Nauczycielka gorzko: Nie każdy się nadaje do pracy z dziećmi. Niektórzy marnują uczniów

- Nauczyciel nie jest równy nauczycielowi, nie każdy się nadaje do pracy z dziećmi. Z tego, co zauważyłam, to niektórzy minęli się z powołaniem, nie mają podejścia do dzieci, nie potrafią z nimi współpracować. Patrząc na to, jest mi przykro, że są w tej branży - napisała eDziecku nauczycielka z dziewięcioletnim stażem.

Kika dni temu pisaliśmy o matce, która wypisała swoje dziecko z prywatnego przedszkola i zdecydowała się posłać je do publicznegoPo przeczytaniu historii pani Dominiki odezwała się do nas pani Krystyna (imię zmienione) nauczycielka z dziewięcioletnim stażem. Pracowała w różnych miejscach i przyznała, że niestety nie każdy pedagog, z którym miała styczność, powinien - jej zdaniem - pracować w szkole.

Zobacz wideo Marcin Józefaciuk: Nauczyciele nie tylko chcą pieniędzy, oni chcą godnych warunków pracy

"Nauczyciel nie jest równy nauczycielowi"

Nauczycielka w przesłanym do eDziecka liście przyznała, że nauczyciele bywają bardzo różni, nie każdy ma powołanie.

Pracowałam w przedszkolu i szkołach podstawowych i muszę stwierdzić, że to jak rodzice i dzieci widzą daną placówkę, zależy wyłącznie od tego, kto tam pracuje. Nauczyciel nie jest równy nauczycielowi, nie każdy się nadaje do pracy z dziećmi. Z tego, co zauważyłam, to niektórzy minęli się z powołaniem, nie mają podejścia do dzieci, nie potrafią z nimi współpracować. Patrząc na to, jest mi przykro, że są w tej branży.

- napisała. "Powinni zrezygnować z tej pracy, bo nie mając podejścia do dzieci, krzywdzą je" - dodała. Kilka lat temu nasza czytelniczka pracowała jako nauczycielka wspomagająca w zerówce. Opiekowała się dzieckiem z zespołem Aspergera. Przyznała, że była pełna entuzjazmu i widziała cel swojej pracy. Chciała wspierać swojego podopiecznego w nauce, liczyła też, iż będzie miała okazję pomóc wychowawczyni i brać udział w życiu całej klasy. "Szybko okazało się, jak bardzo się myliłam. Pani wychowawczyni była do mnie uprzedzona, na nic mi nie pozwalała, gdy jej zaproponowałam pomoc, że pobawię się z dziećmi, zrobimy zajęcia plastyczne, ruchowe, wszystko było na nie (żadnych zabaw z dziećmi, bo za długo i za głośno, żadnych gazetek okolicznościowych, bo ona zrobi lepiej)" - napisała.

Nauczyciel w klasie (zdjęcie ilustracyjne)
Nauczyciel w klasie (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl

W szkołach wciąż są nauczyciele, "którym się nie chce"

Stwierdziła też, że wychowawczyni robiła "absolutne minimum". Zajęcia, które przygotowywała, chociaż były ciekawe, trwały zaledwie kilka minut. Resztę czasu maluchy spędzały na swobodnej zabawie. "Pani w tym czasie siedziała przy swoim stoliku i tylko uciszała dzieci. Kiedyś powiedziałam jej, że dzieci nie powinny się tak długo bawić, że trzeba zająć im czas czymś innym i zaproponowałam kilka zabaw edukacyjnych. Absolutnie nie zgodziła się, powiedziała: niech się bawią same..." - napisała nasza czytelniczka.

Byłam w szoku, że są jeszcze tacy nauczyciele, którym się już nie chce, którzy są już wypaleni i nadal uczą, marnując dzieci. Rozmawiałam z koleżanką, która miała 3-4 latki w tej szkole (bo przedszkole było w budynku szkoły), to nie dowierzała, że tak może być. Jej syn kończył właśnie naukę w 4-latkach i zabrała go ze szkoły ze względu właśnie na tę nauczycielkę

- wyznała nam nauczycielka. Dodała, że to wszystko tak bardzo się jej nie podobało i kłóciło z jej wizją edukacji, iż w końcu postanowiła zmienić placówkę. Aktualnie wspiera chłopca z autyzmem i nowe miejsce pozwoliło jej rozwinąć skrzydła. Dzięki zaangażowanym nauczycielom poczuła się w końcu doceniona i zachęcona do swojej pracy i dalszego rozwoju. "Tu się chce pracować, tu każdy każdemu pomaga, nikt nie czuje się lepszy czy gorszy. Jesteśmy wszyscy tacy sami. Z tego co słyszałam, tamta pani z przedszkola odeszła już na emeryturę i wychowuje wnuka. Nareszcie, dzieci się od niej uwolniły" - podsumowała poprzednie miejsce pracy.

Studenci będą uczyć w szkołach? Jest taki pomysł

W związku z brakami kadrowymi w szkołach często pracują nauczyciele, którzy powinni przejść na emeryturę. Są nawet sytuacje, gdy "są z niej ściągani". Wielu z nich stosuje dawne metody nauczania, które niekoniecznie odpowiadają współczesnym standardom. Zobacz: W polskich szkołach pracują emeryci. Ilu jest młodych nauczycieli? Szokujące dane. Ministerstwo Edukacji Narodowej planuje od września tego roku zmienić przepisy, odnośnie kwalifikacji nauczycieli. Jednym z pomysłów jest zatrudnianie w szkołach studentów na IV i V roku studiów. Częściowo udało się do tego przekonać Związek Nauczycielstwa Polskiego.

Uważamy, że ci studenci mogą zostać dopuszczeni do pracy w szczególnych przypadkach, na takich zasadach, jak jest to w szkole. A w szkole studenci mogą być dopuszczeni do pracy za zgodą kuratora. Natomiast nie mogą mieć - tak, jakby MEN chciało - nadanych kwalifikacji, bo ich po prostu nie mają

- powiedziała Urszula Woźniak, wiceprezes ZNP, cytowana przez portalsamorzadowy.pl. Takiemu rozwiązaniu sprzeciwiły się jednak uczestniczące w negocjacjach z MEN tzw. reprezentatywne związki zawodowe. - Uważamy, że to jest zły pomysł, który zaszkodzi nie tylko jakości kształcenia, ale i dzieciom. Bo mówimy tutaj o wychowaniu przedszkolnym, czyli momencie, w którym tak naprawdę kształtuje się młodego człowieka.

Przedszkole i klasy I-III szkoły podstawowej to są etapy dla niego najważniejsze. I mówię to nie tylko przez pryzmat swojej wiedzy teoretycznej, ale i praktycznej, w tym doświadczeń moich dzieci - powiedział Krzysztof Wojciechowski, wiceprzewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". Czy ostatecznie pomysł zostanie zaakceptowany i od września w szkołach spotkamy nauczycieli-studentów okaże się w najbliższych miesiącach.

Co sądzisz o tym, by młodzi ludzie, będący na studiach uczyli w przedszkolach oraz szkołach? Uważasz, że takie rozwiązanie byłoby dobrym pomysłem na załatanie braków kadrowych i "wprowadzenie powiewu młodości i świeżości" w placówkach? Czy wręcz przeciwnie, sądzisz, że będzie to zaniżanie poziomu nauczania? Chętnie poznamy Twoje zdanie, pisz: jsutyna.fiedoruk@grupagazeta.pl.

Więcej o: