Nauczyciel to zawód, który nie jest już tak poważany, jak jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. I chociaż o prestiżu czy wysokich wynagrodzeniach wiele się mówi, to nie da się ukryć, że zazwyczaj kończy się jedynie na słowach. Prof. dr hab. Henryk Domański, socjolog z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, niedawno tłumaczył w rozmowie z eDziecko.pl, że prestiż i zarobki to jednak dwie różne sprawy. "Odkąd zaczęto w Polsce robić badania nad prestiżem zawodów (1958 r.), zawód nauczyciela lokuje się niezmiennie w pierwszej piątce, ustępując co najwyżej profesorowi wyższej uczelni, lekarzowi, czasami górnikowi i pielęgniarce. Ludzie cenią zawód nauczyciela za użyteczność, ważność. Ale prestiż nie zawsze przekłada się - zdaniem ludzi - na ocenę zarobków" - przyznaje i dodaje, że nauczyciele to nie jedyna grupa zawodowa, która zasługuje na więcej.
Jeśli dokona się tu zmiana, to będzie to kosztem innych grup zawodowych
- mówił prof. Domański.
Na słowa prof. Domańskiego zareagował nasz rozmówca, nauczyciel historii z 30-letnim stażem pracy w szkole, który zauważył, że dziś mało kto szczyci się, że pracuje w oświacie. Co więcej, jak otwarcie o tym mówi, często spotyka się z pełnymi politowania komentarzami, że pracując na etacie, aby żyć godnie, trzeba sobie dorobić.
- Moja matka była nauczycielką w latach 80. i bardzo szczyciła się swoją profesją. Ci, którzy ją znali, uważali ją nie tylko za inteligentną osobę, ale przede wszystkim nieprzeciętną i niezwykle doświadczoną życiowo. To dlatego ja i moje trzy siostry poszliśmy w stronę nauczycielstwa. Myśleliśmy, że będzie podobnie, a niestety nie jest. Kiedyś prestiż, dziś walka o lepsze jutro - przyznaje w rozmowie z eDzieckiem nauczyciel i dodaje, że kiedyś szanowało się pedagogów. Ludzie mieli świadomość, że to właśnie nauczyciele są tymi, którzy kształtują młodego człowieka i obywatela. Według historyka, dziś patrzy się na nauczycieli jak na usługodawców. Mają wykonać swoją pracę, dostarczyć produkt - wykształcenie - i siedzieć cicho. Zażalenia? Narzekania? Problemy? Ludzie nie chcą o tym słyszeć.
Jak piekarz piecze chleb, a szewc naprawia buty, tak nauczyciel ma wyposażyć dziecko w wiedzę i umiejętności pozwalające mu skutecznie funkcjonować na konkurencyjnym rynku pracy. Nikt nie patrzy, że dzieci są różne. Mają różne potrzeby i możliwości. Mają być efekty, a jeśli ich nie będzie, to oczywiście pojawi się krytyka. Takie podejście niszczy szacunek do człowieka
- mówi. Natomiast inna rozmówczyni, pedagożka z 25-letnim stażem pracy, przyznaje, że praca w szkole już dawno przestała ją motywować, a więc nie dziwi się, że zawód nauczyciela nie jest już zaliczany do prestiżowych zawodów. "Jak zaczynałam pracę w latach 2000, może i czułam wielką radość, ale dziś idąc do szkoły, przeklinam pod nosem i sama siebie pytam, jak dopuściłam do tego, że moim pracodawcą stała się oświata. To taki trochę życiowy błąd, ale że mam rodzinę i kredyt na karku, to wiadomo, ciągnę" - mówi z żalem.
Zobacz: Nauczyciel o swoich zarobkach i warunkach pracy: Ta dyskusja mnie obraża
Podobne zdanie ma początkująca nauczycielka ze szkoły podstawowej, która w zawodzie pracuje dopiero od dwóch lat. Przyznaje, że będąc na studiach, miała zupełnie inne przekonanie o oświacie i nie spodziewała się, że "bajka, w której żyła, skończy się, kiedy po raz pierwszy pójdzie do szkoły w charakterze nie ucznia, a pedagoga".
Myślałam, że będę dumna z tego, że skończyłam pięć lat studiów pedagogicznych i że zostałam nauczycielem. Niestety, czar prysł, kiedy poznałam młodych rodziców i dzieci, które zwyczajnie traktują mnie jak swoją koleżankę, a nie nauczyciela. Nie czuję się przewodnikiem, a bardziej osobą, która ma coś zrobić i absolutnie nie należy się jej specjalne traktowanie. Ja tak funkcjonuję od początku pracy w szkole i w zasadzie nigdy nie poczułam, że moja praca przynosi pożytek.
Dodała także, że ciężko jest myśleć o ciągłym rozwoju i dawać z siebie 100 proc. w pracy, kiedy za wypłatę jest ciężko przeżyć.
- Owszem, w szkole jest ciągle sporo problemów takich jak brak dyscypliny, nadmierna liczba uczniów i brak materiałów i zasobów czy sprzeczne przepisy i tony nikomu niepotrzebnych dokumentów do wypełnienia. Jednak to nie jest coś, co najbardziej nam przeszkadza. Myślę, że spore znaczenie mają pieniądze. Jakbym lepiej zarabiała, to bym była bardziej zaangażowana, a jakbym lepiej wykonywała swoją pracę i zauważaliby ją inni, to poprawiłoby także prestiż zawodu. Taka jest prawda" - dodała.
Zobacz: Szkoły dziś przyjmują każdego? Potencjalny nauczyciel musi "tylko wysłać CV"
Rok temu nauczyciele dostali dość dużą podwyżkę, bo aż 30 procent, jednak i to nie wiąże się z pomyślnymi zmianami. A ile konkretnie pieniędzy wpłynęło na konta pedagogów? Nauczyciele z tytułem zawodowym magistra i z przygotowaniem pedagogicznym zarabiają:
Nauczyciele z tytułem zawodowym magistra, ale bez przygotowania pedagogicznego, z tytułem licencjata (inżyniera) z przygotowaniem pedagogicznym, tytułem licencjata (inżyniera) bez przygotowania pedagogicznego, z dyplomem ukończenia kolegium nauczycielskiego lub nauczycielskiego kolegium języków obcych dostają na konto:
Co więcej, w 2025 roku nauczyciele również otrzymają podwyżki na poziomie pięciu procent. Mają być zrealizowane w terminie maksymalnie trzech miesięcy od ogłoszenia ustawy budżetowej na 2025 rok i będą wypłacane z wyrównaniem od stycznia.
Chcielibyśmy, aby nauczyciele wierzyli w siebie, byli zadowoleni ze swojej pracy, bo tylko dzięki temu pomogą nam - rodzicom - wychować kolejne pokolenia. Czy waszym zdaniem podwyżki sprawią, że za zawodem nauczyciela pójdzie pasja i miłość do wykonywanego zawodu? Czekamy na wasze opinie. Piszcie na adres: edziecko@agora.pl