Trudno od małego dziecka (a czasem i tego większego) wymagać, aby wiedziało, że frytki, batonik czy zapiekanka to nie są wartościowe posiłki. Jednak można już tego oczekiwać od dorosłych, którzy winni się opiekować żywieniem dzieci i ich kształtować ich nawyki. Jak gigantyczny wpływ zawartość talerza ma na sukcesy edukacyjne dzieci udowodnił dobitnie Sam Kass, były szef kuchni Białego Domu i doradca ds. polityki żywnościowej w gabinecie Baracka Obamy podczas wystąpienia na konferencji TED. Choć jego słynna przemowa obiegła świat po raz pierwszy już siedem lat temu, słowa te są nadal aktualne. Niestety. Niestety, bo to znaczy, że jako rodzice i opiekunowie niewiele zrobiliśmy, by polepszyć żywienie naszych dzieci.
- Jakiej jakości nauki spodziewamy się po naszych dzieciach, jeśli ich dieta jest pełna cukru i pozbawiona podstawowych składników odżywczych? - zapytał Kass podczas swojego przemówienia. Chcąc pokazać, jak duży jest to problem, przytoczył sytuację z konkursu kulinarnego, którego był jednym z sędziów. Poznał tam cztery kucharki, na co dzień pracujące w szkole i zajmujące się przygotowaniem posiłków w stołówkach szkolnych dla tysięcy dzieci.
W zadaniu konkursowym kucharki miały przygotować posiłek z komosy ryżowej. Jedna z nich wyróżniła się na tle swoich konkurentek, bo zrobiła to w sposób nieco inny niż pozostałe. Kobieta przygotowała przepyszny makaron. Swoje danie na koniec posypała nieugotowaną komosą. - Było bardzo chrupiące - żartował Kass, jednak to danie zapamiętał na długo z innego powodu i to wcale nie przez błąd gotującej.
Okazało się, że kucharka zwyczajnie nie wiedziała, czym jest komosa i jak się ją przygotowuje. Wiedziała za to co innego. To był poniedziałek. A w poniedziałki wiele dzieci przychodzi do szkoły bardzo głodne. Dlaczego? Wiele z nich, przez dwa dni nie dostało nic do jedzenia.
Gotowała makaron, bo chciała się upewnić, że ugotuje coś, co na pewno z chęcią zjedzą jej uczniowie. Coś pożywnego, coś, co ich przy okazji nasyci. Ból z głodu był tak silny, że uczniowie nie byli w stanie myśleć o nauce. Jedyne, o czym myśleli, to jedzenie
- mówił Kass podczas konferencji TED i przyznał, że głód nie idzie w parze z efektywną nauką, a problem niedożywienia jest bardzo powszechny.
Chwilę później przytoczył jeszcze dwie skrajnie różne historie. Historie chłopca i dziewczynki, historie o pożywnym śniadaniu i takim, które w domu było zaniedbywane. Opowiedział o Allison. 12-letnia dziewczynka chodziła do szkoły, w której serwowane było pożywne śniadanie z owocami i mlekiem, gdzie kucharki dbają o to, aby składniki spożywane przez dzieci miały mniejszą zawartość cukru i soli. W tej historii Allison nie miała problemów z wagą i rzadko narzekała na swoje zdrowie i samopoczucie. Na tym nie koniec, dzięki dobremu odżywieniu miała większą wytrzymałość na stres, mniejsze problemy ze wstawaniem, rzadziej się spóźniała na lekcje.
W kontraście z Allison stała historia Tommy'ego, jej rówieśnika. Tommy nie jadał pożywnego śniadania. Jeszcze zanim trafił do podstawówki zaczął miewać pierwsze problemy w nauce - z matematyką i koncentracją. Kilka lat później zaczął mieć problemy z czytaniem i promocją do kolejnej klasy.
Obie te historie były oczywiście metaforyczną soczewką, która miała skupiać wszystkie potencjalne skutki złego odżywiania. Choć Tommy i Allison są stworzonymi na potrzeby TEDa dziecięcymi everymanami, nie zmienia to twardych dowodów naukowych. A są one jasne, jak twierdzi Kass:
Badania pokazują, że dzieci pozbawione odpowiedniego żywienia, dobrych posiłków, zwłaszcza śniadania, mają obniżone umiejętności poznawcze. (...) Zapewniając dziecku zbilansowane śniadanie, zwiększamy jego szansę na ukończenie szkoły aż o 20 proc.
Kass powołuje się jednak na jeszcze więcej danych, które są niczym kubeł zimnej wody. Choć dotyczą Stanów Zjednoczonych, jeśli polskie tendencje się utrzymają i my w Polsce niedługo będziemy musieli się zmierzyć z tym problemem.
Według danych organizacji zwalczającej problem niedożywienia w USA (No Kid Hungry) w 2024 głodu na terenie Stanów Zjednoczonych doświadczyło 14 milionów dzieci. Z drugiej strony główną przyczyną śmierci i chorób w tym kraju są... zła dieta i złe odżywienie. Co gorsza, bardzo często cierpią głód i chorują z powodu diety te same osoby. Jedzą niskiej jakości, wysoko przetworzone posiłki. Dlaczego? Bo tylko na takie je stać. Kass, który był doradcą ds. żywienia w Białym Domu za czasów Obamy, remedium tego problemu widział w zbilansowanych posiłkach (także śniadaniach) w placówkach edukacyjnych.
Zobacz także: Jak nakłaniano dzieci do jedzenia w latach 60.? Dziś to by to nie przeszło. "Na kominiarza"
Zgodnie z najnowszymi danymi UNICEF problem niedożywienia dotyczy ok. 200 mln dzieci na świecie. Skutkuje on nie tylko zahamowaniem wzrostu i znaczną niedowagą, ale także szeregiem schorzeń natury psychologicznej.
Jak czytamy na zdrowie.gazeta.pl, niedożywienie to stan, w którym organizm nie otrzymuje wystarczającej ilości składników odżywczych niezbędnych do funkcjonowania, takich jak białka, witaminy i minerały. Głód natomiast to stan ekstremalnego niedożywienia, a do jego najpoważniejszych konsekwencji u dzieci należą między innymi: zatrzymanie wzrostu, utrata masy ciała, zaburzenie rozwoju fizycznego i psychicznego, osłabienie układu odpornościowego oraz mięśni. W przypadkach ekstremalnych głód jest też bezpośrednią przyczyną śmierci.
Rodzice powinni kierować się ogólnymi zaleceniami Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej (NCEŻ) przy wyborze odpowiednich produktów spożywczych dla swoich dzieci. Co zalecają specjaliści?
A jak u was, drodzy internauci, czy jedzenie w placówkach waszych dzieci jest smaczne? Opowiedzcie nam o tym! Napiszcie do mnie maila: magdalena.wrobel@grupagazeta.pl. Zapewniam anonimowość!