• Link został skopiowany

Jej dzieci chodzą do holenderskiej szkoły. "Te produkty w śniadaniówce są zakazane"

Niech pierwszy rzuci kamieniem, komu nie zdarzyło się włożyć do śniadaniówki musu owocowego. W Holandii już mogłyby wylądować na dywaniku. Dlaczego? O tej surowej zasadzie, a także o innych opowiedziała eDziecku matka Polka, która od wielu lat mieszka w tym kraju.
Uczniowie na korytarzach szkoły (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Wyborcza.pl

Wydawałoby się, że Holandia i Polska są krajami nie są krajami skrajnie odległymi kulturowo. Okazuje się jednak, że różnice są i to ogromne, widać je zwłaszcza w szkolnictwie. Wielu Polaków, którzy z dziećmi wyjeżdża do kraju tulipanów, musi mierzyć się z niemałym szokiem. Edukacja wygląda tam bowiem zupełnie inaczej. W Holandii dzieci podlegają obowiązkowi szkolnemu (leerplicht) od piątego roku życia. Jest też możliwość wysłania do szkoły czterolatków (basisschool), z czego korzysta wielu rodziców. Tamtejsi uczniowie mają również wolne w innym czasie, są ferie majowe, które trwają dwa tygodnie, wolne jest też w okresie bożonarodzeniowym. Bez względu na narodowość i język mówią w szkole po holendersku. Rozbieżności między Polską a Niderlandami jest więcej. 

Zobacz wideo Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"

Nie można nie przyjść do szkoły "i już"

Rozmawialiśmy z mamą, która od kilku lat mieszka w Niderlandach [imię do wiadomości redakcji] i opowiedziała nam, jak dokładnie wygląda tamtejsze szkolnictwo. Spore problemy można mieć z powodu wagarów i nieobecności na lekcjach.

Nie wolno po prostu nie przyjść. Dziecko może być chore i trzeba to zgłosić, ale takie wolne bez powodu nie wchodzi w grę. Nieuzasadnione nieobecności są karane grzywną finansową

- wyjaśniła - Jeśli to nie pomoże, to wtedy wkracza kurator - dodała. 

ławki w szkole, klasa
ławki w szkole, klasa Shutterstock, autor: Treecha

Nie ma obiadów szkolnych, a tubki z musami owocowymi są zakazane

Polscy rodzice często narzekają na konieczność szykowania śniadaniówek, by dziecko mogło coś zjeść przed lub po obiedzie szkolnym. W niektórych holenderskich podstawówkach w ogóle nie ma możliwości wykupienia posiłków. Do tego obowiązują zakazy dawania niektórych produktów.

U nas w szkole nie ma możliwości wykupienia wyżywienia. Wszystko trzeba przynosić samemu. Kiedyś były dostępne owoce i warzywa z lokalnego gospodarstwa, ale teraz już nie

- powiedziała nasza czytelniczka. - W krótkie dni dzieciom trzeba dać owoc lub warzywo. Tubki owocowe są niedozwolone. I do picia zawsze woda. W długie dni owoc plus kanapka (u nas króluje masło orzechowe) i woda. Żadnych słodyczy - dodała.

Szkoła w Holandii. Zmiana obuwia

We Francji dzieci w większości szkół nie zmieniają butów. W Holandii jest podobnie. Uczniowie każdego spędzają sporo czasu na świeżym powietrzu, być może to skraca czas przebierania się. - Codziennie kilka razy wychodzą na dwór. Bez względu na pogodę. Nie ważny deszcz, śnieg, mróz czy upał. Trzeba mieć to na uwadze, ubierając dziecko. Ubranie musi być dopasowane do pogody, bo nigdy nie wiemy, ile czasu dzieci spędzą na dworze - wyjaśniła mama z Holandii. 

Rodzice mogą odwiedzać dzieci w szkole

Holenderskie placówki często też organizują dni specjalne np. dzień w piżamach czy dzień uparciucha, co jest dodatkową atrakcją dla najmłodszych. W szkole, do której chodzą dzieci naszej czytelniczki, rodzice często mogą przychodzić do klasy, by pobyć ze swoimi dziećmi, zobaczyć jak wszystko funkcjonuje i wygląda. Dzięki temu są spokojniejsi, bo wiedzą, że ich pociechy są dobrze zaopiekowane. - Ogólnie szkoła jest przyjaznym miejscem zarówno dla dzieci jak i dorosłych - podsumowała nasza rozmówczyni.

Jesteś mamą, która wychowuje swoje dzieci za granicą? Napisz do nas i podziel się swoimi doświadczeniami: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość!

Więcej o: