• Link został skopiowany

Grypa atakuje. Nauczycielka: Siadaj, opowiem ci, co robią rodzice, aby nie brać zwolnienia

W okresie zimowym choruje wiele dzieci. Rodzice jednak wysyłają je do przedszkoli, ignorując apele pracowników placówek. - Dawno nie widziałam czegoś tak absurdalnego. Wszędzie dudni się o grypie czy niebezpiecznych powikłaniach, a rodzice zachowują się, jakby o niczym nie słyszeli - mówi w rozmowie z eDziecko.pl nauczycielka z mazowieckiego przedszkola.
Grypa atakuje. Nauczycielka: Siadaj, opowiem ci, co robią rodzice, aby nie brać urlopu
Fot. Rafał Michałowski / Agencja Wyborcza.pl

Media alarmują o grypie - każdego dnia mowa o coraz większej liczbie zachorowań. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Głównego Inspektora Sanitarnego Pawła Grzesiowskiego, w tym sezonie z powodu grypy i jej powikłań życie straciło około 1000 osób. Tymczasem szczyt zachorować specjaliści przewidują pod koniec lutego, czyli kiedy wszystkie dzieci wrócą z ferii zimowych do szkół. "W lutym spodziewamy się szczytu zachorowań. Te liczby są 3-4-krotnie wyższe niż w ubiegłym roku, co może spowodować przeciążenie systemu opieki zdrowotnej, w szczególności szpitalnych oddziałów ratunkowych oraz oddziałów pediatrii i interny" - przekazał Grzesiowski w rozmowie z "Faktem".

Do naszej redakcji odezwała się nauczycielka wychowania przedszkolnego z jednego z państwowych przedszkoli w województwie mazowieckim. Kobieta opowiedziała o fatalnej sytuacji w placówce, za którą winą obarcza nieodpowiedzialne zachowanie rodziców. Ci, swoim postępowaniem, narażają nie tylko inne maluchy, lecz także i nauczycieli raz z personelem przedszkola.

- Pracuję w przedszkolu już prawie 20 lat i dawno nie widziałam czegoś tak absurdalnego. Wszędzie dudni się o grypie czy niebezpiecznych powikłaniach, a rodzice zachowują się, jakby o niczym nie słyszeli. Siadaj, opowiem ci, co robią rodzice, aby nie brać urlopu

- zaczęła nauczycielka.

Zobacz wideo Co ze szczepieniami dzieci? Czy chore będą miały pierwszeństwo? Odpowiada dr Grażyna Cholewińska-Szymańska

Przyprowadzają chore dzieci do przedszkola. Nauczycielka ma dość: To absurd!

Pani Monika (imię zmienione na potrzeby artykuł) rzadko bierze zwolnienia lekarskie i mocno dba o swoje zdrowie. Aktualnie pracuje z grupą trzylatków, z którymi poznała się we wrześniu ubiegłego roku. Rodzice na początku wydawali się bardzo w porządku i byli mocno przejęci sprawami przedszkolnymi. Niestety, nie na długo, bo mimo wielu próśb nauczycielki, od jakiegoś czasu notorycznie przyprowadzają do placówki chore dzieci (Zobacz także: Matka przedszkolaka: Rodzice uczą dzieci kłamać, przypominają im o tym jeszcze przed wejściem do). 

- Od początku grudnia do przedszkola przyprowadzane są dzieci z katarem, kaszlem, a nawet takie, które gorączkują. Rodzice zostawiają dziecko i szybko ulatniają się z placówki. Jak dzwonimy, że dziecko jest chore, to ojciec lub matka, potrafią powiedzieć, że nie mają opieki dla malucha i odbiorą je, jak będą mogli. Są też tacy, którzy potrafią faszerować dzieci lekami jeszcze w szatni, aby maluch wszedł do sali jak nowo narodzony. Dla mnie to absurd, bo kiedyś tego nie było, a teraz to jest na porządku dziennym - mówi nam nauczycielka. 

Grypa atakuje. Nauczycielka: Siadaj, opowiem ci, co robią rodzice, aby nie brać urlopu
Grypa atakuje. Nauczycielka: Siadaj, opowiem ci, co robią rodzice, aby nie brać urlopu archiwum prywatne

"Miarka przebrała się, jak ostatnio zachorowałam na grypę i musiałam wziąć zwolnienie lekarskie"

Miarka przebrała się w momencie, kiedy nauczycielka zachorowała na grypę. Wiedziała, że zaraziła się do jednej z dziewczynek, którą rodzice przyprowadzili do placówki z wysoką gorączką. - Jak ostatnio zachorowałam na grypę i musiałam wziąć zwolnienie lekarskie, obiecałam sobie, że tak tego nie zostawię. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować i ledwo wstałam z łóżka, a w głowie miałam myśli, że to wszystko przed nieodpowiedzialne zachowanie osób z mojej grupy. Zaraziłam pół rodziny. Zrobię zebranie dla rodziców i zaalarmuje o wszystkim, bo wiem, że kulminacyjny moment sezonu jeszcze przed nami. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Przyprowadzanie chorych dzieci do przedszkola naraża nie tylko moje zdrowie, ale i innych maluchów oraz personelu. Odkąd pracuję w przedszkolu, przeszłam już odrę, świnkę, bostonkę, anginę, zapalenie oskrzeli i miałam kilka razy COVID-19. Kiedy widzę chore dzieci, sama się gorzej czuję - skarży się pani Monika.

- Rodzice, ogarnijcie się, bo niedługo wszyscy nauczyciele wylądują na zwolnieniu i nie będzie komu uczyć waszych dzieci!

- podsumowuje.

Nie tylko gorączka. Kiedy jeszcze dziecko powinno zostać w domu?

W wielu przedszkolach i żłobkach można zauważyć na tablicach informacyjnych kartki, na których znajdują się informacje, z jakimi objawami dziecko powinno zostać w domu. Poza katarem są to m.in:

  • katar;
  • kaszel;
  • biegunka;
  • wymioty;
  • ból brzucha;
  • wysypka;
  • ból ucha.

Pracownicy żłobków, przedszkoli i szkół w komunikatach do rodziców często przypominają, że jeśli dziecko źle się czuje, powinno zostać w domu nie tylko dlatego, że w placówce może zarazić kolegów oraz nauczycieli i innych pracowników. W chwilach złej dyspozycji fizycznej i psychicznej niezwykle ważne jest poczucie bezpieczeństwa, spokój i ciszę - szkołę, przedszkole czy żłobek trudno uznać za przestrzeń, spełniającą te warunki.

Co sądzicie na temat chorych dzieci przyprowadzanych do przedszkoli? Czy spotkaliście się z taką sytuacją? Zachęcamy do udziału w sondażu. Chętnie poznamy też Wasze historie, możecie pisać: magdalena.wrobel@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość

Więcej o: