Sezon studniówkowy trwa. Wielu uczniów z niecierpliwością czeka na tę imprezę, traktując ją jako symboliczne pożegnanie z okresem nauki szkolnej i jedną z ostatnich okazji do zabawy przed maturą. Obecne studniówki wyprawia się z wielkim przepychem. Nie brakuje DJ-a, profesjonalnych fotografów i kamerzysty, wykwintnych dań oraz dodatkowych atrakcji. Za to wszystko trzeba jednak zapłacić, a na kwocie "za talerzyk" wydatki się nie kończą.
W poprzednim artykule cytowaliśmy wypowiedzi uczniów i ich rodziców, którzy dzielili się swoimi studniówkowymi wydatkami. Okazuje się, że w wielu miejscach 800 zł za talerzyk jest już normą. Ja w tamtym roku płaciłam za samą imprezę 1050 zł", "Jako maturzystka przyznam, że studniówka z osobą towarzyszącą kosztuje teraz 800 zł. Sukienki dziewczyny kupowały po 500-800 zł, paznokcie to 200 zł, makijaż to 200 zł, a włosy 150 zł. A gdzie buty czy torebka? Nie widzi mi sie wydawać 2000 zł", "Moja córka ma studniówkę w lutym. Koszt imprezy z osobą towarzyszącą to 800 zł, sukienka 450 zł, makijaż 200 zł, fryzjer 100-150 zł, paznokci nie robi, ale nie ma jeszcze butów, a to pewnie też z 150 zł. Na jedną noc" - pisali.
Ich wyznanie skłoniło do refleksji naszych czytelników. Jeden z rodziców przyznał, że tak wysokie kwoty mogą sprawdzić, że biedniejsze osoby poczują się wykluczone. "Bez przesady. Urządzanie drogiego balu wyklucza ze studniówki mniej zamożnych uczniów i jest zwyczajnie głupie. Studniówka spokojnie może odbywać się w szkole, a dekoracją sal i menu mogą zająć się sami uczniowie i ewentualnie chętni rodzice. Wszyscy będą mieli więcej frajdy, jeśli przygotują sobie fajną zabawę własnymi rękami. Co do strojów, na studniówce tradycyjnie wystarczy elegancki i wygodny minimalizm oraz odrobina własnej inwencji. Wszechobecna komercja jest nudna i chyba jedyny cel tej szopki to pokazać 'na co mnie stać'" - stwierdził.
Inna mama tłumaczyła jednak, że czasy się zmieniły, a wraz z nimi ceny. Zauważyła też, iż są usługi na których można nieco zaoszczędzić. W jej opinii taki bal ma się tylko raz i warto jednorazowo pozwolić sobie na większy wydatek. "Studniówkę ma się raz w życiu, a kiedyś wszystko było tańsze. Moja córka czesała i malowała się sama, sukienkę zamówiła na promocji, a szpilki już miała z sezonu weselnego. Cały wydatek to nie była nie wiadomo jak duża kwota, a wspomnienia z nią zostaną" - stwierdziła.
A czy Twoim zdaniem 800 zł "za talerzyk "jest w obecnych czasach rozsądną kwotą? A może wolałbyś, żeby studniówki wróciły do szkół? Napisz w komentarzu lub na maja.kolodziejczyk@grupagazeta.pl. Wasze historie są dla mnie ważne. Gwarantuję anonimowość.