Członkowie NZZ Oświata stwierdzili, że skoro nauczyciele nie dostaną podwyżek w wysokości, jaka ich zdaniem im się należy, dobrym pomysłem będzie skrócenie lekcji z 45 do 40 minut. - Pokazujemy wyjście wzorem biznesu, czyli downsizing - zmniejszenie opakowania i wielkości produktu - powiedział w rozmowie z portalsamorzadowy.pl Radosław Utnik, koordynator wojewódzki NZZ Oświata Polska na województwo mazowieckie.
Pomysł ten oburzył pana Krzysztofa, byłego nauczyciela z wieloletnim doświadczeniem, który w wiadomości do redakcji napisał: "Pomysł skrócenia lekcji do 40 min spowoduje, że nauczyciel mający 18 lekcji w tygodniu zaoszczędzi 18 × 5 = 90 min, czyli półtorej godziny. Uczniom to nie zaszkodzi, bo i tak uczą się na korepetycjach, natomiast nauczyciele zaoszczędzą 1,5 godziny z 40 godzin, które ponoć wypracowują tygodniowo, czyli 3,75 proc., czasu pracy." Były nauczyciel dodał też, że można by skrócić czas rad pedagogicznych, wywiadówek, przygotowywania się do lekcji czy sprawdzania klasówek.
Dlaczego postanowili skrócić akurat zajęcia lekcyjne? Bo to są jedyne realne godziny pracy nauczycieli. Jedyny realny czas pracy odnotowany (w dzienniku) jest ten przy tablicy
- stwierdził. "I tak oto wyszło szydło z worka. Tak drodzy nauczyciele, pracujecie 18 lekcji po 45 min, czyli 810 minut. Przeliczając na godziny zegarowe, jest to tygodniowo 13,5 godziny. To jest jedna trzecia (1/3), normalnego etatu w innych zawodach" - zakończył swoją wiadomość pan Krzysztof.
Ewa, nauczycielka języka polskiego ze szkoły podstawowej na warszawskim Tarchominie, w rozmowie z eDziecko.pl stwierdziła, że postulat skrócenia lekcji do niej nie przemawia - Mam mieszane uczucia co do pomysłu skrócenia lekcji. Jestem przywiązana do 45-minutowej jednostki. To niby tylko 5 minut, ale mniej więcej tyle zajmują sprawy organizacyjne - wejście do sali, włączenie komputera, sprawdzenie listy - wymienia pedagożka.
- Jako nauczyciel wychowania fizycznego, uważam, że to bardzo zły pomysł - mówi w rozmowie z eDziecko.pl Darek z jednej z warszawskich szkół podstawowych. - Uczniowie i tak przychodzą na lekcje kilka minut spóźnieni, bo na krótkiej przerwie nie starcza im czasu na przebranie się. Potem sprawdzenie lekcji, odnotowanie nieprzygotowania i rozgrzewka. Realnie na ćwiczenia z 45 minut zostaje mi 25 minut. Jeśli godzina lekcyjna byłaby skrócona - miałbym 20 minut - wyjaśnia pedagog.
A ty? Co sądzisz o pomyśle skrócenia lekcji? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.