Dziecko idzie do przedszkola w pieluszce i nikogo to nie dziwi. "W tym kraju łatwiej być rodzicem"

Wychowywanie dzieci w krajach skandynawskich różni się od polskiego. Jednak rozmowa z Joanną, mieszkającą od prawie trzech lat w Jutlandii Północnej, najdalszym regionie w Danii, uświadomiła mi, jak ogromne są to różnice. - W razie dziecięcych humorów czy histerii w przestrzeni publicznej nie spotkamy kąśliwych komentarzy czy charakterystycznych spojrzeń, jak to u nas bywa. Odczułam to jako wielką ulgę, łatwiej jest być mi tutaj rodzicem.

W Polsce Danię stawia się za wzór, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci. Zapytałam polską mamę, Joannę, która mieszka Jutlandii Północnej, najdalszym regionie w Dani i tam wychowuje dwójkę swoich dzieci, czy faktycznie rodzicielstwo w ojczyźnie Lego jest tak wspaniałe, jak powszechnie uważamy. Różnic, jeśli chodzi o podejście i wychowywanie dzieci, jest sporo. Jednak jedna jest fundamentalna i nadaje ton duńskiemu rodzicielstwu. Chodzi o samo podejście do najmłodszych. Widać to zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w zachowaniu dorosłych. 

Dzieci są akceptowane wszędzie, jest mnóstwo placów zabaw, większość restauracji ma kącik dla dzieci, ich zachowanie nie jest komentowane w żaden sposób, dzieci mogą po prostu być sobą. Jest bardzo wysoki poziom zaufania i szacunku w społeczeństwie

- przyznaje.

Zobacz wideo Pytamy przedszkolaków, czego nauczyli ich dziadkowie. "Szyć" "Jeździć traktorem"

Przedszkole jest małe. Dzieci mogą nosić pieluchy

Duńskie przedszkola wyglądają zupełnie inaczej niż polskie. (Niedawno pisaliśmy o tym: Pokazała, jak wygląda duńskie przedszkole. "Gmina ma obowiązek zapewnić miejsce każdemu dziecku"). Moja rozmówczyni przyznaje, że "łatwiej wymienić, czym się placówki nie różnią". Podkreśla, że ma doświadczenie z małym kameralnym przedszkolem. Na 40 dzieci (dwie grupy) przypada w sumie sześć pań. Co ciekawe, grupy są zróżnicowane wiekowo. Maluchy idą do przedszkola w miesiącu, w którym kończą trzy lata. Nie ma więc sytuacji, gdy w jednym miesiącu, tak jak u nas (we wrześniu), gdy wszystkie dzieci razem rozpoczynają przygodę z edukacją, co jest trudnym wyzwaniem dla opiekunów. Nie wszystkie maluchy dobrze znoszą rozłąkę z rodzicami, wiele płacze, nie chce zostać w przedszkolu. Do tego w jednej grupie są dzieci ze stycznia i grudnia, więc chociaż są z tego samego rocznika, dzieli ich rok różnicy.

W zależności od popularności przedszkola na miejsce czeka się od miesiąca do trzech-czterech lat, dlatego wiele dzieci jest zapisywanych na listę tuż po urodzeniu. Zajęcia w grupie tzw. "omkring" [tej, do której należy dziecko - przyp. red.] trwają chyba do dwóch godzin dziennie, poza tymi godzinami i porami posiłków grupy są wymieszane i dzieci mogą się dowolnie bawić

- opowiada pani Joanna. Co ciekawe, w duńskich placówkach nikt nie robi problemu, że dziecko nie jest jeszcze odpieluchowane. - Dziecko może nosić pieluchy, kiedy idzie do przedszkola, nasz młodszy synek nauczył się czystości w trzy miesiące podczas pobytu w przedszkolu. Inne dzieci motywują tym, że już nie są "bejbikami" - dodaje.

Duńskie przedszkola różnią się od tych w Polsce
Duńskie przedszkola różnią się od tych w Polsce Archiwum Prywatne

Wady duńskich przedszkoli? Trudno je dostrzec

Joanna podkreśla też, że plusem duńskich placówek jest to, iż nikt w nich nie ogranicza dzieci. Jeśli chcą wejść na drzewo, to (pod czujnym okiem nauczycieli) wchodzą. Stoi to w zgodzie z duńskim podejściem do kształcenia. Duńska edukacja od najmłodszych lat oparta jest o praktyczne i manualne umiejętności. Na zajęciach w salach odbywa się wiele zajęć z motoryki małej. Dzieci nawlekają koraliki, wyszywają tępymi igłami i robią niezliczone prace plastyczne. Nie ma za to żadnych okolicznościowych przedstawień i występów, zamiast tego kilka razy w roku rada rodziców organizuje spotkania rodzinne bez nauczycieli.

Nie jestem w stanie powiedzieć, czy coś mi się nie podoba. Może trochę "za mało" się uczą, ale za to mogą odkrywać świat po swojemu i do woli

- opowiada mi pani Joanna.

Przedszkole - zdjęcie ilustracyjne
Przedszkole - zdjęcie ilustracyjne Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

Nauczyciele w przedszkolu pomagają i rodzicom, i dzieciom

Moja rozmówczyni mówi, że w Danii stawia się przy tym również na pomoc rodzicom, szczególnie tym, którzy dopiero co przeprowadzili się do tego kraju. - Dostaliśmy po przeprowadzce bardzo dużo wsparcia od nauczycielek. Przede wszystkim powtarzano nam, że mamy się nie martwić o naukę duńskiego u dzieci, bo to ich zadanie. My mamy zadbać o polski w domu, żeby dzieci wiedziały, skąd pochodzą i miały swoją tożsamość narodową oprócz duńskiej - dodaje.

Dziecko w przedszkolu (zdjęcie ilustracyjne)
Dziecko w przedszkolu (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Pixabay / NatAliaQuintana

Według obserwacji mojej rozmówczyni w Danii jest więcej cierpliwości do dzieci. Jeżeli jakiś maluch płacze, krzyczy, dostaje histerii w przestrzeni publicznej, to rodzice nie muszą się obawiać uszczypliwych komentarzy, krytycznych spojrzeń, jak to często dzieje się w Polsce. - Odczułam jako wielką ulgę, łatwiej jest być tutaj rodzicem dla nas. To jest absolutnie fantastyczne, gdy jest problem, płacz i krzyki, rodzic przykuca na środku chodnika i może pomóc dziecku to rozwiązać w spokoju, z cierpliwością - podsumowuje.

Jesteś mamą/tatą, który mieszka i wychowuje dziecko/dzieci za granicą? Odezwij się do nas, chętnie poznamy Twoją historię i uwagi odnośnie do rodzicielstwa, przedszkoli itp. na obczyźnie. Pisz na: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. 

Więcej o: