Mówi się, że są kobiety stworzone do porodu. Ale co to tak naprawdę znaczy? Jedni uważają, że chodzi o typ sylwetki. Niegdyś uważano bowiem, że kobiety o szerokich biodrach lepiej poradzą sobie z porodem. Dziś wiadomo, że to mit - każda kobieta, niezależnie od figury, będzie w stanie urodzić dziecko. Nie każda jednak będzie miała takie samo nastawienie do samego porodu - są kobiety, które nie boją się porodu i takie, które mają duże obawy związane z urodzeniem własnego dziecka. Czego najbardziej boimy się podczas porodu? Czy wszystkie mamy mają takie same obawy?
Przed pierwszym porodem bardzo chciałam poznać historie koleżanek, które są już mamami. To niesamowite, że rozmawiałam z tak wieloma kobietami, a każda z nich miała niemal zupełnie inny przebieg ciąży i inny poród. Jako przyszła mama chciałam usłyszeć o ich doświadczeniach w nadziei, że dzięki temu będę lepiej przygotowana do swojego porodu. Okazało się, że każda z nas miała mniejszego lub większego porodowego cykora.
- Najbardziej bałam się, że podczas porodu coś pójdzie nie tak - że dziecku spadnie tętno, pępowina zakręci się wokół szyi, że trzeba będzie robić cesarskie cięcie. Bardzo chciałam urodzić siłami natury - i tak też się stało. Jednak negatywne myśli chyba do siebie przyciągnęłam; pod koniec porodu zrobiło się nerwowo i to, czego się obawiałam, mogło się urzeczywistnić. Całe szczęście było w porządku i w efekcie mam teraz zdrowe dziecko, lecz towarzyszący mi niepokój i obawy źle wpłynęły na moją psychikę - opowiada Hania, mama dwóch córek. Niepokój o zdrowie dziecka i swoje własne jest bardzo często spotykany wśród przyszłych mam.
Przed porodem chyba najbardziej obawiałam się, że może nastąpić coś nieoczekiwanego i coś może się stać dziecku; za późna reakcja personelu i uszkodzenie, niedotlenienie itp. Bólu raczej się nie obawiałam, bo wiedziałam, jak to wygląda i byłam przygotowana.
- O siebie też się martwiłam, że coś mi się może stać... - mówi Paulina, mama trzech chłopców.
Czasem obawy kobiet są podyktowane wydarzeniami z przeszłości czy z historii rodziny. Jeśli w naszym bliskim otoczeniu doszło do traumatycznej sytuacji związanej z porodem, trudno się dziwić, że mamy w sobie tak głęboki strach. Czasem lęk jest tak wielki, że kobiety boją się porodu i od razu nastawiają się na cesarskie cięcie. A to nie zawsze jest możliwe - szczególnie jeśli chodzi o cesarskie cięcie na tzw. życzenie.
- Ja najbardziej bałam się porodu naturalnego i jest to związane z pewną historią w mojej rodzinie, gdzie kobieta rodząca zmarła podczas porodu, ponieważ były jakieś komplikacje. Dziecko urodziło się zdrowe, ale wychowywał je ojciec. Bardzo chciałam rodzić przez cesarskie cięcie i najbardziej bałam się, że nie będę miała takiej możliwości - opowiada Ola, która urodziła syna i córkę poprzez cesarkę.
Ból podczas porodu nie jest tematem, nad którym kobiety bardzo się rozwodzą. Żadna z moich koleżanek nie skupiała się na tym, jak bardzo cierpiała, gdy opowiadała o samym porodzie. To raczej było tak oczywiste, że narodziny dziecka po prostu bolą, że nie trzeba było nie wiadomo ile o tym mówić. Ale pamiętam, że przed swoim pierwszym porodem pytałam każdej mamy, czy to jest ból, któremu podołam. Nie ukrywam bowiem, że przed pierwszym porodem bałam się, że będzie strasznie bolało. I rzeczywiście ból był bardzo silny, ale na szczęście trwał krótko, bo mój syn się szybko urodził. Podobnie jak u mojej znajomej Kasi, z tym że u niej szybki poród wywołał małe komplikacje.
- Miałam szybki poród, bardzo bałam się bólu. Same skurcze nie bolały mnie tak, jak to, że, niestety, podczas mojego szybkiego porodu doszło do pęknięcia krocza... To było bardzo bolesne i długo się goiło. Miałam pęknięcie aż do odbytu i naprawdę wiązało się z tym wiele komplikacji. Wszyscy mówili, że tego bólu się potem nie pamięta, ale to nie do końca prawda. Ja swój pamiętam i dlatego wiedziałam, co mnie czeka w drugiej ciąży. Na szczęście przy drugiej ciąży nie doszło do pęknięcia, bo doświadczona położna dokonała nacięcia w odpowiednim momencie - mówi Kasia, mama dwójki dzieci.
Z bólem mocno wiąże się znieczulenie. Powszechnym w Polsce problemem jest niemożliwość lub co najmniej utrudniony dostęp do skorzystania ze znieczulenia zewnątrzoponowego.
- W szkole rodzenia dowiedziałam się, że faktycznie jest to problem wynikający ze zbyt małej liczby anestezjologów, ale dotyczy szpitali wielospecjalistycznych z oddziałem ginekologii i położnictwa, a nie szpitali ginekologiczno-położniczych. W obu rodzajach szpitali jest po dwoje anestezjologów na dyżurze, ale w przypadku tego pierwszego jeden anestezjolog jest obecny przy operacjach, a drugi na OIOM-ie. Dopiero gdy akurat "nic się nie dzieje" na oddziałach, może przyjść na oddział położniczy. W przypadku jednospecjalistycznego szpitala zawsze dostępnych jest dwóch anestezjologów do samych tylko porodów i cesarskich cięć. Ja akurat mam zamiar korzystać ze szpitala ginekologiczno-położniczego i była to dla mnie uspokajająca wiadomość. Jednak kobiety mające taki szpital w znacznej odległości od miejsca zamieszkania są w tragicznej sytuacji, gdy chcą skorzystać ze znieczulenia - mówi Matylda, która jest w siódmym miesiącu ciąży.
Sama pamiętam swoje myśli przed pierwszym porodem dotyczące znieczulenia. Nie nastawiałam się, że będę na pewno chciała z niego skorzystać, ale chciałam mieć taką możliwość, jeśli o nią poproszę. Niestety, w moim przypadku wszystko odbyło się za późno, za późno przyjechałam do szpitala, bo nie zorientowałam się, że już rodzę, i zanim wypełniłam wszystkie papierki i przebrałam się w koszulę porodową, to już było prawie "po ptakach". Położna wezwała anestezjologa, ale nie doczekałam do jego przybycia i urodziłam bez znieczulenia.
- Jedna z obaw, które miałam, koncentrowała się wokół myśli, że na czas nie przyjdzie anestezjolog z zastrzykiem znieczulającym - wspomina Beata i wymienia inne swoje lęki. - Bałam się też, że na czas rodzenia zabraknie łóżek (rodziłam w bardzo obleganym szpitalu) albo personelu. Przerażała mnie także myśl, że przy porodzie będą obecni praktykanci, którzy coś pomylą, i że nie zdążę dojechać do szpitala.
Ochrona krocza to temat, który jest mocno dyskutowany podczas szkoły rodzenia. Wzbudza duże kontrowersje i jest to jak najbardziej zrozumiałe - kobiety są świadome, czym jest nacięcie krocza, a czym jego pęknięcie.
Kiedyś uważano, że celowe uszkodzenie tkanek - skóry i mięśni - ma być ochroną przed ich uszkodzeniem. Od pewnego czasu jednak coraz rzadziej wykonuje się taki zabieg bez absolutnej konieczności. Aktualnie WHO zaleca, by unikać przeprowadzania nacięcia. Kobiety uświadamia się, że większość z nich może rodzić z zastosowaniem ochrony krocza.
- Moją największą obawą i przekonaniem powstałym na bazie szczątkowych informacji z ogólnego obiegu było nacinanie krocza na żywca oraz pęknięcie krocza - mówi Matylda. - Jednak dzięki szkole rodzenia i wiedzy przekazanej przez prowadzące położne dowiedziałam się, że cięcie odbywa się wprawdzie bez farmakologicznego znieczulenia, ale w pewnym sensie przy znieczuleniu mechanicznym, naturalnym. Główka rodzącego się dziecka poprzez bardzo długie przeciskanie się przez kanał rodny sprawia, że krocze jest odrętwiałe, a poziom czucia jest porównywalny do odczuwania dotyku zdrętwiałej w nocy ręki czy nogi. Coś czujemy, ale na bardzo niskim rejestrze - dodaje.
Podczas szkoły rodzenia położne dużą uwagę przywiązują do tego, by uświadamiać, że samo nacięcie krocza w odpowiednią, kontrolowaną stronę chroni przed samoistnym jego pęknięciem, a szczególnie pozwala uniknąć bardzo rzadkiego, ale jednak możliwego pęknięcia III stopnia, czyli rany powstałej aż do odbytu.
- To porównanie ze zdrętwiałą ręką dało mi bardzo dużo - podsumowuje Matylda.
Ból podczas porodu, ochrona krocza, lęk o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, a także swoje - to najczęstsze obawy młodych kobiet. Czy jednak któraś z moich rozmówczyń nie zdecydowała się przez te obawy na drugie dziecko?
- Ból był ogromny, to prawda, do tego to pęknięcie krocza długo się goiło, ale nie jest to jednak taki ból, który sprawia, że nie chce się już rodzić więcej dzieci - podsumowuje Kasia.
Zdrowe dziecko i zdrowa mama to na pewno duży sukces. Ale czasem duże znaczenie ma też nastawienie. Jeśli urodzenie dziecka potraktujemy jako cel, to automatycznie będziemy pewni, że czeka nas nagroda.
- Zdrowy bobas jest największą nagrodą dla rodzącej matki - mówi Emilka.
- Wbrew pozorom, nie bałam się samego bólu, bo potraktowałam proces porodu jako zadanie do wykonania, które przyniesie na koniec coś dobrego. Wiem, że wiele kobiet przeraża właśnie samo myślenie o tej nieprzyjemnej części - ale ja znając siebie i to, że mam wysoki próg bólu, wiedziałam, iż dam radę i to będzie najmniejszy problem. Największa obawa dotyczyła całego przebiegu i pojawienia się możliwych komplikacji - mówi Hania, która jest podobnego zdania.
- Słyszałam taką teorię, że każda kobieta poradzi sobie z porodem, ponieważ jest to już element tego instynktu macierzyńskiego. Ona po prostu wie, że musi i robi swoje. Choć oczywiście jednym jest łatwiej, a innym trudniej - dodaje Marta.
Kobiety są silne.