Polska oświata zmaga się z wieloma problemami, a zawód pedagoga w ostatnich latach stał się znacznie mniej prestiżowy niż przed laty. Coraz częściej słyszy się o tym, że podstawa programowa jest przeładowana, a nauczyciele rezygnują z pracy m.in. z powodu niskich zarobków czy dużej odpowiedzialności, z którą wiąże się ten zawód. Po przejrzeniu ofert na stronach kuratoriów można zauważyć, że łącznie w Polsce poszukiwanych jest ponad 11 tys. nauczycieli, a ogłoszeń wciąż przybywa. O tym, że w szkołach pracuje dużo starszych osób świadczą także wypowiedzi pedagogów.
"Mam 47 lat. 23 lata pracy za mną, a do emerytury tylko 13. Mimo to nadal jestem w tej tzw. młodszej ekipie, bo jest jeszcze druga spora ekipa - emerytowani nauczyciele, którzy ratują sytuację i biorą godziny" - napisała jedna z pedagożek w komentarzu pod naszym artykułem. (Zobacz: Pracuje w szkole od 30 lat. "Za chwilę będzie uczyć pokolenie spacerujące na dyżurach z balkonikami").
Nasza czytelniczka, pani Alicja (imię zmienione na potrzeby artykułu), uważa, że jeśli młodzi nie będą garnąć się do pracy w szkołach, to w końcu nie będzie komu uczyć dzieci.
"Większość nauczycieli w mojej szkole ma prawie 1,5 etatu, bo inaczej to wszystko w ogóle by się zawaliło. Ja akurat lubię swoją pracę i już będąc za półmetkiem nie chcę zmieniać zawodu, natomiast to jak, zwłaszcza po pandemii, spadła kondycja psychiczna młodzieży i jak bardzo wzrósł poziom roszczeniowości rodziców, przeraża" - przekonuje. Podobne zdanie ma także inny nauczyciel, pan Jacek, który pracuje w szkole podstawowej.
Nasza rada pedagogiczna liczy około czterdziestu osób, z czego trzydziestu dwóch nauczycieli ma ponad pięćdziesiąt lat. Uczą też emeryci. W szkołach pracują starsi ludzie i to jest prawda. Dobrze, że mówi się o tym głośno. Może dzięki temu młodzi ludzie zaczną chodzić na studia pedagogiczne
- powiedział w rozmowie z eDziecko.pl i dodał, że według niego, pokolenie Z nawet jeśli będzie miało ogromne chęci, nie zastąpi nauczycieli z doświadczeniem. - Inna sprawa, że nawet jak młodzież pchałaby się do pracy w szkołach, to wielu z nich nigdy nie dorówna. Starsi nauczyciele i ci emerytowani w zdecydowanej większości mają lepsze metody nauczania, niż ci po studiach - podsumował.
Do Senatu wpłynęła petycja Fundacji Dobre Państwo, postulująca wprowadzenie zmian w Karcie Nauczyciela. Autorzy dokumentu chcą, aby w szkołach co najmniej 35 proc. kadry pedagogicznej stanowili mężczyźni. W uzasadnieniu wskazano m.in. na problem feminizacji zawodu nauczyciela oraz potencjalne korzyści wynikające z większej różnorodności kadry. Z pewnością wpływ mają także braki kadrowe w oświacie.
Postulat Fundacji Dobre Państwo jest taki, aby do Karty Nauczyciela dodać art. 11., który miałby brzmieć następująco:
Przy zatrudnianiu nauczycieli liczba nauczycieli - mężczyzn nie może być mniejsza niż 35 proc. liczby wszystkich zatrudnionych nauczycieli w szkole.
Petycja 5 lutego 2025 roku trafiła do senackiej Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, która zdecyduje o jej dalszych losach. To od nich zależy, czy propozycja zmian w Karcie Nauczyciela zostanie poddana dalszym pracom legislacyjnym.
Co sądzisz o tym, by młodzi ludzie, będący na studiach uczyli w przedszkolach oraz szkołach? Uważasz, że takie rozwiązanie byłoby dobrym pomysłem na załatanie braków kadrowych? Chętnie poznamy Twoje zdanie, pisz: magdalena.wrobel@grupagazeta.pl. Zapraszamy także do udziału w sondzie.