jednorazowe stroje. Wszyscy starają się respektować zasady mające zapewnić sterylność sali. Tyle że bakterie są wszędzie. Nie da się ich wszystkich usunąć z otoczenia. Kiedy przeprowadzono badania, okazało się, że noworodki urodzone przez cesarskie cięcie wcale nie są sterylne, że mają na sobie florę patogenną. I to właśnie z nią jako pierwszą się spotkały. Jeśli organizm dziecka ma w pierwszej kolejności kontakt z bakteriami patogennymi, zaczyna je traktować tak, jakby były dobrymi bakteriami. I wtedy może - mówiąc w dużym uproszczeniu - być wrogo nastawiony do bakterii, które naprawdę są dla niego korzystne. Jeżeli tych złych będzie bardzo dużo, to bakteriom matki będzie trudniej przezwyciężyć patogenną florę i dojdzie do zaburzeń flory bakteryjnej.

Zobacz wideo

Ta wiedza nie jest jeszcze powszechna, prawda?

Dopiero od niedawna zwraca się uwagę na to, że flora bakteryjna jest ważna, że od niej bardzo dużo zależy. Mamy nowe badania, które pokazują, że nawet stany depresyjne mogą być wywołane dysbiozą, czyli zaburzeniem flory fizjologicznej; że jelita są naszym drugim mózgiem.

Co praktycznie wynika z tych nowych badań?

Moja prezentacja dotyczyła metody wspierania zasiedlania organizmu noworodka rodzącego się przez cesarskie cięcie korzystną mikroflorą bakteryjną pochodzącą od matki. Metoda ta została opracowana przez panią profesor Marię Dominguez-Bello, która sama urodziła córkę przez cesarskie cięcie.

Na czym polega ta metoda?

Położna lub pielęgniarka wprowadza jałową chusteczkę do kanału rodnego kobiety mniej więcej godzinę przed planowanym cesarskim cięciem. Chusteczka do czasu porodu pozostaje w kanale i jest kolonizowana przed dobre bakterie. Następnie położna wyciąga chusteczkę, wkłada ją do jałowego pojemnika i szczelnie zamyka. Kiedy lekarz wyciąga noworodka z brzucha kobiety, podaje go położnej, a ta przeciera noworodka tą chusteczką. Ma to na celu przeniesienie flory bakteryjnej mamy na ciało dziecka. Nawet na jego usta, bo przede wszystkim chodzi o to, aby został skolonizowany układ pokarmowy dziecka. Jak widać, nie jest to ani trudne, ani kosztowne; wystarczy trochę dobrych chęci, by to zrobić. Oczywiście kobieta musi wyrazić zgodę, a personel medyczny musi jej pomóc przeprowadzić taką kolonizację.

Czy zawsze można to zrobić?

Niestety nie. Jeżeli mama ma na przykład opryszczkę, wirusa HIV lub GBS - nie należy tego robić.

Czy ta metoda gdzieś jest już stosowana na szerszą skalę?

Badania nad nią są prowadzone między innymi w Stanach Zjednoczonych i w Norwegii. Natomiast w Wielkiej Brytanii został opracowany standard stosowania tej metody. W Polsce są kobiety, które poznały tę metodę dzięki filmowi "Microbirth", który można obejrzeć w internecie. Jednak nie jest to metoda do samodzielnego stosowania, ponieważ ważne jest skrupulatne sprawdzenie, czy nie ma przeciwwskazań do jej zastosowania, np. związanych z ryzykiem przeniesienia wirusa opryszczki na dziecko.

Tak było! Prezentację Anny Kotlińskiej na FameLab możecie obejrzeć w internecie: https://www.facebook.com/FameLabPoland/videos/948856238562418/

Więcej o:
Copyright © Agora SA