Wyprawka do szpitala, przyszłej mamie często jawi się jako tajemnicza i często niezrozumiała lista ubrań i przyborów, które musi zabrać ze sobą do porodu. Szpitale i szkoły rodzenia ułatwiają to zadanie i wręczają ciężarnym przygotowane przez siebie listy niezbędnych rzeczy. Listy te oczywiście różnią się w zależności od placówki. W sieci także możemy znaleźć gotowe spisy tego, co będzie nam i dziecku potrzebne w szpitalu.
Warto pamiętać, że na sali poporodowej nie będzie miejsca na nadmiar przedmiotów, możemy się spodziewać szafki nocnej, torba lub walizka zapewne wyląduje pod łóżkiem. Dobrze jest więc się ograniczyć i nie zabierać niepotrzebnych rzeczy, które tylko będą nam przeszkadzały. Poniżej lista niezbędnych rzeczy, bez których trudno będzie nam się obejść zarówno w czasie porodu, jak i po nim.
Anita (32), mama Leny: Pakując walizkę do szpitala, chciałam mieć pewność, że niczego mi, ani mojej córeczce nie zabraknie. W efekcie trafiłam na porodówkę z bagażem większym, niż zabierałam ze sobą zwykle na wakacje. Okazało się, że niemal połowa rzeczy, które zabrałam była niepotrzebna. Ale w czasie pakowania jeszcze tego nie wiedziałam. Śmiać mi się dziś chce, gdy wspominam, że do walizki zapakowałam książkę i ulubiony magazyn na wypadek, gdybym się nudziła. Byłam tak przejęta, że nie było mowy o czytaniu. Niepotrzebnie zabrałam też maskotki dla córci, nie przydały mi się również kosmetyki do makijażu. Zabrakło mi jednak wody niegazowanej i gumki do włosów.
Klaudia (27), mama Natana: Po cięciu cesarskim kilka godzin musiałam leżeć na plecach, praktycznie bez ruchu. Bardzo mi się wtedy przydały słuchawki, bo wygodnie mogłam rozmawiać przez telefon z mamą i przyjaciółkami. Pakując torbę do szpitala zapomniałam o ładowarce do telefonu. Okazała się niezbędna, na szczęście, zanim mąż mi ją przywiózł, jedna z położnych użyczyła mi swojej.
Beata (29), mama Franka: Ponieważ bałam się porodu, wraz z mężem zdecydowaliśmy się na opłacenie indywidualnej położnej. Jeszcze przed porodem byłam u niej na konsultacji. Przypomniała o podpaskach poporodowych. Nie potraktowałam tego poważnie, bo nie byłam w stanie wyobrazić sobie, ze tak olbrzymie podpaski rzeczywiście mogą być konieczne. Zabrałam więc ze sobą paczkę zwykłych podpasek, tyle że tych na noc, bardziej chłonnych. Po porodzie okazało się, że położna miała rację. Na szczęście w szpitalu był sklepik, w którym można je było kupić. Podczas trzech dni pobytu w szpitalu, zużyłam prawie trzy paczki!
Patrycja (23), mama Stasia: Kiedy pakowałam się do szpitala, poza wszystkimi rzeczami z listy, którą otrzymałam na szkole rodzenia, zabrałam też kilka zabawek dla synka: szumiącą maskotkę, która miała go uspokajać, grzechotkę i pluszowego misia. Okazało się, że nie tylko były niepotrzebne, ale także zajmowały niepotrzebnie miejsce w torbie i utrudniały poszukiwania tego, co aktualnie było mi potrzebne. A same poszukiwania nie należały do przyjemności, bo walizkę musiałam trzymać pod łóżkiem, a mój poród skończył się cięciem cesarskim - miałam problemy ze schylaniem się, musiałam prosić pielęgniarki o pomoc. Dziś wiem, że do szpitala należy zabrać absolutne minimum.