• Link został skopiowany

Matka uczennicy dostała wiadomość ze szkoły. Poszło o spóźnienia córki. "Przecież były korki"

W brytyjskiej szkole doszło do incydentu, który zdenerwował matkę uczennicy. Kobieta dostała pismo od dyrektora szkoły. Poszło o spóźnienia sześcioletniej córki. Kobiecie grozi mandat. Okazuje się, że w polskim prawie też przewidziane są takie kary.
Powrót dziecka ze szkoły (zdjęcie ilustracyjne)
Fot.Tomasz Wiech / Agencja Wyborcza.pl

Matka trójki dzieci, która prowadzi profil na TikToku @nrvmumma, opowiedziała o tym, jak została ukarana przez dyrektora szkoły, do której uczęszcza jej sześcioletnia córka. Przyznała, że kilkukrotnie zdarzyło jej się zbyt późno przywieźć dziecko do placówki, jednak zapewnia, że były to "dosłownie minuty" po czasie. Pewnego dnia dostała oficjalne pismo ze szkoły. Dyrektor napisał, że oczekuje, iż dzieci będą przywożone do szkoły najpóźniej do 8.45. Przypomniał matce, że "dziecko, które dotrze między 8.45 a 9.15, zostanie zaklasyfikowane jako spóźnione". Uczniowie, którzy wejdą do klasy po 9.15 będą miały nieusprawiedliwioną nieobecność, zarejestrowaną w szkole jako kod "U" (tak oznacza się w placówce nieobecność ucznia bez ważnego powodu).

Obowiązkiem rodziców jest zapewnienie, aby dzieci uczęszczały do szkoły regularnie i punktualnie. (...) Zachęca to do nawyków pilnowania czasu i zmniejsza zamieszenie w klasie

- stwierdził dyrektor w wysłanym piśmie. Dodał, że jeśli dziecko będzie miało osiem zarejestrowanych kodów "U" grozi nałożeniem na matkę mandatu karnego.

Matka dostała pismo ze szkoły z powodu spóźnień córki do szkoły
Matka dostała pismo ze szkoły z powodu spóźnień córki do szkoły TikTok, screen, @nrvmumma

Matka wściekła. "Były korki"

Kobieta była oburzona listem, jaki otrzymała ze szkoły. Wyjaśniła, z czego wynikały spóźnienia jej dziecka.

Dzieje się tak po prostu dlatego, że tkwimy w korkach spowodowanych niespodziewanymi robotami drogowymi i zalaniami w naszej okolicy

- powiedziała na zamieszczonym nagraniu, które stało się viralem. Pojawiło się pod nim mnóstwo komentarzy. Niektórzy uważają, że mimo wszystko spóźnienia są winą matki. "Ale ciągłych spóźnień można uniknąć, wychodząc wcześniej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ktoś, kto się spóźnia, zakłóca pracę całej klasy", "Masz czas do 9.15, aby dotrzeć na miejsce, dopóki nie zostanie to zakwalifikowane jako nieusprawiedliwiona nieobecność. Myślę, że to sprawiedliwe" - dodawali też inni. Tylko niektórzy uważają, że grożenie mandatami i nakładanie ich na rodziców za to, że nie byli w stanie dowieźć dzieci na czas do szkoły, jest krzywdzące. "Zdarzają się wypadki, roboty drogowe".

Czy w Polsce można dostać mandat za niechodzenie do szkoły?

W Polsce jest obowiązek szkolny. Rodzice muszą zapewnić edukację swojemu dziecku, jeśli tego nie zrobią może zostać na nich nałożona grzywna.

Jeżeli dziecko z opuszcza zajęcia szkolne (co najmniej 50 proc. w ciągu miesiąca), dyrektor szkoły wysyła do rodziców pisemne upomnienie, a rodzice mają 7 dni na odpowiedź. W przypadku, gdy ta metoda okaże się nieskuteczna, dyrektor szkoły może wnioskować o nałożenie na rodziców - przez odpowiednią jednostkę samorządu terytorialnego - grzywny. Jednorazowo nie może ona przekroczyć 10 tys. zł, ale może być nakładana wielokrotnie i wtedy łącznie grzywny nie mogą być wyższe niż 50 tys. zł

- informuje portal gazetaprawna.pl. Należy też wiedzieć, że w przypadku niechodzenia dziecka do szkoły sprawa jest zgłaszana do sądu rodzinnego. W skrajnych przypadkach może też dojść do pozbawienia praw rodzicielskich.

Więcej o: